Akatsuki Red Cloud Symbol Emblem

Ogłoszenia z dnia 17.10.2016 roku

Nie mówię żegnam, ale no... na razie!
Jesteście dziwni, jeśli jeszcze tu wchodzicie, więc przestańcie może, będzie mi łatwiej odejść na zawsze! ♥

20 listopada 2012

Rozdział 24


Wraz z pobudką nadeszło uderzenie bólu, który wydobył z mojego gardła charkot i jęk. Nienawidzę kaca, zwłaszcza takiego, który uderza we mnie jak fale na morzu - najpierw delikatnie, a potem kurwa z podwojoną siłą, ze spienionymi bałwanami i chuj wie co jeszcze! Owinęłam się prześcieradłem i wstałam z łóżka, podążając od razu do łazienki . Moja głowa, nigdy nie czułam się gorzej. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i puściłam biały materiał, który zsunął się po moim nagim ciele. Nie pamiętałam kompletnie wczorajszej nocy, nic, prócz tego, że byłam w barze. Musiałam na wpół przytomnie przyczołgać się do hotelu i rozebrać. Nic dziwnego, w tym pieprzonym kimonie bym nie zasnęła, nie ma tej wielkiej swobody ruchów jaką daje mi moja własna, prywatna i kochana piżama. Nim zdążyłam nic zrobić, a już zwymiotowałam do sedesu, a zaraz potem wstałam i, zadziwiające, zrobiło mi się jakoś lżej. Wzięłam chłodny prysznic i zrobiłam z prześcieradła sukienkę. Nie chciałam ubierać kimona, a moje ubrania, o ja głupia, wrzuciłam do śmietnika. Prowizoryczny strój amazonki mi wystarczy. Ale na wypadek gdyby komuś nie podobało się to, że chce zajebać wyposażenie hotelu, przywołałam kosę - jej rękojeść idealnie pasowała do mojej dłoni, co szalenie mi się podobało - i przecięłam nią powietrze, tworząc tunel. Nie mogę robić tego często z dwóch powodów.
Po pierwsze, zużywa to tyle chakry, że potem padam gdzieś bez życia na parę minut. Narażona na zjedzenie, zgwałcenie, wymizianie i molestowanie.
Po drugie, muszę przechodzić przez salon babci, a choć kocham ją jak diabli, to wkurwia mnie, że zawsze muszę w takich chwilach wyśpiewać jej wszystko co robiłam. Mimo to wsunęłam się w otwór i znalazłam w przytulnej poczekalni, w towarzystwie umarłych, demonów i upadłych. Czcigodne aniołki nigdy się tu nie pokazują, bo moja rodzina ma z nimi zawsze problemy. Wiecie jak strasznie nienawidzę tych pojebanych samarytańskich ciołków? Cała ferajna zerknęła na mnie i jednocześnie uniosła rękę/skinęła/fuknęła/odwróciła głowę *skreślić właściwe.
- Siema Aomi! - zaświergotała nagle mała dziewczynka, podbiegając do mnie i wieszając się na szyi. Zaraz jednak się odsunęła i zaskoczona powąchała prześcieradło, krzywiąc się z niesmakiem. Rzuciłam jej zaskoczone spojrzenie, ale ona tylko wykonała parę gestów rękami i nagle miałam na sobie czarne, krótkie spodenki i luźną bluzkę. Wyszczerzyłam się do niej wesoło, ale zbyła to i pociągnęła mnie do jedynych drzwi.
- Babuni nie ma, miała jakąś sprawę. Skąd wracasz? - spytała ciekawsko, wpychając mnie do salonu babci. Zawsze się zastanawiałam jak to możliwe, że jedne drzwi prowadzą w trzy różne miejsca. Cztery, jeśli doda się do tego główną siedzibę w Piekle. W każdym razie to dość dziwne, ale Levi zwykła mi tłumaczyć szybko, że drzwi po prostu wiedzą gdzie cię wysłać. Nie wnikam, to pewnie jakaś mniej przyjemna sprawa. Dowiem się pewnie jak przejdę na pełen etap śmierci.
- Z Festynu. - mruknęłam zgodnie z prawdą i wzruszyłam ramionami, chcąc podkreślić, że to mało ważne. Levi prychnęła i już w ciszy odprowadziła mnie do drzwi. Swoją drogą wypadałoby postraszyć nią kiedyś Lidera. Słodka, okrągła buźka, niebieskie oczy, złote loki. Ale Levi, jako skrót od Leviathan, powinno wam się kojarzyć z morskim, okropnym potworem, którym ta panna w rzeczywistości była. Córka mojej ciotki miała dar zmiany postaci, ale tylko w jedną formę - ogromnego, przerażającego potwora, który mógłby nawet nie zauważyć gdybyś nagle znalazła się w jego paszczy. Zerknęłam na uśmiechniętą twarzyczkę i poczochrałam ją po włosach, na co przez chwilę jej oczy przybrały martwego wyrazu. Nie lubiła tego, a ja uwielbiałam ją złościć.
- Dobra Levi, spadam! - rzuciłam i zniknęłam za drzwiami. Te, w przeciwieństwie do wcześniejszych prowadziły tam gdzie się chciało dostać. Także wypadłam z dziury w kuchni i podniosłam głowę, spoglądając na zdumionych Akasiów, jedzących papkę. Rozmiękłe płatki mogły być zarówno kupione ze sklepu, w co wątpiłam, lub zrobione z rozmoczonej tektury. Stawiam na drugie, bo Hidan wsypał tam całą zawartość cukierniczki.
- Co się kurwa gapicie, żreć i nie gadać! - rozkazałam, zbierając się z ziemi i zadzierając głowę. Dopiero wtedy doszły do mnie wrzaski i krzyki, a panowie podnieśli tyłki i przepchnęli się do salonu, by zobaczyć co się dzieje. Weszłam zaraz po nich i ujrzałam Shi, trzymającą Tsuki za włosy i szarpiącą nią.
- To jest mój budyń! - wrzasnęła, ale Tsu podcięła jej nogi i momentalnie wykrzywiła swoje ciało tak, by dobić Shi do ziemi kopniakiem. No super, laski się leją o budyń.
- Idę po kamerkę, un! - wrzasnął Deidara zachwycony, a Hidan zatrzymał go, łapiąc za kitkę. No, przynajmniej jeden przyzwoity, nie pozwoli by to krążyło po internecie.
- Przy okazji przynieś jakąś klatkę, nagramy to i sprzedamy!
Odwołuje. Yh, czemu to ja muszę o wszystko dbać?!

~***~

- Zniszczyłyście salon, wyrzuciłyście przez okno telewizor, spaliłyście kanapę, pobiłyście wszystkich członków, z naciskiem na Hidana, zdemolowałyście kuchnie, rozwaliłyście ścianę nośną, przez co cała siedziba to kupa kamieni i to wszystko przez jebany budyń?! - wrzasnął Pein, stojąc przed rozwaloną siedzibą i grożąc palcem dwój pannom - swoją drogą, kompletnie nienaruszonym. Wpatrywałam się w niego z zaciekawieniem, bo jak babcie kocham, nigdy tylu żył nie widziałam! A ta jedna tak pulsowała, jakby zaraz miała pęknąć.
- Stawiam, że ze złości mu stanął. - oznajmiła Miyu, siadając obok mnie na zwalonym drzewie. Tylko my jakoś wyszłyśmy z tej wielkiej wojny, nie licząc tych drobnych siniaków, jak na przykład ten mój na całe udo - uderzył w mnie spadający kamień, kiedy z dzikim i opętanym wrzaskiem skakałam w kółko. To dowód, że trzeba być bardziej ostrożnym. Zarechotałam wrednie i skinęłam głową, zgadzając się z nią. Tak, tak, Liderka to pewnie kręci. Spojrzał na nas jak wkurwiony basior i od razu odwróciłyśmy głowę, pogwizdując cicho.
- Aomi, z tobą też mam coś do omówienia. A ty Miyu musisz wyjaśnić mi jak długo zamierzałaś przemycać na lewo ten swój towar.
- Nic nie powiem, siłą tego ze mnie nie wydusić! - wrzasnęła Miyu, zrywając się na nogi, ale zaraz osunęła się pod wnerwionym wzrokiem Peina i zaczęła bawić się palcami. Akasie nie zwracali na nas uwagi, zbyt zajęcie zszywaniem się, doprowadzaniem do ładu i ratowaniem pozostałych przy życiu sprzętów. Spojrzałam na neko zainteresowana. Co można przemycać? Broń, narkotyki, leki, inne zagrażające życiu towary! Toksyczne substancje, takie jak ślina Kakuzu?! Organy do przeszczepu!?
- Dobra, może handluje na lewo rzeżuchą. - wyznała, a ja zjebałam się z drzewa do tyłu, nie powstrzymując przy tym głośnego przeklęcia. Tajna organizacja różowych skarpet jest lepiej zorganizowana niż my. Ba, są nawet znacznie groźniejsi! I mają fajniejszą chatę!
Lider wrócił do wydzierania się na dwie, obrażone zresztą, dziołchy. Najlepsze w tym wszystkim, że w końcu nikt nie zjadł tego czekoladowego budyniu. A co jeszcze lepsze - on należał kurwa do mnie! No, ale nim zaczęła zawalać się siedziba zmierzałam go zwinąć spod ich łapsk, co zakończyło się porażką. Rozglądnęłam się, skupiając wzrok na kolejnych członkach...organizacji. Zboczone cipy, a wy myślałyście, ze w krocze im się patrze?!
Deidara i Sasori wrócili ponoć z misji w nocy, a zaraz potem dostali wpierdol kapciem od szefuńcia. No cóż, niczego nie znaleźli prócz zniszczonej bazy Hebi. Teraz Dei odkopywał kawałek telewizora, najpewniej w duszy płacząc nad jego stratą. Itacz stworzył sobie z kamieni kąt do emowania, emorymowania i emo-samookaleczania. Ponoć wczoraj ktoś zwinął jego pamiętnik, a z dobrego źródła wiem, że tym kimś był stojący niedaleko Hidan. Po hugo, nie wiem. Jak już mowa o braciszku ten pewnie szukał lustra lub tubki żelu - był zbyt zaabsorbowany by można mówić o pomyłce. Jego partner (oczywiście do misji, choć kto ich tam wie) Kaku wylewał rzewne łzy, prawdopodobnie obliczając koszty przeprowadzki. Ale wypłatę i tak muszę dostać, bez jaj, mogłabym ich w przeciwnym wypadku pozwać!
Kisa siedział w miejscu, głaskając swoje małe, okrągłe akwarium, w którym pływała jego nowa dziewczyna - Glonojad. Nie wiem jak miała na imię, ale ja nazywałam ją mały śmierdziel. Czemu, sami sobie odpowiedzcie. Sasori naprawiał swoją niemal idealną buźkę, która teraz miała wyrąbaną dziurę w czole. Haha, można by tam coś schować! Najlepiej coś osobistego, jak kolczyk.
Przeprowadziłam w głowie wyimaginowaną rozmowę Peina z Sasorem. 
Widziałeś mój kolczyk? - spytałby Lider, zmęczony wielogodzinnymi poszukiwaniami.
Nie, nie widziałem. - odpowiedziałby Sas. Potem bla bla bla, Pein wypłakuje się na ramieniu, że zajebali mu kolczyk i wkraczam ja, z przygotowanym wcześniej tekstem:
Zajrzyj głęboko w swój umysł, Sasori. Przeszukaj zawartość swojej pustej głowy, może prócz próżni coś się znajdzie?Tak, przyjemna wizja. Zamrugałam i skrzyżowałam spojrzenie z czerwonowłosym, który był wyraźnie zniecierpliwiony tym, że się na niego gapię. Zmrużyłam lekko oczy i rozpoczęłam to co robię najlepiej. Walkę o dominację. Opuść wzrok, kukło, bo ja tego pierwsza nie zrobię. No dawaj, dawaj, obydwoje wiemy, że jesteś cienki w te klocki, maluszku. Kurwa, odwróć gło..jeeeest! Mamy medal, piękne panie, mamy medal! Uśmiechnęłam się triumfalnie i spojrzałam na Miyu. Zwinęła się w kłębek i zasnęła z kciukiem w buzi. Morderca bez sumienia, co? Ja pierdole, co za porażka. Podniosłam się i ułożyłam dłonie na jej bokach, by ją zwalić z drewna i dopiero teraz zauważyłam czyiś brak. Na tak, a gdzie maskmen? Wpadł do sokowirówki, czy co? Nie widziałam go od tej badziewnej groźby, która kazała mi trzymać się od jego spraw z daleka. Phi, już się usłuchałam.
- Hej Miyuuu. - mruknęłam przymilnie, a kocica natychmiast otworzyła oko, wpatrując się we mnie podejrzanie. - Co byś powiedziała na odkrycie pewnej tajemnicy?
Jej oczka rozbłysły, co przyjęłam jako zgodę na udział w moim chytrym planie. Podniosła się do siadu i z podnieceniem zaczęła mnie szarpać do przodu i do tyłu.
- Jaka tajemnica, kto, co, jak, mów! - kolejna zasada ninja - wykaż się cierpliwością nawet gdy rozpiera cię ciekawość. Nie martwcie się, Miyu jest beznadziejnym ninja.
- Dowiemy się co jest pod maską mandarynki! - szepnęłam wystarczająco głośno by słyszała, a ona zawyła z podekscytowaniem. Świetnie, teraz tylko znaleźć Tobiasza.

~***~

Chyba tylko Shi zyskała na przeprowadzce. Niesiona przez Itacza na rękach mogła spokojnie oddać się podziwianiem krajobrazu. Co zaś się tyczy mnie, Tsu i Miyu - musiałyśmy dźwigać torby w ramach kary. Niby onee-sama też dostała karę, ale że wstawił się za nią Łasica to byłyśmy bez szans. Ucipa jest pupilkiem Lidera odkąd Toshi zaginęła. Mam kolejny powód żeby ją zabić.
- Do cholery, czemu to ja dźwigam lodówkę?! Ona NIE działa! - wrzasnęłam wściekle, a Deidara rzucił mi spojrzenie typu 'co ty nie powiesz'. No tak, on niósł wannę. Niby fakt, że nie miała bocznej ściany nie przeszkadza, ale to, że Lider zrobił sobie z tego tron i kazał się nieść nie jest fajne. A dziś był wyjątkowo zły, więc wszyscy go słuchali.
Po czym poznać mrocznego lidera? Po tym, że cień pada na jego twarz i zasłania ją, mimo że jesteśmy w sercu pustyni, a w okręgu najbliższych pięciu mil nie ma drzewa. Nie wiem jak on to robi, ale to z pewnością nie jest normalne.
- Dźwigaj i nie pyskuj! - rzucił Pein, rozleniwiony w wannie jak na kanapie. Tsu warknęła i odrzuciła stół, siadając i krzyżując ręce na piersiach.
- Pierdolcie się, nie idę. Nie będę kurwa tego nosić. - wyraziła całe swoje zdanie, a Sasor zatrzymał się przy niej i kolanem pchnął ją w plecy, przez co i on poszybował tam gdzie stół. Miała pewnie przez to na myśli, że nie ma jej dotykać. Niestety, nawet ja tracę cierpliwość gdy temperatura przekracza 45 stopni, więc położyłam lodówkę, otworzyłam ją i wyjęłam wszystkie półeczki. Zaraz potem podeszłam do Tsu i korzystając z jej zaskoczenia podniosłam ją i wepchnęłam do lodówki, zaraz zamykając. Na sam koniec roboty wytarłam ręce w spodnie i podniosłam lodówkę, wracając do marszu bez żadnego słowa. Ominęłam zszokowane płaszczyki, nie darując sobie rzucenia im zirytowanego spojrzenia.
Niech wiedzą kurwa, wszystko ma swoje granice!
Nie wiem ile tak szliśmy, ale odezwały się moje odciski, więc na najbliższej górce z piasku położyłam lodówkę, wskoczyłam na nią i zaczęłam zjeżdżać w dół. Wyglądaliśmy trochę jak karawana, tylko bez wielbłądów i ręczników na głowie, a za to w czarnych płaszczach, porozpinanych na maska i ze sprzętami w rękach. Może się dziwicie - przecież to ninja, czemu nie wykorzystali sowy Deidary?
Tylko, że nasz mądry Dei przydupas zostawił worek z gliną w pokoju, a nie mieliśmy szans by się tam dostać. Także widzicie, to jest jego wina!
- Zamontuj w lodówce kółka! - usłyszałam z wnętrza białej komory i klasnęłam w dłonie. Ale pomysł, doskonały, epicki, cudowny, chyży i ogółem zajebisty!

~***~

Nie pytajcie jak zrobić brykę z lodówki, kuchenki mikrofalowej, dwóch krzeseł, biurka i stołu. Zwłaszcza, że jestem tak zajebista, że nie wiem. Po prostu, to wepchnęłam tam, to skręciłam, to potraktowałam jutsu, to tu to tam i tralalala - bryka. Tylko jak to zwykle bywa miejsca na 5 osób, a nas ...trochę więcej. Wsiadłam ja - kierowca. Miyu, jako nawigator, Tsuki, wciąż w lodówce, która teraz stanowiła nasz bagażnik, Shi - bo tak powiedziała i Pein. Bo tylko on wie gdzie kryjówka. Pomachałyśmy reszcie i ruszyłyśmy z piskiem opon, choć w tym przypadku powinnam powiedzieć - ze świstem piachu.
Nowa siedziba była mniejsza niż stara i wcale nie wydawała się być czystsza, choć nikt tu nie mieszkał. Znalazłam jednak największy pokój i ogłosiłam go 'własnością antypłaszyczkową'. Na szczęście pokoje były w miarę wyposażone, ale na razie musimy spać po dwie w jednym łóżku.
Żartuje, oczywiście, że nie będziemy tak spać. Przytaszczyłam razem z Tsu dwa łóżka i choć zrobiło się mniej miejsca to jednak o wiele fajniej jest mieć własne łóżko - a jacyś Akasie będą spać na ziemi. Zdążyłyśmy sobie usiąść, zdjąć buty i walnąć się na wyra, kiedy do pokoju wszedł nie mniej wściekły niż parę godzin temu Lider i pokazał na mnie palcem.
- Ao, do biura, reszta, za mopy i szorujecie.
Z ociąganiem wstałam i wyszłam za nim i dokładnie w chwili gdy zamknęłam drzwi rozległ się opętańczy śmiech, doprawiony słowami typu:
- Słyszałyście? On NAM kurwa każe sprzątać. Dobre, dobre, nie wiedziałam, że Lider jest komikiem!
Zachichotałam, ale zaraz Pein chrząknął, więc ucichłam i wdreptałam do jego gabinetu. Tam usiadłam nad krzesełku i z niecierpliwością czekałam co też jaśnie pan chce mi powiedzieć. Pamiętacie zasadę ninja o bezbronności? No, tutaj się nie bardzo przyda, bo Peiniasty wiedział, że nie jestem bezbronna. Ach, ta świadomość mojej wielkiej mocy, niemal dorównującej potędze skromności.
- Skończyłaś z tym psalmami na swoją cześć? - spytał oschle Lider, a ja uniosłam jeden palec.
- Jeszcze jedna. Oh Aomi, najwspanialsza z wszystkich, najsilniejsza, najpiękniejsza, najodważniejsza i najzabawniejsza z kobiet! Niech nam żyje najdłużej, żebyśmy mogli się zachwycać jej wdziękiem, oh, oh~ - zanuciłam w sobie znanym rytmie, a zaraz po tym występie pokiwałam głową, dając do zrozumienia, ze skończyłam. Szefo przeciągnął sobie dłonią po twarzy, najwyraźniej załamany. Zdał sobie sprawę, że nigdy nie dorówna mojej boskości.
- Zamknij się w końcu. - mruknął, a ja otworzyłam usta zbulwersowana. - Gdzie byłaś wczoraj?
- W wiosce. Na festynie. Ale było super! - oznajmiłam, wkładając w to przesadnie dużo radości, co nie wyszło naturalnie, więc dodałam już znacznie bardziej przyzwoitym tonem. - Schlałam się do nieprzytomności.
- Słyszałem. - rzucił tylko rozbawiony, ale zaraz zakasłał i zakrył dłonią usta. Nastąpiła cicha, bo ja nie miałam zamiaru wdawać się w szczegóły, których sama nie pamiętałam, a on najwyraźniej udawał, ze myśli. Ale mnie się nie da oszukać!
- To wszystko? To co, mogę wstać i sobie pójść? To wstaję. Idę do drzwi. Wych..
- Stop. - zatrzymał mnie, kiedy ułożyłam rękę na drzwiach i wzrokiem kazał usiąść na miejsce. Sapnęłam i wgniotłam tyłek w niewiarygodnie twarde krzesełko. Kurna, pewnie po to je tu dał, żeby nikt nie chciał tu siedzieć. Hmm, jego fotel wydawał się znacznie bardziej wygodny.
- Wiem, że byłaś w kryjówce Hebi. Uznałem, że nie ma sensu cię karać, bo i tak zrobiłabyś to znowu, ale chcę, byś powiedziała mi wszystko czego się dowiedziałaś.
Zacisnęłam usta i odwróciłam głowę. Ekstra, przypominać mi takie rzeczy. Zwłaszcza, kiedy akurat zdążyłam się oswoić z ta myślą, ze zdradą. Przekręciłam głowę i zamknęłam oczy, przypominając sobie całe spotkanie z Sasuke i Toshi. Nie pominęłam niczego. No, prawie, bo w moich wspomnieniach zabiłam tego potwornego szczura, a nie zwiałam przed nim na lampę. Bo co wychodzić na sierotę?
- Rozumiem. - stwierdził na koniec Pein, a ja wyszłam, nie czekając na jego przyzwolenie. Ciekawe czy Akasie już doczłapały tu? Pewnie legły gdzieś w wejściu i proszą o wodę. Hahah, przyniosę to od mopa! Pewnie będą zadowoleni, ale upewnię się, że przełknęli nim powiem skąd ją wzięłam.
Tak jak podejrzewałam, płaszczyki leżały na ziemi, w cieniu i zdychały - przyjemny widok.
Chociaż nic nie przebije furii w ich oczach gdy próbowali mnie dorwać i złapać za to co im dałam do picia. Niezapomniane chwile, aż chce się je uwiecznić na fotografii!
- AOMI! - wrzasnął Hidan, wymachując szaleńczo kosą. Ups?
_________________________________________________________________________________
Ha, idzie mi dość sprawnie, nie uważacie? Może i notki nie są powalające, no ale narzekać też nie możecie, bo daje wam je codziennie!
Albo dobra, marudźcie - będę wiedziała co mam zmienić!
Dedyk:
Dla Reni ew. Arhaolin za obrazek nachlanej w trzy dupy Aomi. Cudowny widok xD
Shi - bo mnie wspiera! XD

Rozdział z dnia 08.03.2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy