Siedziałyśmy sobie właśnie razem z Miyu w pokoju nauczycielskim i popijałyśmy mętną,czarną wodę zwaną kawą.
Co tu robimy? Dobre pytanie. Może zacznę od samego początku.
Minęły dwa tygodnie od naszego błaźnienia się przed kamerami. Lil już dawno wybyła, bo zwolniło się miejsce kage. Siedziałyśmy sobie jak zwykle w piątkę, w salonie. W telewizorze leciał jakiś horror. My upychałyśmy się na kanapie. Idioci siedzieli w kuchni grając w pokera. Normalny przyjemny wieczór. Nikt by nie powiedział że może się stać coś takiego...
Usłyszałyśmy wybuch. Najpierw zerwałam się z kanapy ja, po mnie spadła Miyu a zaraz za nią Tsu. Toshi tylko spojrzała w tą stronę co my i i wstała z kanapy rozprostowując kości. Shi jak zwykle obrzuciła nas znudzonym spojrzeniem i znów utkwiła wzrok w telewizorze. Po chwili po siedzibie rozniósł się głos Hidana.
- Szwaby atakują!
Przewróciłam oczyma, ale zgarnęłam Shi i Tosh za łapy i ruszyłam w stronę kuchni. Miyu wyprzedziła mnie i wpadła do kuchni. Nasza czwórka wpełzła zaraz za nią i zobaczyłam coś .... dziwnego.
Zamiast ściany naprzeciwko drzwi była dziura. A za dziurą stali Analfabeci Nie Bardzo Uzdolnieni. Tya, ANBU.
Dookoła nas stali Akasie w pozycjach bojowych. Przewróciłam oczyma i usiadłam na najbliższym krzesełku.
- Co ty robisz un?!
- Oglądam jak będziecie ich rozwalać. To może być lepsze niż ten marny horror w telewizji.
- Nie będziesz walczyć? - Toshi spojrzała na mnie oburzona.
- Raczej nie...
Tylko tyle zdołałam powiedzieć bo musiałam uchylić głowę przed wielkim shurikenem. Walka zaczęła się niewyobrażalnie szybko. ANBU było kilkadziesiąt razy więcej więc na każdego członka przypadało po 30,40. Radziliśmy sobie doskonale. Nawet ja postanowiłam dołączyć się do tej nierównej zabawy i przemykałam ze swoją kosą między kolejnymi trupami. Dużo krwi. Dużo zwłok. Czuć śmierć i zniszczenie w powietrzu... Jak u babuni. Zaśmiałam się psychopatycznie i pozbawiłam kolejnego ANB'iaka głowy.
- Zbiera się więcej padliny - powiadomiła mnie Miyu zgrabnie unikając ataków.
I jak powiedziała Miyu, po chwili pojawiło się więcej ciot które wykrzykiwały pod naszym adresem obelgi... Nie martwcie się już nigdy nie nazwą mnie 'Cholerną, psychiczną małolatą w piżamie'. To nie była piżama tylko koszula nocna. To różnica. ;_;"
- Wycofujemy się! - usłyszałam nagle głos Peina i zastygłam w bezruchu z kosą nad głową. Co on gada?! Czemu mamy się wycofywać?
A potem wszystko potoczyło się tak szybko że nawet nie zdążyłabym powiedzieć 'Spierdalaj'.
Otoczyło mnie jakieś światło koloru różu majtkowego. Zebrało mi się na wymioty więc zacisnęłam oczy i usta.
~***~
Obudziłam i się i podniosłam na łokciach.
- Oooł. Mój łepek! - wrzasnęłam i dopiero wtedy otworzyłam oczy.
Wpatrywała się we mnie jakaś dziwna kobieta ubrana w dziwny fartuszek.
- Doktorze! Pacjentka chyba doszła do siebie.
- Hę? - tylko tyle udało mi się z siebie wydusić gdy do pomieszczenia wszedł ... Hidan w takim samym fartuchu? - Hidan? Co się dzieje? Coś ty ubrał? Pojebało cię?
- Że co proszę? I skąd wiesz jak mam na imię?!
- Zgrywasz się? Hmmm... co to za miejsce? Pamiętam tylko jak Peinuś krzyczał że mamy uciekać. Co się potem stało?
- Sayuki, napisz na karcie że pacjentka majaczę.
Otworzyłam szerzej oczy. Ja majaczę? Wstałam zrywając z siebie kabelki. Ku zdziwieniu Hidana i spustaczonej pindzi otworzyłam drzwi z kopa i wyszłam na korytarz. Rozejrzałam się i o mało co na zawał nie padłam. Tam stało/siedziało/szło *skreślić właściwe* więcej ludzi w fartuchach. Szybko odszukałam wyjście (pisało duże EXIT xX) i wybiegłam na zewnątrz. Za sobą słyszałam jakieś krzyki ale zgubiłam pogoń w jednej z uliczek. Dopiero wtedy zauważyłam że jestem ubrana w jakąś przykrótką, zieloną szmatę. Osunęłam się na kolana i złapałam za głowę. Co tu się dzieje do cholery?! Houkou?
Brak odpowiedzi. Zaczęłam wrzeszczeć w myślach na demona, ale nawet wtedy nie odpowiedział. Spokojnie. Wdech, wydech.
Wstałam i rozejrzałam się. Kilka metrów dalej wisiała linka a na niej rzeczy. Bezszelestnie zakradłam się w jej stronę i zgarnęłam męskie shorty i jakąś koszule. Wpełzłam do jakiejś piwnicy i się przebrałam. Wyszłam między dziwnie ubranych ludzi na taką dużą ulicę. Przemykałam wśród ludzi coraz bardziej panikując. Co to za miejsce?
Przeszłam po dziwnych, jakby paskach i prawie potrąciło mnie przemieszczające się metalowe coś. W dodatku tam był ludź! Tak jakby ta maszyna go połknęła!
Przerażona rzuciłam się do ucieczki i zatrzymałam się dopiero w jakiejś małej kawiarence. Usiadłam przy ladzie i odetchnęłam głęboko. Zamknęłam oczy.
- Coś podać? - niemożliwe!
- Miyu! - wrzasnęłam i rzuciłam się na dziewczynę.
- Co pani robi? Zejdź ze mnie! Skąd wiesz jak mam na imię?!
Zepchnęła mnie z siebie i spojrzała na mnie dziwnie. Nie no tego już za wiele. Złapałam za patelnie i przywaliłam jej w łeb.
- Co pani wyprawia?! Wezwijcie karetkę! - usłyszałam gdzieś w tłumie ale zignorowałam wrzaski. Uklękłam przy Miyku i zaczęłam ją dźgać. Po kilku sekundach dziewczyna otworzyła oczy.
- Meow~ Hej Aomku. Ale mnie łeb boli. - usiadła i pomasowała łeb na którym pokazała się para kocich uszu.
- No w końcu ktoś się ocknął. Miyuś. Wylądowałyśmy chyba w jakimś innym świecie.
- Świecie ludzi. - usłyszałam z tłumu i spojrzałam na Peina z szeroko otwartą buzią.
- W świecie... ludzi?
_________________________________________________________________________________
Krótkie jak diabli, ale jest. Można powiedzieć że to początek zabawy. Wyszło beznadziejnie. Wiem... Gome. I tak pewnie nikt nie przeczyta, więc nie powinnam się martwić. Miałam jakiś stop weny, ale to przeniesienie ich do świata ludzi zniszczyło blokadę. Mam nadzieje. Postaram się bardziej przy następnej notce xp
O tej notce nie informuje.
Gomen.
Rozdział z dnia 12.09.2009
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz