Akatsuki Red Cloud Symbol Emblem

Ogłoszenia z dnia 17.10.2016 roku

Nie mówię żegnam, ale no... na razie!
Jesteście dziwni, jeśli jeszcze tu wchodzicie, więc przestańcie może, będzie mi łatwiej odejść na zawsze! ♥

20 listopada 2012

Rozdział 25


Całkiem nieźle się urządziliśmy w nowej bazie. Co prawda Kakuzu wciąż omijał szerokim łukiem Tsuki i Shi,rzucając im rozżalone spojrzenia i ściskając swoją poduszkę - Mrs. Moneya. Tobi wrócił do organizacji z tygodniowym opóźnieniem, ale nikt go nie pytał gdzie był - jakby to kogoś obchodziło. Co prawda ja i Miyu wciąż obserwowałyśmy go nadmiernie rozszerzonymi patrzałkami, jakby miało nam umknąć coś ważnego gdy tylko mrugniemy.
Przez ten czas chodziłam na misje, zabijałam, kradłam, opierdalałam się i tak w kółko. Przynajmniej dopóki ja i Shi nie dostałyśmy polecenia by przyjść do biura. Dostałyśmy misję zabicia pewnej wielkiej damy, którego zleceniodawcą była jej córka - czyhająca na stanowisko matki. Niestety, kobieta posiadała pieprzony wisior, które zapewniał jej nieśmiertelność. Nie wiem czemu, ale kiedy o tym usłyszałam od razu przypomniałam sobie Hidana i jego naszyjnik. W każdym razie siedziałyśmy sobie właśnie w biurze Liderka, rozpierdalając wspólnymi siłami jego obrotowe krzesło, przynajmniej do tej chwili kiedy nie wpadł i nie obrzucił nas morderczym spojrzeniem. Odsunęłam się w kąt pokoju, a zaraz za mną Shi i pokornie słuchałyśmy przemowy o tym, że jego rzeczy się nie dotyka. Kiedy Nagato się już wygadał i rozsiadł w fotelu przez nasze zasmucone buźki przemknął psychopatyczny uśmieszek. Chyba nie sądziłyście, że go wysłuchamy i na tym się skończy?!
- Allah akbar! - wrzasnęła Shi, za pomocą jutsu przemieniając się w terrorystę, a potem wyskoczyłyśmy przez okno, spoglądając tylko na wielki wybuch. Godne zapamiętania - na gwiazdkę nie daje się psychopatkom zestawu małego terrorysty. Ani detonatora. No, może to drugie sama skombinowałam na targu, ale to i tak nie moja wina - nie powinni tego sprzedawać! Oni mi to wręcz wciskali do rąk. Stanęłam pod oknem Peina, patrząc jak ogień w biurze gaśnie. Chwilę potem usłyszałam piskliwy damski głosik, który na pewno nie należał do żadnej z dziołch.
- Trzeba skombinować jakieś C4. - mruknęłam niezadowolona, a Shi spojrzała na mnie z wyrzutem. Uniosłam jedną brew, a ona pstryknęła mnie w czoło.
- Miałaś wołać "Giń niewierny sukinsynie!' - zawołała.
- Oj, zapomniałam. Następnym razem! - obiecałam, ale w tej samej chwili ktoś podciął mnie i wylądowałam twarzą w trawie. Shi nie dała się już tak zaskoczyć i zaatakowała, ale zaraz została zablokowana i przygnieciona do ziemi kolanem.
- J-ja was kurwa pozabijam. - warknął Pein, plując się i charcząc. No dobra, może wybrałyśmy zły moment by przyczepiać do jego fotela ładunek wybuchowy, ale nie mogłam się doczekać by zobaczyć tych płomieni. Teraz wiem, że trzeba dać trochę więcej dynamitu i substancji zwiększającej palność. Podniosłam się na łokciach, patrząc na siostrzyczkę, która zerknęła kątem oka na Lidera.
- Mam cię pozwać o molestowanie? Złaź ze mnie i zostaw w spokoju mój tyłek. - rzuciła zimno i Peiniuś podniósł się, patrząc na nas z góry. Żeby się dowartościować zerwałam się i wskoczyłam na plecy Shi, która akurat kucała. No, teraz to znowu leżała, ale byłam już wielkości Peina i mogłam spokojnie zmiażdżyć go wzorkiem.
Zaraz jednak miałam kontakt czwartego stopnia z ziemią, bo Shi chyba poczuła się jak rączy rumak i zrzuciła mnie z grzbietu. Pein sapnął tylko i zaczął coś marudzić, że on nie ma ninja, że jego organizacja to banda idiotów, że on zbankrutuje i powiesi się na skakance. Same bzdury, rozumiecie.
- Wracając do tematu misji... - odwrócił się, a ja zobaczyłam jak mu się płaszcz od spodu przypala, czego nie zamierzałam mu mówić. Na moment też przestałam myśleć, by nie mógł się dowiedzieć dlaczego śmieje się jak głupia. - Shi, może pogadam z tobą.
- Taak, Aomi źle się czuje. To mów. - mruknęła, siadając i zdzielając mnie w głowę. Wydęłam usta obrażona i odsunęłam się od nich. Tak, bunt. Podczas gdy Lider oznajmił kiedy się spotykamy, gdzie idziemy i jak wygląda nasza ofiara jak zaczęłam liczyć liście na drzewach. Porównując słuchanie lidera z tym - obydwa zajęcia są równie pasjonujące. Doliczyłam się do liczby odcinków Mody na Sukces, gdy nagle Shi pstryknęła mi przed twarzą i zmusiła do wznowienia zabawy od początku. Tyle, że policzyłam do 10, a ona mnie szturchnęła.
- No co, kurwa?! Liście liczę! - wydarłam się, a dziewczyna pokiwała głową i pokazała mi zwój. Peina znów ogarnął mrok i nie widziałam jego twarzy, ale zniknął zanim zdążyłam spytać go jak to robi. No bo jaaaak!? Cóż, przynajmniej mam świadomość, że jeszcze się nie domyślił, że ten dym za nim to nie efekty specjalne.
- Jutro o 6 masz być przed siedzibą. - powiadomiła mnie Shi i podniosła się, podskakując w stronę ogródka. Nie, żeby coś, ale wygląda jak łania, zmierzająca do wodopoju. Dziwne skojarzenie, nie powiem.
Wstałam i skrzywiłam się, bo dopiero teraz do mnie doszło to co powiedziała siostra. Że o 6 mam być na nogach? Toć to środek nocy, jak ja mam iść na misję, mając pod oczami fioletowe wory? Z drugiej strony mogłabym wtedy pobawić się wampa, byleby nie takiego ze Zmierzchu - bo co to za wampir co nie pije krwi?! Rozejrzałam się dookoła, a następnie przygarbiłam, trąc łapka o łapkę.
- Aoś nie pozwoli zabierać drogocennego snu. Sen ważny, waaażny. - zaskrzeczałam cicho, a zaraz potem zarechotałam i uderzyłam bombą dymną o ziemię.
Normalni magicy znikają, ale nie ninja. Ninja krztusi się dymem, potyka o grabie, dostaje ze sprayu pieprzowego od jakiegoś szajbniętego mohera i z zapuchniętymi oczami wchodzi przez zsyp do domu. Choć mogę się co do tego mylić, ale to sprawdzony sposób.

~***~

Mój misterny plan udał się co do joty. Szatanie, kto by pomyślał, że wystarczy dosypać Shi do herbaty tylko cztery porcje leku usypiającego?! Dla porównania powiem wam, że o połowę mniejsza dawka powaliłaby nawet konia. Obudziłam się około 9, dość wcześnie jak na mnie, ubrałam się wygodnie, bo w końcu misja, wyczyściłam broń, zjadłam coś, zrobiłam kanapki i około 11 stanęłam nad łóżkiem śpiącej dziewczyny, wdziewając maskę smutnej dziewczynki.
- Onee-sama, czekam na Ciebie już 5 godzin! Obudź się w końcu! - wrzasnęłam jej tuż przy uchu, a Shi zerwała się, ukazując światu zaślinioną poduszkę. Cóż, efekt uboczny tabletek. Zerknęła na zegarek, zerwała się na równe nogi i popędziła do łazienki się ubrać. Wystartowałyśmy przez południem, a mój psychiczny umysł napawał się tym, że Shi ze cztery razy przeprosiła mnie za zaspanie.
- Wybacz Ao, kazałam ci tak wcześnie wstać, a sama spałam. - no, już pięć razy. Machnęłam ręką, ja - łaskawa i miłosierna, pocieszając ją, że musiała być bardzo zmęczona. Jaka ja jestem sprytna, taki ze mnie szczwany Żbyś! Poprawiłam plecaczek, gdzie znajdowały się wszystkie kanapki i termos. Pamiętacie, wspomniałam kiedyś, że prawdziwy ninja (czyli ja) może przetrwać misję, jedząc trawę i owady. Z tym, że potem trudno przestawić się na normalną dietę i nawet nie wiesz kiedy siedzisz obok żaby i wyczekujesz na muchy. Nie, żebym kiedykolwiek przez to przeszła, ale widziałam takie ...skrajne przypadki. Ruszyłyśmy w stronę rezydencji, gdzie przywitała nas córka naszego celu - Rika. Zaprowadziła nas do swojej komnaty, bo pokojem to na pewno kurwa nie było. Kto to widział, żeby sypialnia była większa od wszystkich naszych pokoi  razem wziętych?! Oceniła nas sceptycznym okiem i pokiwała głową na boki, wyraźnie zdegustowana naszym wyglądem. Najchętniej powiedziałabym jej coś do słuchu, ale ten, klient nasz paan!
Zresztą nie wyglądałam źle. Ba, idealnie pasowałam do wizerunku mordercy, jestem pewna, że w słowniku przy słowie śmierć lub rzeź znajdziecie moje zdjęcie. A pod słowem trans znajdziecie zdjęcie Deidary, ale to już inna historia.
- Lithium przygotuje wam stroje, jako moi goście musicie choć w najmniejszym stopniu prezentować się jak damy. - oznajmiła uroczo, a ja ściągnęłam brwi. Żeby jej nie ułatwiać tego zadania zachowywałam się jak buszmen. Buszwomen. Kurwa, nigdy nie ogarniam tych końcówek, a nie lubię wychodzić na faceta!
W każdym razie co chwila bekałam, drapałam się po tyłku i robiłam wszystko to co nie przystoi dobrze wychowanej kobiecie. Shi, ze wstrętem wymalowanym na twarzy, dała się umalować, ale gdy przeszli do ściągania z niej rzeczy musiałam się schować - zaczęła rzucać w pomocnice wszystkim co wpadło jej do rąk, nie przebierając w wulgaryzmach.
W końcu wepchnięto nas w sukienki i obydwie stanęłyśmy przed lustrami, wymęczone i upiększone. Nie wiem jak Shi, ale ja chyba dostałam kija do sukienki, bo nie bardzo mogłam się zgiąć, czy chociaż przygarbić. Syknęłam na jakąś dziewczynę, a ta pisnęła i odskoczyła. Chociaż jest mi niewygodnie, seksi bielizna wpija się w tyłek, gorset uciska i nie daje oddychać, a we włosach mam tyle spinek, że mogłabym z nich zbudować odrzutowiec, to muszę przyznać - wyglądam nieziemsko! No ale wiecie, ładnemu we wszystkim ładnie.
- Pięknie, moje drogie. Teraz mogę was zapoznać z moją mateczką. Jest bardzo nieufna, uważajcie. - zastrzegła na koniec, a jej głos się trochę zniżył, przechodząc do szeptu. Zrobiłam pierwszy krok i dopiero teraz zrozumiałam sens stwierdzenia - piękno boli. Drobnymi kroczkami, na szpilkach tak wielkich, że mogłabym nimi przebić czyjeś gardło - i pewnie wkrótce tak zrobię - wyszłam z pokoju i ruszyłam za Riką. O nie. Nie, nie, nie...
- Nie, nie! - wrzasnęłam, spoglądając na schody, idące spiralą w górę. Jak ja mam tam wejść, do chuja, w tej kupie materiału?! W tym namiocie, worku, spadochronie?!
- Damy radę, Ao! - wyjęczała Shi, wspinając się dzielnie po schodach. No to co mam zrobić, ruszyłam za nią. Krok po kroczku, nóżka do nóżki, trzymaj szmatę w górze, to nie zapląta się i nie polecisz w dół, by skończyć ze złamanym karkiem. Pocieszająca myśl.
~***~
Nie wiem co nie poszło zgodnie z planem. Poznałyśmy nasza ofiarę, uśmiechałyśmy się słodko, ale to widocznie było za mało. Coś podpowiedziało tej kobiecie, że my wcale nie jesteśmy tu by bawić się w picie herbatki z przesadnie małych filiżaneczek.
Może miał z tym coś wspólnego fakt, że w pewnym momencie, gdy nadepnęłam na ogon kotki, a ta mnie podrapała, ja wstałam i z dzikim wrzaskiem sięgnęłam po nóż, krzycząc:
- Zabije cię pokrako za te rajstopy!
Teraz jak o tym myślę, to z pewnością nie była moja wina. Po prostu miałam gorszy dzień (przez któregoś z Akasiów, sami wybierzcie), wszystko mnie uwierało, a dwie godziny prostego siedzenia wyprały mnie z resztek cierpliwości. No, ale ujawniłam, tfu, ujawniono nas i doszło do spektakularnej ucieczki pani domu, a na naszej drodze pojawili się wynajęci ninja - zabijacy. Cóż, my dwie na dziesięciu. Oni w wygodnych strojach my w kieckach. Widzicie tą ironie losu? Żebym ja, niezwykła i fantastyczna kunoichi nie mogła korzystać ze swych umiejętności przez SUKIENKĘ?! A mówiłam, że to zUo!
- Lepiej zejdź mi z drogi młokosie, bo jak zedrę z siebie tę szmatę to zadźgam cię nawet plastikową łyżką. - warknęłam w stronę najmłodszego ze wszystkich ochroniarzy, a ten zaśmiał się rozbawiony. Może nie wyglądam specjalnie groźnie, ale śmiać się ze mnie to tak, jakby powiedzieć 'Jasne, bardzo chętnie dam sobie uciąć głowę!' albo 'Hej, utop mnie!'. No bo jak ja mam traktować tą jawną prowokację?!
Rozdarłam z przodu kieckę, dając sobie trochę swobody i rzuciłam się na gnojka z pięściami, bo pod tymi fałdami w życiu nie znalazłabym kabury. Zamiast tego odsunęłam się i zdjęłam z nóg szpilkę, ale tamten zepchnął mnie nim zdążyłam wbić mu ją w gardło. Przez chwilę się szamotaliśmy, ale mój przeciwnik nagle padł na ziemię, a ja miałam tylko okazję patrzeć jak Shi skacze po nim na równie wielkich szpilkach co te moje. Biedak nie miał szans, dwa razy wbiły mu się w ciało. Resztę pokonałyśmy z większymi lub mniejszymi problemami, wychodząc z tych starć praktycznie w samych gorsetach i skrawkach materiału, zasłaniających gacie. Choć ja akurat z tyłu miałam dziurę. No, ale mogłam w końcu wyjąć kunai i nachylić się nad niedobitkiem, rozcinając mu gardło. Shi ruszyła w stronę bunkru, którym była sala balowa. Otworzyła drzwi z kopa i już miała wchodzić, gdy odbiła się i upadła. Zaciekawiona podeszłam bliżej niej, ale Shi nie zamierzała się poddawać - wstała i znów ruszyła, by ponownie odbić się od czegoś niewidzialnego. Pozbierała się i rękoma przejechała wzdłuż ściany.
- Nie wejdziecie tu! - usłyszałyśmy triumfalny ton gospodyni i spojrzałyśmy po sobie. No jasne, to nas na pewno zatrzyma na długo. Tylko czym było to TO?
- To bariera matki. Nie wejdzie żadna splamiona, jedynie czyste mogą przejść do środka. - usłyszałam zza pleców i spojrzałam na Rikę, która bezradnie rozłożyła ręce. No tak, czyli wejść mogą tylko dziewice. Jasnee... spojrzałam w stronę Shi i skrzywiłam się. Dziewczyna zachichotała cicho i zrobiła mi przejście, machając dłonią.
- No dalej, przechodź, czysta Aomi. - mruknęła, kładąc nacisk na czysta. Zazdrości, że to ja będę mogła dokończyć misję, a nie ona. Dumnym krokiem skierowałam się w stronę drzwi i uśmiechnęłam pod nosem.
Jakież było moje zdumienie gdy odbiłam się od bariery i wylądowałam na tyłku. Śmiech naszej niedoszłej ofiary rozniósł się echem po pomieszczeniu, a ja otworzyłam szeroko oczy - zbyt zszokowana by cokolwiek powiedzieć. Mowę przywrócił mi dopiero wzrok Shi, świdrujący i podejrzliwy.
- N-nie! To pomyłka! - wrzasnęłam, podnosząc się i znów próbując. I znów, i znów. Cholera! Co jest grane!?
- Bariera się nie myli. Nie jesteś dziewicą.
Wiecie, to nie tak, że jestem jakaś cnotka i czekam ze zbliżeniami na "tego jednego". Nie wierzę w te bzdury, nienawidzę mężczyzn, a na myśl o s..se..seksie dostaje drgawek. Brr, ble, fuj i wszystko inne. Miałam niesamowicie ambitny plan, by aż do śmierci zostać czystą. Żadnych uniesień miłosnych ani nic w tym stylu. Mam ku temu poważne powody, ale teraz podam wam ten, który cisnął mi się na usta już oda paru sekund.
- Jestem nieletnia, ktoś mnie zgwałcił, AAAAAAAA! - wrzasnęłam, wstając i biegając w kółko. Shi przewróciła oczami i wyjęła zza pończochy sztylet, po czym po prostu podała go Rice.
- Broń się jeśli będą chcieli zrobić ci krzywdę, ja i Ao znajdziemy inne wejście. - oznajmiła poważnie, łapiąc mnie za ramię i pomimo histerii ciągnąc za sobą. Jakbym w takim stanie w ogóle była przydatna. Rzadko płacze, ale teraz ledwo wstrzymywałam łzy, mające potwierdzić jak bardzo jestem...wkurwiona. Znajdę tego bydlaka, który odebrał mi cnotę, znajdę i przerobię na kiszone ogórki. Mówię serio - wsadzę gnoja do słoika. Jak się przydusi to go posiekam i posypię solą. Zachichotałam złowieszczo, a Shi spojrzała na mnie jak na psycholkę. Którą byłam, jestem i zawsze będę!

~***~

Nie za bardzo kojarzę co działo się później. Znaczy niby wiem, a jednak nie jestem pewna, czy to nie moja wybujała wyobraźnia działała na moją niekorzyść. Rika odcięła pałac od reszty kraju, by jej matka nie mogła ogłosić zamachu stanu. Shi z początku stała w lesie, rozglądając się za jakąś inspiracją, a potem zerknęła na mnie i nad jej głową zaświeciła żarówka. Nie wiem co zobaczyła, ale wiem co ja robiłam. Otóż wykopałam piękną, prostokątną dziurę - w sam raz żeby zmieścić w niej dorosłego człowieka. Już chciałam do niej wskoczyć i się przysypać, by nabrać nieco umarlakowatego swądu, gdy dziewczyna przywiązała moją nogę do swojej, a następnie łopatą z chakry zaczęła kopać tunel. Choć jęczałam i wierzgałam nogami to i tak sunęłam za nią i to dosłownie, bo Shi poczuła chyba jakieś pokrewieństwo z kretami i zapierdalała jak głupia.
Nagle wyskoczyła, a ja razem z nią, pociągnięta dość mocno za kostkę. Shi rzuciła się jak lwica na nasz cel, a ja zgrabnym ruchem odwiązałam sznurówkę z nogi. Byłam pewna, że da sobie radę, zwłaszcza gdy przed moim nosem przeleciał wisiorek - jedyna broń tej paskudnej baby. Podniosłam się i rozejrzałam. No tak, to było sensowne. Kobieta złożyła pieczęcie na suficie, tworząc półokrągłą barierę. Niestety, musiałaby umieścić choć jedną pod ziemią by być w pełni chronioną, ale jako, że nie była prawdziwym ninja (jak JA), to na to nie wpadła. Olewając fakt, że tuż za mną toczy się walka z użyciem pazurów, zębów i szarpania za włosy, przeszłam się po sali, dezaktywując wszystkie pieczęcie. Zmęczona tym zadaniem usiadłam na tyłku i zaczekałam, aż moja towarzyszka, umorusana cudzą krwią na ubraniach i twarzy, nie stanie obok mnie i nie pokręci głową z westchnięciem.
- I tak zmuszę cię do spowiedzi. - mruknęła, a ja spojrzałam jej prosto w oczy. Niestety, w tym przypadku bardziej dominująca okazała się Shi i spuściłam głowę, rozeźlona. Rika wpadła do sali, a zaraz potem spojrzała na nas przerażona i wbiła sobie sztylet w brzuch. Upadła na klęczki, ale zaczęła sunąć w stronę matki. Uniosłam brwi, zadziwiona, ale rzuciła nam tylko zirytowane spojrzenie, układając usta w jedno słowo. No super, jeszcze ich nam brakowało. ANBU.
Zerwałyśmy się i uciekłyśmy podziemnym tunelem, ale okazało się, że czekali na nas po drugiej stronie. Wystrzeliłam w górę i wylądowałam na nogach, przybierając kolejno pozycje ninja. Bo musicie wiedzieć, że każdy szanujący się ninja ma pozycje bojowe.
- Na lwa, na tygrysa! - wrzasnęłam, wymachując łapkami i rycząc. Zaraz potem stanęłam na jednej nodze i rozłożyłam ręce, niby skrzydła, czyli flaming. Niestety, z utrzymaniem równowagi u mnie ciężko, ale jestem tak sprytna, że nim jebnęłam o ziemie wrzasnęłam:
- Na pancernika! - i skuliłam się w kulkę. Shi wybuchła śmiechem, a mi momentalnie w gardle stanęła kanapka, jaką zjadłam jeszcze w drodze. Z serem. Kocham ser. Księżyc mógłby być z sera, złowiłabym go na wędkę i wybudowała serowy dom. Z serowymi drzwiami, oknami, kanapą, poduszkami...o czym to ja mówiłam?
Przypomniałam sobie w chwili, gdy podbiegłam do krzaków i zhaftowałam się.
- Na pawia, kurwa. - sarknęła Shi i odgarnęła mi włosy z czoła. - Co się tak patrzycie, przynieście jej wodę! No już, ruchy do cholery! - warknęła na ANBU, a jeden z nich na serio jej posłuchał i dostałam wody. Zaraz potem usłyszałam odgłos uderzania kogoś w głowę.
- Key, nie jesteśmy tu by im podawać napoje! - zgromił młodego, a ten się skulił. Przynajmniej to zobaczyłam, kiedy już pozbyłam się zawartości żołądka. Podniosłam się z ziemi i skinęłam do towarzyszki głową, zaraz wyjmując z kabury kunai.
Nie myślcie, że wystarczy jeden paw by mnie wyczerpać. Rzuciłam się w stronę ANBU, zaciekła morderczyni w pełnej odsłonie. Opisywanie walk, gdy wszystko trwa ułamek sekundy jest niesamowicie ciężkie. Opiszę wam zatem dźwięki, jakie były obecne w czasie walki.
Ziuuu. Chlast. Szszszsz. Kurwa! Wsz! Boing, hop, ajaaaa!
Tak w skrócie. W każdym razie udało mi się powalić dwóch, ale kobieta w masce całkiem nieźle mnie już sponiewierała. Nie byłam pewna, czy to kobieta czy nie, bo płaska jak deska, mięśnie jak facet, a uda grube jak salcesony. Ale kiedy rozwaliłam jej maskę, będącą twarzą lisa - ujrzałam delikatne rysy i duże oczy. No, to musiała być baba! W każdym razie byłą medykiem, bo w pewnym momencie jej dłonie otoczyła niebieska poświata i nim zdążyłam mrugnąć przykładała ją do mojego brzuch, najprawdopodobniej chcąc sprawić mi mnóstwo cierpienia. Przymknęłam powieki, gotowa na falę bólu, ale nic takiego nie nastąpiło - zamiast tego po otwarciu oczu ujrzałam kobietę stojącą paręnaście metrów przede mną.
- Nikita, na co czekasz?! Czemu nie atakujesz? - wrzasnął jeden z Anbiaków, a ona tylko pokiwała głową i skrzywiła się, robiąc krok do tyłu.
- Nie będę z nią walczyć. - szepnęła, jednak ją doskonale usłyszałam. No tak, ona może nie walczyć, ale ja będę! Uniosłam dłoń i czekałam, aż kosa się zmaterializuje. Zaraz po tym na moich ustach wykwitł drapieżny uśmiech, a ja zapragnęłam zrobić z niej warzywko. Oj tak, Aoś propaguje zdrowie! Gadaj do buraków, lub z ludzi kiszone ogórki i ogółem przerabiaj wszystko na warzywka!
- Dlaczego?! - krzyknął jakiś z jej kompanów, a ja wystartowałam z miejsca, szykując się do zdewastowania jej tej damskiej buźki.
- Bo...
_________________________________________________________________________________
Hhahahahahaha! Proszę, jestem wredna i przerywam w tym momencie. Możecie się zastanawiać dlaczego, nikt wam nie broni. Ale dowiecie się pewnie dopiero weekend, może trochę później. *kocha ucinać coś w połowie*
No, proszę bardzo, możecie być ze mnie dumni! Nadgoniłam za parę miechów, jeśli wziąć pod uwagę, że miałam dawać raz w miesiącu o.O
Enjoy!

Edit. Na prośbę Shi dzień wcześniej xd
I kochana, ja wiem, że ty jesteś przejawem dobra, taaaak. o.O

Rozdział z dnia 08.03.2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy