Akatsuki Red Cloud Symbol Emblem

Ogłoszenia z dnia 17.10.2016 roku

Nie mówię żegnam, ale no... na razie!
Jesteście dziwni, jeśli jeszcze tu wchodzicie, więc przestańcie może, będzie mi łatwiej odejść na zawsze! ♥

20 listopada 2012

Rozdział 20



Tak jak mówiły dziewczyny, w szkole byłam celem numer jeden. Z lewej mordercze spojrzenia, z prawej zresztą też. Podobało mi się to, nie powiem. Moje usta wykrzywione były w szyderczym uśmiechu. Stałam przed salą i czekałam na Tobiego, żeby podroczyć się z tą bandą idiotek. Pewnie ciekawi was, co Madara robi w naszej szkole? Otóż jest praktykantem i Amaya sensei uznała, że tu będzie praktykował. No i pan Uchiha nie miał wyjścia. 
Oczywiście regulamin zabraniał nauczycielom wiązania się z uczennicami/uczniami. Tylko co oni mogli mi zrobić, prócz wywalenia mnie z tej budy?
- Świrusko, dalej czekasz na swojego pseudo Romea? - zapytała Rei, podchodząc do mnie i poprawiając torbę na ramieniu.
- A ty zapieprzasz na ten bezsensowny trening pływacki?
- Ej! To nie jest bezsensowne. Ty za stanie tu nie dostajesz medali, a ja za przepłynięcie basenu w jak najszybszym czasie tak.
Po co mi medale, skoro mam kosę i świadomość, że zabijając, niszczę komuś życie? Machnęłam łapką, bo drzwi właśnie się otworzyły i klasa wyszła, rozmawiając i śmiejąc się na przemian. Ja wyszłam szybciej z lekcji, bo szybciej napisałam sprawdzian. Tak samo Tsu (ostatnio postanowiła chodzić do publicznej szkoły) i Tosh, ale one poszły do stołówki. Miyek dalej męczyła zadania z matmy. A Shi miała szczęście i siedziała w domu przed telewizorem. Była pełnoletnia i według papierów udawała teraz naszą opiekunkę. 
W końcu ujrzałam czarnowłosego, zawalonego przez papiery. Grzeczna Rei zgłosiła, ze mu pomoże i wzięła połowę kartek. Ja tylko przewróciłam oczami i podeszłam do Tobiego. Powstrzymałam w sobie odruch wymiotny i cmoknęłam go w policzek. Chłopak się zaczerwienił, a ja usłyszałam za plecami szmery i kilka pospolitych przekleństw. Ha! Odwróciłam się i ukazałam kiełki w uśmiechu. Wyłożyłam z kieszeni mp4 i włożyłam słuchawki do uszu. Jak już łamię regulamin, to całkowicie. Włączyłam Aloha From Hell. Ładna nazwa i piosenki ładne. Zobaczyłam pobłażliwy uśmiech Rei i ktoś zerwał mi słuchawki. Z oburzeniem zerknęłam przez ramię. Tobi trzymał moje słuchawki i gapił się w sufit. Wyciągnęłam rękę. Potulnie oddał mi słuchawki.
- Za karę nie spodziewaj się mnie na następnej przerwie. - oznajmiłam i pociągnęłam Rei w stronę hali, na której po raz kolejny miałam olewać wszystko wokół. Choć nie. Lepiej jak wszystkim pokaże jak się gra w siatkę i będę walić z całej siły.
W szatni szybko ubrałam krótkie spodenki. Luźna, szara bluzka z kotkiem terminatorem i czarne trampki. Wyszłyśmy naszą grupką i stanęłyśmy w szeregu, czekając na wuefistkę. Zamiast niej jednak przed nami pojawił się Kakuzu.
Szczena opadła mi chyba aż do ziemi. 
- Co on tu robi? - zapytałam cicho, a że stały obok mnie Miyu i Rei, a ta pierwsza była w takim szoku jak ja, więc Reicheru musiała mi odpowiedzieć.
- To Nauczyciel WOP.
- Czego?
- Wiedzy O Pieniądzu! 
- Jakiś problem panno Tanaka? 
- Nie, skądże sensei. 
- No ja..
Uniosłam rękę du góry. Łokciem drugiej, jebnęłam Miyka w żebra. Miałam nadzieje, że mogę liczyć na jej marne aktorstwo.
- Taak? - spytał zniecierpliwiony Kakuzu, patrząc na mnie jakby chciał powiedzieć 'Opuść dłoń, albo stanę się twoim koszmarem'. Odwzajemniłam spojrzenie dodając do mojego nutkę ignorancji, przez co mężczyzna uniósł zdumiony brwi. Tak,tak, Aoś bawi się w buntowniczkę. 
- Moja koleżanka źle się czuje.
Tak jak podejrzewałam, Miyu lekko się przygarbiła i złapała za brzuch. Na jej twarzy odmalował się wyraz cierpienia. No proszę, a ostatnio padła na ziemię i udawała, że zdycha. Jak jakiś opos.
- I co ja mam zrobić w związku z tym? - spytał Kakuzu. Chyba nie miał zbyt dużo takich sytuacji w klasie.
Oburzona mina, ręce na biodrach i jeeedziemy.
- No wie pan co! Powinien pan pozwolić jej usiąść! - wykrzyknęłam.
- Z jakiej racji?!
- A wie pan, że jeśli coś jej się stanie, będzie pan musiał wypłacić ubezpieczenie. Masę kasę. - dodałam z kpiącym uśmiechem. Kaku załamał ręce z przerażoną miną i spojrzał na Miyu.
- Siadaj i się nie ruszaj. - nakazał i spojrzał na nas. Podrapał się po głowie. - Wy zagracie w ...
- Dwa ognie! - palnęłam, a reszta przytaknęła.
- Niech będzie. Podzielcie się i ... wogóle! - machnął rękoma, na znak, ze nas ma gdzieś i usiadł obok Miyu na ławce.
- Jestem kapitanem! - wrzasnęłam i klasnęłam.
- Tamta wybiera kapitanów. - dodał Kakuzu, celując na chybił trafił w jakąś idiotkę. Brunetka pokazała jakąś dziewczynę i już wskazywała łapą na swoją 'psiapsiółę', ale wyskoczyłam przed nią. Uśmiechnęłam się szyderczo.
- JA jestem drugim kapitanem. 
- Bo co?
- Bo będę twoim osobistym koszmarem. - warknęłam, a ta odsunęła się. 
Podczas gdy ja, Tsu i Toś robiłyśmy kuku przeciwniczką, a reszta z mojej drużyny z wyjątkiem Rei chowała się po kątach,Miyek kusiła mr. Moneya pieniędzmi. Mówiła coś do niego, machając banknotem jak wahadełkiem.  Przez to, że zapatrzyłam się na tą zabawną sytuację jakaś piłka uderzyła mnie w brzuch, lecz, ku zgorszeniu rzucającej, złapałam ją nim uderzyła o ziemię. Podrzuciłam ową piłeczkę w ręce i uśmiechnęłam się jak psychopatka.
- Aoś dostała piłkę, a to oznacza wasz koniec! - wrzasnęła Rei i usiadła na ziemi. Dobrze wiedzieć, że tak we mnie wierzą. I się nie zawiodą~

~***~

Do domu wróciłyśmy w towarzystwie obrażonego Kakuzu. Na rozumiałam go. W końcu Miyu chciała dobrze, gdy mówiła, że kasa Akatsuki została oddana jako datek dla biednych, a ulubiona poduszka Kaku - pan dolar- sprzedana na aukcji. Chociaż jakby spojrzeć na to z innej strony to prawdopodobnie robiła mu na złość. Ale co tu się jej dziwić? Mr. Skarbonka zalega z naszą pensją od dobrego roku.
Bo przecież nieważne, że okradłyśmy go 15 razy,prawda?
W korytarzu powitała nas Shi, od progu rzucając się nam do stóp i marudząc, że lodów zabrakło. Z miną cierpiętnika ponownie ubrałam bytu i wyszłam, szurając nogami po betonowym chodniku. Cóż, Shi nie może się pokazywać na mieście. Pierwsza i ostatnia próba skończyła się obrażeniami wszystkich, włączając w to aktorkę, a banda fanów goniła nas aż do slamsów gdzie wtopiliśmy się w tłum meneli. Mówiąc 'my', mam na myśli siebie, dziewczyny, Deia i Kisame. A myśmy chcieli tylko kupić żelki i popcorn!
W sklepie wrzuciłam waniliowe i czekoladowe lody i już szłam do kasy, gdy w oczy rzuciła mi się pewna blond czupryna. I nie, nie mówię o Deiu, on pewnie znów bawi się w kuchareczkę. A wierzcie mi, gotuje okropnie. Nigdy nie tknę galaretowatej jajecznicy, nigdy!
Nim się obejrzała, czupryna zniknęła. Kilka razy jeszcze przeszłam sklep, rozglądając się i chodziłabym tak dalej gdyby nie jedna rzecz.
Bzz.Bzzz.
Podniosłam komórkę do ucha i włączyłam zieloną słuchawkę.
- Taa...
- Gdzie są lody!? - wydarła mi się do ucha Shi, aż przerażona podskoczyłam. Zerwałam się i pobiegłam do kasy, płacąc i biegnąc w stronę domu. Kiedy już wpadłam przez drzwi, sapałam jakbym uciekała przed psychopatą. Shi zabrała mi lody, posyłając tylko spojrzenie mówiące 'Jeszcze raz tak długo nie dostanę lodów, a stanie ci się krzywda'. Gdy tylko opuściła pokój wytknęłam jej język.
- Widziałam to kuźwa! - wrzasnęła, a ja zamrugałam zdziwiona i zamarudziłam pod nosem. Żebym ja, wnuczka samej Śmierci, musiała łazić po lody i wysłuchiwać jeszcze obelg za drobne spóźnienie! Ruszyłam po schodach do góry, nie racząc nawet uprzednio zdjąć butów i wpieprzyłam się do biura Liderkowi. Natychmiast tego jednak pożałowałam i wypadłam stamtąd jak torpeda, zamykając drzwi za sobą.
- Fuuuuuuj! - wydarłam się na całe mieszkanie. - Nie moglibyście tego kurwa robić gdzie indziej?! Albo chociaż nałożyć jakąś pierdoloną kartkę 'Nie przeszkadzać'?!
Szatanie, mam traumę do końca życia. Przynajmniej mieli jeszcze bieliznę i to było moje jedyne pocieszenie. Cofnęłam się od drzwi, krzywiąc się jak małe dziecko. Po chwili z biura wyszli Tosia i Pein, czerwoni aż po uszy i poprawiający ubrania. Liderek chrząknął cicho i pokazał głową biuro.
- Chyba nie myślisz, że tam wejdę. To pomieszczenie emanuje erotyzmem. - oznajmiłam oburzonym tonem. Tośka zwiała, zapewne chcąc oznajmić, że krzyczałam, bo [tu wstaw swoją wymówkę]. Bo przecież po co do cholery się przyznać, ze prawie uprawiała seks na biurku! W dodatku ze śmiertelnie poważnym Liderem, który za nic na świecie nie pozwoliłby sobie na takie spoufalanie. Prawda, Liderusiu?
- Aomi, nie przeginaj i właź do cholery do tego biura. - rozkazał Pein, robiąc mi przejście. Weszłam, rozglądając się podejrzanie. Kto wie, może trzyma tu jeszcze gołe prostytutki?! Pein warknął coś pod nosem i usiadł przy biurku. Ja odsunęłam swoje krzesełko i również usiadłam, przywdziewając maskę obojętności.
- Hidan przyjdzie za pół godziny do mieszkania Tobiego. Ty i on macie go uświadomić i wysłać do mnie,jasne?
Pokiwałam główką, znudzona do granic możliwości. Czemu tylko ja łażę? W dodatku z tym czarnowłosym, kawaii pacanem.
Osz kurwa.
Liderek otworzył szeroko oczy i zacisnął usta. Jego ciało zadrżało i po chwili schował twarz w dłoniach i wybuchnął śmiechem. Ja podniosłam się z oburzeniem i dwoma purpurowymi rumieńcami na ryju. Znaczy, zgaduje, że je miałam, bo strasznie mnie piekły policzki. Trzasnęłam otwartą dłonią w biurko i zmrużyłam wściekle oczy.
- Powiedz to komuś, a obiecuje, że wasze intymne spotkania zostaną upamiętnione i z pewnością zapamiętane przez całe Akatsuki. Zresztą, starucha Tsunade też będzie miała ubaw. - syknęłam jadowicie i wbiłam w Peina świdrujący wzrok. Dobijam targu? Oczywiście, przecież to się wydać nie może! Ogółem, to wszystko ta pogoda, ona mnie zmusza do tak destrukcyjnych myśli! Tak, mówienie o kimś kogo się nie lubi, że jest kawaii, to destrukcyjna myśl. Zwłaszcza przy facecie, który czyta w myślach. Możecie to sobie zanotować, bo to totalnie ważne.
- Nie zrobisz tego. - rzucił tylko Lider, na powrót przybierając poważny wyraz twarzy. Poruszałam komicznie brwiami i pomyślałam sobie, że możemy się założyć. Rudy warknął i skinął głową, widocznie zgadzając się na moje warunki.
- Czyli cichosza. - mrugnęłam do niego i odwróciłam się, skocznym krokiem opuszczając biuro. Przeszłam parę kroków po czym zamachnęłam się i kopnęłam kwiatka, który stoczył się po schodach i rozbiła się donica. Usłyszałam zrozpaczony jęk Zetsu, więc wyminęłam go, złapałam za kurtkę i wybiegłam.
- AOOMII! - usłyszałam za sobą i przyspieszyłam, omal nie wpadając pod samochód. Co to za kretynizm, żebym ja przed kimś uciekała. Musze odzyskać moc i godność! Zatrzymałam się i wyjęłam to bzyczące coś z kieszeni. Nie przyzwyczaję się do tego, no za nic w świecie!
- Ehm? - bo nie ma to jak twórcze i przemyślane przywitanie.
- Ao? - usłyszałam z drugiej strony głos Tobiego i znów oblałam się szkarłatem, przypominając sobie jak nazwałam go w myślach parę minut temu. A przecież nie mógł mi się podobać, nie mógł...choć chyba mógł.
Szatanowi dzięki, że mnie teraz nie widział! Bo musiałabym go z czegoś walnąć, a potem wmówić, że przywalił w latarnie. Sam, bez mojej specjalnej pomocy.
- No, czego chcesz? - spytałam wesolutko i odstawiłam telefon, strzelając sobie policzek. Ocipiałam, ocipiałam, przecież widuje go od jakiegoś czasu, więc co się teraz ze mną stało!? To z pewnością winą Tosh i Lidera. Spieprzyli mi psychikę! Cały ten świat wystawił mnie na jakąś śmieszną próbę. Powinnam zakupić sobie broń w najbliższym sklepie z tego typu artykułami. O ile tu takie są, bo ludzi jak na razie nie wydają się lubować we krwi i flakach na ścianie.
- Chciałem ci tylko podać adres. - zauważył rozbawiony, a ja zacisnęłam usta i wysłuchałam wskazówek dotarcia na miejsce. Oj, czekała mnie długa podróż. Przynajmniej mam kurtkę, nie zmarznę. Zresztą, co ja myślę o tak przyziemnych rzeczach? Powinnam teraz opracowywać swój genialny plan połączenia z Houkou. Niestety, nic nie przychodziło mi do głowy, żeby ten plan urzeczywistnić.
Po dobrych 15 minutach, przejażdżce w autobusie, pełnym spoconych i śmierdzących ludzi, w końcu dotarłam przed właściwy ..blok. Wydęłam usta, patrząc z podziwem w górę. Ale ogromny ten klocek z otworami! U nas takich nie ma, ciekawe czemu. Choć może to mało praktyczne, zeskakiwanie z takiego dach byłoby nieco durne. Normalnie usłyszałam w myślach głos Miyu 'W twoim stylu, głupi siwusie!'. Jak nic ukradnę jej w  nocy te sztuczne kocie uszy, ha! Chwilę zabrało mi stanie przed windą, szczerze kompletnie nie wiedziałam do czego służy. Dopiero staruszka, która przeszła obok mnie i nacisnęła guzik, zamykając drzwi, zmusiła mnie do natychmiastowego wepchnięcia się do środka. Aomi Hanai nie zamykają drzwi przed nosem! Nacisnęłam każdy guzik po kolei i jak się okazało, zatrzymywałyśmy się na każdym piętrze! Niestety, staruszka nie dość, że mnie opieprzyła to jeszcze wywaliła z windy na przedostatnim piętrze. Prychnęłam i rozejrzałam się, a następnie zapukałam do drzwi. Numer w końcu się zgadzał, nie?
Kiedy tylko drzwi się otworzyły rzuciłam w Tobiego swoją kurtką i przemknęłam obok niego rozglądając się ciekawie po mieszkaniu. Już po minucie miałam wszystko zwiedzone i rozgościłam się na kanapie w salonie, skacząc po kanałach w telewizji.
- Jak zwykle milusia. - usłyszałam sarknięcie i spojrzałam w stronę drzwi, gdzie o framugę opierał się czarnowłosy. Natychmiast przypomniałam sobie ostatniego harlequina, który znalazł się w moich łapkach dwa dni temu. Kurwa, nawet nie pytajcie dlaczego to przeczytałam! Kryzys wieku...mojego! W każdym razie od razu przypomniało mi się parę pikantnych scen. Tfu, fuj, po cholerę ja to dotykałam?! W normalnych warunkach kijem bym nie tknęła!
- Wątpisz w to? - rzuciłam, mrużąc wściekle oczy.
- Ależ skąd, gdzież bym śmiał. - sarknął, a ja aż otworzyłam szerzej oczy. Wcześniej na mnie nie naskakiwał, co go ugryzło? Zresztą, mało mnie to obchodzi. Przeskoczyłam na następny kanał i ha, znalazłam wiadomości. Nawet nie wiecie jak podnosi na duchu informacja, że ktoś gdzieś umarł. Ach, przynajmniej wiem, ze babcia nie próżnuje. Co się tak gapicie? Wciąż jestem wnuczką śmierci, więc nie widzę w moim zachowaniu niczego dziwnego, ot.
- Powinienem cię ostrzec. - Tobie usiadł grzecznie na fotelu z boku i wbił we mnie świdrujące spojrzenie czarnych jak węgiel oczu. Nie oderwałam wzroku od telewizora, pewna, że dziś jest ze mną naprawdę niedobrze. - Hidan widział cię jeszcze gdy byłaś siwa...
Nie powiedział nic dalej, bo warknęłam i spojrzałam na niego, ciskając oczyma błyskawicę. Ja nie byłam nigdy siwa! Miałam piękne, cudowne, jedwabne, bielutkie jak śnieg włosy. W którym kurwa miejscu były siwe?! Nie wypowiedziałam tych słów na głos, a jedynie łypnęłam ostrzegawczo pod nosem, na co ten uniósł ręce w geście przeprosin.
- Wymsknęło mi się. W każdym razie, teraz kiedy masz czarne włosy Hidan cię pozna. Byliśmy w szpitalu z Peinem i wiele wskazuje na to, że ..
Ding, dong. Nie lubię tych dzwonków rodem z brazylijskich tasiemców. Zbyt głośne i nudne. I ogółem jak ja mam się przyzwyczaić do normalnych domów, kiedy jak dotąd mieszkałam w psychiatryku i wielkim jaskini z głazem zamiast drzwi! Jako iż Madara nawet nie drgnął zerwałam się na równe nogi i skocznym krokiem ruszyłam do drzwi. Otworzyłam je na oścież i uśmiechnęłam się jak wdzięczna gospodyni. Zaraz jednak zrzedła mi mina i zostałam porwana w objęcia i przyciśnięta do czerwonej bluzy.Wydobyłam z siebie oburzony bełkot i postawiono mnie na ziemi. Dopiero wtedy zobaczyłam wzruszonego Hidana, który mierzył mnie od góry do dołu z troską.
- Siostrzyczko, gdzieś ty była tyle czasu?! Wiem, że mówiłaś mi, że będziesz znikać, ale cztery tygodnie bez chociażby telefonu? Jesteś okrutna, nie wiesz jak się martwiłem! - zauważył, czochrając mnie po włosach, a ja dalej nie mogłam się wyrwać z szoku. Czyli mówiąc konkretniej, zaliczyłam wstrząs krótkotrwały, acz wielominutowy. Na całe szczęście obok mnie pojawił się Tobi i przyciągnął mnie do siebie, patrząc na siwego z ognikami w oczach.
- Twoja siostra dużo mi o tobie mówiła. Przejdźmy może do salonu, będziecie mogli pogadać. - zauważył cierpliwym, aksamitnym głosem, co sprowadziło mnie na ziemię. Zaraz, stop. Ta prostytutka wiedziała, że Hidek Dzidek nazwie mnie siostrą. Zacisnęłam mocno zęby, jednak udało mi się uśmiechnąć do domniemanego brata i pokazać mu salon.
- Usiądź, przyniesieMY herbatę i ciasia. - mruknęłam słodko, ciągnąc mojego partnera, od misji of kurs, do kuchni. Usłyszałam jak siwy odprowadza nas przeszywającym, pytającym spojrzeniem, ale zignorowałam to. Zamiast tego puściłam nadgarstek Tobiego, co przyszło mi ku zdumieniu cholernie trudno, i skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Mów. - zawarczałam przeraźliwie i oparłam się o szafkę, oczekując na wyjaśnienia.
- Razem z Peinem dowiedzieliśmy się, że Hidan ma siostrę. Tu, w realnym świecie. I...nie wiem jak ci to powiedzieć. - powiedział zmieszany, odwracając wzrok.
- Lepiej powiedz, bo jestem na skraju wytrzymałości nerwowej. - oznajmiłam łamliwym głosem, który mnie samą zadziwił. Źle ze mną, oj źle.
- Tam u nas, w naszym świecie...też jesteś jego siostrą. Pein nie chciał ci mówić, wie o tym tylko sam Hidan i uznał, ze nie będzie psuł ci humoru taką wiadomością.
Właśnie w takich chwilach mam wrażenie, że powinnam dramatycznie paść na ziemie bez życia. Byłoby to wielce przyjemne odejść w takim momencie, ale niestety, z cudami to nie do mnie. Ja mam pecha, nie mdleje na takie wiadomości. Zaciskam tylko oczy, łapię się za skronie i klnę, bardzo brzydko i dużo. To mi pomaga jakoś się podnieść.
- Coś nie tak siostrzyczko? - usłyszałam nagle z drzwi i otworzyłam oczy, zmuszając się do uśmiechu. Nalałam wody, która na szczęście okazała się wrzątkiem, do kubków, wyjętych parę sekund wcześniej. Tylko herbatka i już mogłam podać jeden Hidanowi, przyglądając się jak ten mierzy Tobiego. Czarnowłosy zaś opierał się nonszalancko i wydawał się być znudzony zaistniałą sytuacją.
- Wszystko w porządku aniki. - oznajmiłam wesoło, parząc sobie język gorącą wodą. I dobrze, za te okropne słowa, które przeszły mi przez gardło! Tamten jednak nie wydawał się mi wierzyć i wciąż mierzył Madare, co już lekko zaczęło mi irytować. To o mnie tu miała być mowa, więc na mnie powinien patrzeć. Ach, ta moja próżność, nie?
- Dawno tak do mnie nie mówiłaś. - zauważył cicho, przenosząc na mnie troskliwe spojrzenie. Następnie skinął w stronę Uchihy. - Kto to jest? I co tu robi?
- Mieszkam tu. - wtrącił Tobi, uśmiechając się w dziwny sposób, którego nie potrafiłam zrozumieć. Westchnęłam, widząc jak Hidan zrobił się blady. Cóż, już zrozumiałam, Madara go bezczelnie prowokował. I to za pomocą mnie. Zacisnęłam usta i odwróciłam głowę w kierunku okna. Niech sobie gówniarstwo pogada, dorośli napiją się herbaty. Tak, mówię to ja, która niedługo skończy 17 lat!
- Dlaczego tu jesteś Aomi-chan? Myślałem, że mieszkasz tylko z koleżankami! - rzucił rozgorączkowanym głosem nasz jashinista, patrząc to na mnie to na Tobiego. Aomi-chan. Jak słodko. Bleh.
- Bo w zasadzie...
- Mieszka teraz ze mną. - wciął się czarnowłosy, a ja odwróciłam się i wyplułam herbatę do zlewu, otwierając szeroko oczy. Bez przesady, niech go prowokuje, ale w taki kit nie uwierzy nikt. Nawet taki skończony jełop jak Hidan! Przecież ja bym nigdy nie zamieszkała z facetem pokroju Tobiego, To elegancka, wyrafinowana prostytutka! Nic więcej, tfu. Ha, już widzę miny moich towarzyszek jak im zostanie streszczona ta sytuacja. Odstawiłam kubek, wzdychając. Już chciałam delikatnie sprostować, że śpię sama, żeby nikt nie pomyślał sobie Szatek wie czego, ale zostałam pociągnięta za nadgarstek i czyjeś usta znalazły się na mojej szyi. Zrobiłam zeza i wyzionęłam ducha. Nie no, dosłownie! Niemal widziałam jak wzlatuje i zanikam. W przebłysku, który trwał tyle co mrugnięcie, zobaczyłam korytarz. Tak dobrze mi zresztą znany, bo należący do babuni. Mogłam dokładnie określić co znajdowało się w nim. Drzwi. Po lewej i prawej. I obrazy członków klanu. Od najmłodszych, więc moje zdjęcie było gdzieś niedaleko. Na samym końcu salon. Z kominkiem, wygodną sofą i fotelami. Utrzymany w jasnych barwach, co zupełnie nie pasowało do ostrego temperamentu babuni.
- Aomi do cholery, co to ma wszystko znaczyć?! - wrzasnął siwy blondyn, wyrywając mnie z zamyślenia. Nawiasem mówiąc, dopiero przypomniałam sobie, ze jest teraz jasnym blondynem. Nie widać tego w świetle żarówek. Nawet nie drgnęłam, wciąż odchylając głowę do tyłu, choć miałam ochotę złapać patelnie i przyjebać porządnie Tobiemu. Tylko szkoda, że moje ciało odmówiło w tej chwili posłuszeństwa. Oddam do reklamacji...
Hidan złapał się za skronie i zamrugał parę razy, a ja niemal wyobraziłam sobie, jak przełącznik w jego głowie robi pstryk i zapala mu się tam światło, pokazując jaką ma okropną pustkę w tym łbie. Podniósł oczy, a ja kątem oka dostrzegłam, że jego włosy dostały jakiegoś srebrzystego blasku. Tfu, dzidek wrócił. Madara puścił moje ręce i odsunął się kawałek, więc skorzystałam z okazji i spierdoliłam na korytarz, wychylając tylko zza drzwi głowę.
- Gdzie ja jestem? - spytał siwus, przygładzając dłonią włosy. Następnie zauważyłam, że chwycił się za coś na szyi, czego nie było. - Zaraz...gdzie mój znak Jashina!? Kim ty jesteś, co ja tu robię, co to za rzeczy, co tu się dzieje, kurwa?!
Delikatnie zirytowana tymi wrzaskami wychyliłam się na ile mogłam i przywaliłam mu w czaszkę, tak, że odwrócił się i wbił we mnie mrożące spojrzenie.
- Kim wy jesteście? - spytał, mierząc mnie wzorkiem. Zboczony zboczeniec jeden. Jak on tak może, własną...Uśmiechnęłam się słodziutko i zatrzepotałam rzęsami przymilnie.
- Oni-chan mnie już nie pamięta? To ja, Ao-chan! - zaświergotałam i usłyszałam parsknięcie Tobiego. Mina mi zrzedła i wskoczyłam do kuchni, okręcając dłonią Hidana i wskazując palcem na czarnowłosego. - A ten skończony idiota to Tobi.
Jasninista wydawał się być zbity z tropu, więc pogłaskałam go po głowie, szczerząc się i przysiadłam na blacie obok Tobiego. Ten zaś zaczął dzielnie i cierpliwie tłumaczyć siwemu wszystko, zaczynając od tego gdzie jesteśmy, a kończąc na tym gdzie znajduje się wspólny dom. Hidan jak zwykle okazał się tępakiem, więc potem tłumaczyłam mu to ja.
- Wsiadasz do żółtego metalowego pudełka, wkładasz papierek do maszynki, słyszysz pstryk i wysiadasz kiedy po raz czwarty się zatrzyma. A potem krzycz, usłyszą cię. - mruknęłam, wzdychając ciężko. Oczywiście byłam pewna, że będę musiała zadzwonić do Shi, żeby odebrała idiotę z przystanku. Choć nie, lepiej Tosh. Bo na Shi napadną fani!
- A ty nie idziesz? - spytał, patrząc podejrzanie. Zagryzłam usta, starając się na normalny ton.
- Muszę opier..opieprzyć kretyna i poszukać w internecie jakieś miejsc, w których mógłby być portal. Tam u nas ciągle jest zajęty. - oznajmiłam rzeczowo i wyszczerzyłam się, uradowana własną bystrością. Tak, jestem niesłychanie skromna. Hidan wzruszył ramionami i poczochrał mnie po głowie. Wspomniałam, że obydwoje już przywykliśmy do faktu, ze jesteśmy rodzeństwem? Nie? To dobrze, bo to kłamstwo! Nie mogę tego znieść, taki bęcwał nie mógłby być moim krewnym. Nie, żebym nie ufała Liderowi (nie ufam), ale i tak spytam babci czy to prawda. Albo od razu mamy...
Zabawne, pierwszy raz o niej wspomniałam. Ale nikt nie chciałby wiedzieć jakie to wstrętne, stare, rozpuszczone babsko. Cóż, widzę jej uderzające podobieństwo do Hidana. Ciekawe w takim razie do kogo podobna jestem ja. Złapałam palcami za kosmyk czarnych włosów i skrzywiłam się. Nie mogę się doczekać, aż wrócą moje piękne kłaki. Mam nawet gdzieś fakt, że pod względem wyglądu dość ją przypominam. Znaczy tą babę. Choć teraz wyglądam raczej jakbym była z klanu Uchiha. Czarne włosy i oczy. Co za wstyyyd.
- Kiedy zaczniesz mnie opieprzać? - spytał Tobi, przyglądając się mi ciekawie. Wydęłam usta i odwróciłam głowę, dając do zrozumienia, ze nie jestem w zbyt dobrym nastroju. Madara zaśmiał się i poczochrał mnie po głowie, na co zaczęłam ciskać piorunami, machając rękoma na wszystkie strony. Otworzyłam usta, chcąc coś powiedzieć, ale zbił mnie z tropu wyraz twarzy tej prostytutki. Wydawało się, że cała ta sytuacja go niezmiernie bawi. Uśmiechał się tak szeroko, że aż ... pogubiłam się!
- Znów Pein będzie wymazywał nam wspomnienia twojej twarzy. Pewnie dostaniesz opieprz, że wciąż ją pokazujesz. - zauważyłam, kiwając wolno głową. Chłopak prychnął pod nosem i przewrócił oczyma.
- Znając życie i tak znów zmusisz mnie, żebym ją zdjął.
- Ja? Niby po cholerę mi widok twojej gęby!? - warknęłam, mrużąc gniewnie oczy.Czarnowłosy złapał mnie za podbródek i uniósł tak, że zmuszona byłam patrzeć prosto w jego hipnotyzujące oczy.
- Między innymi po to, żebym mógł patrzeć jak słodko się rumienisz. - oznajmił tonem, w którym nie trudno było doszukać się kpiny. Zagryzłam kurczowo wargę i odepchnęłam go od siebie, zsuwając się z blatu. Następnie popędziłam do wyjścia i schodząc cztery schodki na raz, postanowiłam..uciec? Nie, po  prostu to taktyczny odwrót! Bo przecież nie mogę pozwolić, żeby ten cham, prostak, bufon, idiota, ZBOCZENIEC mnie napastował!
Trudno było mi nawet pogodzić się z taką myślą, że gdzieś tam głęboko wewnątrz mnie (bardzo głęboko, baaardzo!) po...podo...no podobało mi się!
_________________________________________________________________________________
Hahaha. Nie bijcie, nie bijcie! Albo chociaż oszczędźcie twarz!
Nie, no dobra, powaga. Gomen. Z calego serca mówię, że jest mi przykro, że dopuściłam się takiego zaniedbania. A nie chciałam, przecież obiecałam, że tego nie zrobię. Teraz jednak wracam z prawdopodobnie bardzo odmiennym stylem pisma.
Zastanawiałam się, czy nie poprawić wszystkich pierwszych notek. Ale zrezygnowałam, to mi przypomina jak się rozwijałam, zaczynałam i uczyłam pisać. To naprawdę dla mnie ważne. Motywuje mnie, wręcz kopie w tyłek, za każdym razem gdy myślę, że już niczego się nie nauczę. Bzdura totalna, jakby to orzekła moja okaa-san.
Dedykuje? Oczywiście. Tyle, że sobie. Bo jednak wróciłam. Zasługuje na nagrodę, nie?
Oj dobra, dobra. Dedykuje jeszcze Reni ew. Arhaolin. Bo jestem pewna, że jakoś da radę przeczytać to coś XD
Wracam do blogowania. To chyba dobrze...prawda?
Miłego czytania.

Ah, wróciłam do domu~ 

Rozdział z dnia 26.06.2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy