Akatsuki Red Cloud Symbol Emblem

Ogłoszenia z dnia 17.10.2016 roku

Nie mówię żegnam, ale no... na razie!
Jesteście dziwni, jeśli jeszcze tu wchodzicie, więc przestańcie może, będzie mi łatwiej odejść na zawsze! ♥

20 listopada 2012

Rozdział 26


- Bo...
Nim zdążyła powiedzieć słowo więcej jej głowa poturlała się po ziemi, odbijając parę razy. Przekręciłam kosę w dłoni, tak, że ostrze było teraz przy ziemi i stanęłam bokiem. Zaraz potem wykonałam zamach i przyłożyłam dłoń do czoła, obserwując jak ta prowizoryczna piłka wpada do kosza na śmieci.
- Dołek! - wrzasnęłam wesoło. Uśmiechnęłam się szeroko, zadzierając do góry brodę i zerknęłam na jednego z jej towarzyszy, który wściekły rzucił się w moją stronę. Odskoczyłam do tyłu, a on, ku mojemu zdumieniu, uniósł martwe ciało i zamknął oczy.
- Zapłacisz mi za to, morderczyni. - oznajmił poważnie, a ja wzruszyłam nonszalancko ramionami. Tsa, to ta chwila, w której mam się przejąć? Parsknęłam, ale nim zdążyłam w jakiś sposób skomentować to zabawne postanowienie oni zniknęli, zapewne by opłakiwać zmarłych kolegów. Łajzy, dobry ninja nie przerywa zadania ze względu na śmierć kolegów. Kto ich szkolił?! Papa Smerf?!
- Co ona miała na myśli? - spytała Shi, wycierając krew z rąk w spodnie i przeciągając się jak kot po drzemce. Obróciłam broń, manewrując palcami jak prawdziwy mistrz, i wycofałam ją. Wiecie, strasznie niewygodnie nosiło się ją na plecach - nigdy nie rozumiał dlaczego Hidan nie wpadł na ten pomysł co ja. Pewnie ma to coś wspólnego z tym, że jest dość tępy i ciężko myśli. Aż trudno doszukać się między nami innego podobieństwa prócz wyglądu.
Wracając do tematu, ja swoją kosę trzymałam w tatuażu na nadgarstku. W każdej chwili mogłam ją przywołać dzięki drobnej pomocy paru trupów. To było o tyle wygodne, że nie musiałam czekać nieskończenie dużo czasu aż taki Heniek ruszy martwy tyłek do magazynu broni, a potem przejdzie przez bramę do świata żywych.
- Może doszukała się w moim żołądku wczorajszej kolacji i ją zemdliło? - rzuciłam, ale zaraz potem wzruszyłam ramionami, dając do zrozumienia, że to mnie zresztą nie obchodzi. Oblizałam wargi i pociągnęłam siostrzyczkę za nadgarstek, kierując się w stronę rezydencji. Musiałyśmy odebrać zapłatę i upewnić się, że nasza klientka została opatrzona. Co prawda gdyby nawet zmarła mogłabym wezwać tu jej zimne ciało, by wypisała czek, ale po co bawić się w te techniki? Zwłaszcza, że ona nie należała do świty ofiarowanej mi przez babcię. Moi słudzy byli leniwi, śmierdzący i panicznie bali się gniewu prawdziwej Śmierci. Rozumiecie, mogłam zawsze powołać się, że jak tylko przejmę interes to ześlę ich do najgorszego miejsca jakie znajdę - to działa na trupy pobudzająco.
- Ta, może to to. - odmruknęła tylko Shi, najwyraźniej nie dając wiary w moje słowa. Cóż, ja sama nie byłam pewna o co chodziło tamtej kobiecie, wydawała się zbita z pantałyku. Wolałam się jednak nie dowiadywać za dużo, za bardzo martwiłam się, że nie spodobałoby mi się to co chciała powiedzieć. Wiecie, mogę wszystko wytłumaczyć na swój sposób. Wymioty to niestrawność, co pasuje choćby ze względu na brzaskową stołówkę, która jest trzecim co do wielkości miejscem, w którym masowo umierają ludzie. Pierwsze to wojna, a drugie szkoła. No, może przegięłam z tym drugim, ale sama się przekonałam, że tam wszystkie moje szare komórki powoli gniły i popełniały samobójstwa. Emo komórki.

~***~

Przez całą drogę powrotną Shi nie odezwała się nawet słowem. Byłam pewna, że miała do mnie żal o to, że nie powiedziałam jej o "moim bujnym życiu seksualnym". Aż mam dreszcze na samą myśl, że mogłabym prowadzić takie życie! Starałam się to zignorować, w końcu sama też musiałam przemyśleć parę rzeczy. Przede wszystkim jedną mało istotną kwestię, którą nie zaprzątałam sobie głowy aż do chwili gdy zmuszona zostałam do zatonięcia we własnych myślach. A mianowicie:
Kto mnie kurwa zgwałcił!? I kiedy!? I czemu!?
Dobra, najpierw odpowiedzmy sobie na drugie pytanie. Zazwyczaj jestem bardzo ostrożna i czujna...no, przynajmniej w większości przypadków. Przy tym śpię w pokoju z dziewczynami, a żadna z nich prawdopodobnie nie jest transwestytą i mnie nie zgwałciła. Więc kiedy spałam w siedzibie na pewno byłam bezpieczna. I ogółem za dnia też raczej byłam tam bezpieczna, Pein by chyba nie dopuścił do odebrania mi cnoty, bo wie, że rozpierdoliłabym go w drobny mak
Jakby nie patrzeć Houkou też nie pozwoliłby, by ktoś mnie wykorzystał, więc muszę podejrzewać, że byłam wtedy pijana. Kiedy ja ostatnio byłam pijana? Tego dnia gdy byłam w siedzibie Hebi i jakiś tydzień temu, choć w drugim przypadku do końca zachowałam świadomość i wiem, że położyłam się do łóżka w siedzibie. Pozostaje wypad do wioski, wtedy gdy chodziłam w Yukacie.
No tak, jestem tak seksowna, że odsłaniając więcej ciała skusiłam paru pedofilów i gwałcicieli. Urocze jak cholera.
Idąc tym tropem mogłabym ustalić osobę, gdyby nie jeden mały problem. Byłam tak schlana, że nie pamiętam niczego z tamtego wieczoru. No, może prócz baru. I faktu, że miałam potem smaka na buraki. Skup się Ao, musiałaś pominąć jakiś szczegół, na pewno coś zarejestrowałaś!
Nie zdążyłam jednak pomyśleć czym mogło być TO, bo weszliśmy do siedziby i powitała nas grobowa cisza. Uniosłam brew i zerknęłam na Shi, ale ta już ruszyła w stronę kuchni. Podreptałam za nią i ujrzałam Miyu, siedzącą na blacie i nucącą marsz pogrzebowy. Bawiła się lakierem, malując białe czachy na czarnej już warstwie. Chyba nie była w nastroju, jej ręka tak się trzęsła, że trafiała we wszystko prócz paznokcia.
- Miyu? - spytałam cicho, przekrzywiając głowę, a ona tylko zerknęła na nas kątem oka, wyginając usta w dziwnym grymasie. Zaśmiała się z goryczą, po czym pokręciła głową i odstawiła lakier na stół. Podeszłam do niej i pomachałam jej ręką przed oczami. Złapała mnie za dłoń i opuściła ją w dół.
- Tsuki odeszła z organizacji. - oznajmiła spokojnie, a ja stanęłam jak wryta. To normalne, że nie chciałam wierzyć w to co mówi kotowata, w końcu nie tak dawno opuściła mnie pierwsza osoba, która śmiała nazwać się moją przyjaciółką, a teraz następna, równie mi bliska, opuszczała Akatsuki.
- Dlaczego? - spytała Shi, układając dłonie na biodrach. Miałam dziwne wrażenie, że to jej nie rusza, ale mogłam się mylić - siostra była doskonałą aktorką. Miyu wzruszyła ramionami i zsunęła się z blatu, bez słowa wychodząc. Shi przygryzła wargę i spojrzała na mnie.
- Idę pogadać z Peinem. - wyrzuciła z siebie i wyszła z pomieszczenia, zostawiając mnie całkowicie samą. Sapnęłam z rozdrażnieniem i pokręciłam głową, nie wiedząc za co się chwycić. Świetnie, jak tak dalej pójdzie moja mała grupka, co do której miałam wielkie plany, rozpadnie się i zostanę tylko ja! A bez wiernych sług nie zawładnę światem, co najwyżej podbije warzywniak! Trzeba to wszystko ogarnąć, a tylko ja jestem prawdziwie zajebistym ninja by móc tego dokonać.
Już miałam zwoływać zebranie, używając przy tym słów 'patrzcie, darmowa wyżerka!', gdy w mojej głowie pojawił się strzępek obrazu. Jak kawałek zdjęcia, trochę rozmazane ale wystarczająco wyraźne bym rozpoznała kąt pokoju, w którym obudziłam się dzień po chlańsku. Znajdował się tam materiał, tak dobrze mi znany i widziany każdego dnia.
Płaszcz Akatsuki.
Tylko że ja tamtego dnia nie zabrałam płaszcza.

~***~

Wszyscy siedzieli znów przy jednym stole, w milczeniu jedząc zrobione przez Itasia klopsiki. Oczywiście ja tylko dłubałam widelcem, rozglądając się morderczym wzrokiem po twarzach zebranych pajaców. Jeden z nich przyczynił się do zniszczenia mojej biednej psychiki i sprowadził na mnie lawinę problemów - zamierzałam znaleźć gnidę i wdeptać w ziemię jak zużytego papierosa. Akasie chyba wyczuli moją zabójczą aurę, bo unikali jak na złość mojego spojrzenia, przez co nie mogłam się upewnić, który ma coś na sumieniu. Jedynie Pein, zajadający się klopsami jakby go przez kilka tygodni głodzono, wydawał się być bardzo wesoły. Shi również nie zdradzała braku humoru, co chwila coś mamrotała pod nosem. Miyu najwyraźniej irytowała Deia, bo ten siedział cały spięty i nawet nie śmiał się ruszyć. Podejrzewałam, że do jej buta, zawieszonego dokładnie przy jego kroczu, przyczepiony był sztylet. Biedny mały transik nękany.
Wsunęłam sobie kawałek pyra do ust i przełknęłam, po czym otworzyłam szerzej oczy, czując jak kartofelek wspina się po moim przełyku, by wrócić tą samą drogą. Odsunęłam się i niby spokojnie podeszłam do szafki, z której wyjęłam śmietnik - a zaraz potem do niego zwymiotowałam. Wytarłam usta w papierowy ręcznik i wróciłam do stołu, odprowadzana przez zdziwione spojrzenia.
- No co!? Te ziemniaki są obrzydliwe. Surowe. - syknęłam, znów mordując wzrokiem, na co płaszczyki kolejny raz wbiły oczy w talerze. Jedynie Shi kopnęła mnie pod krzesłem, dając jasno do zrozumienia, że ona nie wierzy w to co mówię. Jeszcze gdy zbierano talerze do mycia - dziś mył Kaku - cały czas mnie obserwowała uważnie, jak gdybym miała zrobić coś głupiego jak tylko odwróci głowę. Wyszłam pierwsza, nie mogąc tego znieść, ale dorwała mnie w połowie drogi do pokoju, szarpiąc za rękę.
- Aomi, jedziemy do Lil. - oznajmiła tonem nie znoszącym sprzeciwu, a mnie nie pozostało nic innego jak zrobić minę oburzonego przedszkolaka i ruszyć za nią. Przed siedzibą czekała już na nas Miyu, z deiową sową. Wyszczerzyła się i wskazała głową na ptaka.
- Deidara mi go ulepił. Powiedział, że będzie mnie słuchać. - stwierdziła z dumą, a ja tylko przewróciłam oczami. Jasne, mnie też by słuchało. W końcu ta glina słucha tylko bab, czego żywym przykładem jest blondyna! Nie miałam jednak zbytnio sił by ją wyśmiać, pozbywanie się wciąż jedzenia z żołądka jest wyczerpujące. Wsunęłam się na sowę i położyłam wspak, przymykając oczy. No, krótka drzemka, podczas której będę słyszała o czym mówią, podczas gdy one będą myśleć, że nie słyszę! Opanowałam to do perfekcji, bo wyborowa ze mnie kunoichi.
Niestety, nie pomyślałam o tym, że zasnę jak zabita, przez co własne chrapanie zagłuszało mi ich rozmowę. Wyjebiście, nie ma co.
Kiedy nagle poczułam uderzenie w policzek natychmiast zerwałam się, zaciskając dłoń i wymierzając sierpowego prosto w dziób śmiałka. Kiedy jednak okazało się, że to Shi jęczy na ziemi, trzymając się za policzek, trochę pożałowałam tego co zrobiłam. Ale tylko trochę, raz na jakiś czas wypada komuś przywalić. Dla przykładu komuś, kto zmusza cię do latania na glinianej sowie, podczas gdy ty masz odruchy wymiotne na sam widok jedzenia.
W drzwiach powitała nas Lil, która pociągnęła mnie od razu w stronę laboratorium, mówiąc jak to marnie wyglądam i jakie mam wielkie wory pod oczami. Jak jej przyjebie to też będzie miała fioletowe, jak babcie kocham zrobię to jeśli ona się nie zamknie!
- Hej Lil, a ty dalej wierna temu swojemu okularnikowi? - spytałam złośliwie, a ona od razu się zarumieniła, kiwając głową na boki. Nagle przysunęła się do mnie, uśmiechając się delikatnie.
- Jasne, że jestem mu wierna. Ale tak troszeczkę, czasami go zdradzam.
Przystanęłam zaskoczona, a na mojej twarzy wymalowało się znane wszystkim WTF?
No bo przepraszam bardzo, czy tylko ja zauważam, że to przeczy samo sobie? Albo jesteś wierny, albo zdradzasz. Rozumiem kobiety, które zdradzają mężczyzn, w końcu nie da się ciągle trwać przy jednym kutafonie - ale to nie jest wierność! No, chyba że ja mam jakieś inne pojęcie wierności.
- Lilu, wiesz czemu twój mózg jest wielkości ziarnka piasku? - wrzasnęła Miyu, doganiając nas i z entuzjazmem wpatrując się w byłą współlokatorkę. To właśnie po tym wzroku poznałam, że myślała nad jakąś obelgą przez całą drogę, wysilając swoje dwie nędzne szare komórki, z których żadna nie była przystosowana do tego typu przedsięwzięć. W końcu jedna odpowiadała za szukanie posłania, a druga za zdobywanie pożywienia. Zerknęłam na nią z pobłażaniem, czekając aż strzeli jakimś super tekstem. Niech się dziecko cieszy, może nawet na chwilę wyszczerzę mordkę, żeby jej zrobić przyjemność.
- Noo, czemu? - spytała Lil, wzdychając. Właśnie w tej chwili najbardziej przypominała tą zaspaną dziewczynę, którą poznałam jeszcze w psychiat...znaczy w wariatk...kurwa, w zakładzie specjalnym!
- Bo ci spuchł! - odparła Miyu i wybuchła tryumfalnym śmiechem, widząc nasze zdziwienie. Ugryzłam się w język, ale niestety, nie powstrzymało to głupiego chichotu, jaki wydobył się z mojego gardła i kazał zwinąć mi się w kulkę na ziemi.
Kiedy doszła do nas Shi leżałyśmy i się śmiałyśmy. Oczywiście jak przystało na prawdziwe ninja musiałyśmy zrobić to spektakularnie, przez co ja co chwilę musiałam się uspokajać, żeby nie odczepić się od sufitu, Lil wisiała na lampie, a Miyu na kredensie. Skąd się tu wziął - nie wiem.
- Wy jesteście pojebane - oznajmiła ze współczuciem i przywołała nas do porządku, zaganiając do laboratorium.

~***~

- Nie ruszaj się przez chwilę - poprosił Seiji, cofając się do tyłu. Jeszcze chwilę temu kazał mi otworzyć usta i sprawdzał coś, jakbym była koniem wyścigowym, a nie człowiekiem. Kiedy głośno to skomentowałam odparł tylko, że to rutynowa kontrola, bo wie, że nie chodzę do dentysty.
Prawdziwy ninja trzyma swoich wrogów blisko, dlatego zamontowałam u swojego dentysty kamerę by wiedzieć, czy czasem nie szykuje na mnie jakieś maszyny zła. Ale nie odwiedzę go, choćby mnie mieli zaciągnąć mułami. On wsadza mi plastikowe coś do buzi, żebym nie mogła gryźć go w palce!
Swoją drogą, wiecie, że zajebałam już 6 dentystów? W końcu trzeba tępić to paskudztwo!
Reszta towarzystwa siedziała na zewnątrz, zmuszona do ewakuacji przez moje dzikie wrzaski. Nie lubię siedzieć na staniku i gaciach w tłumie ubranych osób, to irytujące uczucie. Przejechałam językiem po zębach, obserwując jak Seiji wpisuje coś do mojej karty. Nie wiem kiedy oni mi tu kurwa założyli kartę zdrowia, ale póki co jestem im nawet wdzięczna - nie muszę chodzić do pierdolonych przychodni, gdzie wpychające się w kolejkę staruszki sprowadzą na cały szpital rzeź.
- Wstań, sprawdzę czy masz jakieś urazy. - polecił chłopak, więc zsunęłam się z blatu i stanęłam wyprostowana. Ręce tamtego rozbłysły zielonym światłem i zaczął przesuwać je w odległości centymetra od mojego ciała. Kawałek po kawałku badał mnie, aż zobaczyłam jak ściąga brwi, gdzieś tak w połowie pracy. Dokończył jednak robotę i pokiwał wolno głową, zaciskając usta w wąską kreskę. Skinął głową na rzeczy, pozwalając mi się ubrać i ruszył do drzwi, unosząc dłoń. Tak, tak, miałam tu zostać, on zaraz wróci. Nie lubię takich małomównych typków, zwłaszcza gdy wiedzą coś co dotyczy mnie.
Przeciągnęłam się, a do pomieszczenia wsunęła się Lil, przyglądając mi się bacznie.
- No co? - spytałam, wciągając spodnie i ubierając bluzkę.
- Chodź ze mną do biura, dobrze? - spytała pogodnie, obdarowując mnie uśmiechem, co wydało mi się tak podejrzane, że zaparłam się nogami i złapałam za najbliższą lampę. Nie, że jestem nieufna, ale kiedy ktoś, kto siedział w zakładzie dla nieletnich przestępczyń (to nie jest psychiatryk, kurwa...znaczy chyba), uśmiecha się w taki sposób to wiesz, że coś nie gra.
- Aomi, nie zachowuj się jak dziecko i chodź. - powtórzyła Lilcia, a ja wydęłam oburzona usta i ruszyłam za nią. Na korytarzu minęłam drzwi, zza których słyszałam rozmowę pomiędzy moimi obecnymi współlokatorkami. Śmiały się w najlepsze, więc doszłam do wniosku, że albo nic mi nie jest, albo Seiji podzielił się spostrzeżeniami tylko z Lilą. Mój instynkt mordercy stawia na drugie.
Weszłam do biura, którym okazała się skrytka na miotły, gdzie już czekał na nas Pan Poważny. Siedział przygarbiony, jak neandertalczyk, z rękami ułożonymi na kolanach i czujnym wzrokiem.
- Nooo? Powiecie mi dzisiaj o co wam chodzi, czy zamierzacie grać w kalambury, do kurwy nędznej? - warknęłam po paru sekundach ciszy. Jestem cierpliwa. Cholernie cierpliwa i spokojna, jak pierdolony archeolog, który od 15 lat siedzi w piaskownicy i wykopuje ość, mającą 15442 milionów lat. Seiji drgnął i zerknął na Lil, a gdy ta pokiwała głową wyprostował się i skrzyżował dłonie jak polityk.
- Najpierw zadam ci parę pytań. Odpowiadaj szczerze. - nakazał i włożył okulary, w których wyglądał jak pierwszorzędny kujon. Miałam ochotę spuścić mu głowę w kiblu, przystroić ją śmietnikiem i na koniec wepchnąć go do szafki. - Czy...czy kiedykolwiek między tobą, a kimś innym doszło do kontaktu fizycznego?
Uniosłam brew. Nie no kurwa, zazwyczaj jak kogoś leje po mordzie to utrzymuje odległość 2 kilometrów. Rany, jak ja nienawidzę tak beznadziejnych pytań.
- Pewnie nie uwierzysz, ale dość często zdarza mi się kogoś zabić. Niestety, nie opanowałam jeszcze mordowania wzrokiem, więc pozostaje mi używanie rąk, czyli jak sam zauważyłeś - kontakt fizyczny.
To nie tak, że moja wypowiedź przesiąknięta była ironią. Nie mogłam się po prostu opanować, żeby nie przypomnieć mu kim jestem. Najwyraźniej chciał usłyszeć coś innego bo skrzywił się, ale zaraz speszył, układając nowe pytanie.
- Kurwa, jaka ty jesteś tępa. Uprawiałaś seks kiedyś? - wcięła się Lil, a mi momentalnie zaschło w gardle. Otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na nią, nie wiedząc co odpowiedzieć.
Bo to jest tak, że ja nie uprawiał...ja nie robiłam...tego. Yh, aż mi niedobrze. Nigdy nie poszłabym z facetem do łóżka, no chyba że byłby to mój demon. Ale on nie może mnie przelecieć bez mojej zgody - jest zmuszony do uznania mojej woli i przyporządkowania się.
Z drugiej strony ostatnia misja uświadomiła mi, że zostałam haniebnie wykorzystana jako lalka z sex-shopu, nie mając świadomości ani siły by oprzeć się oprawcy. Ale jak dorwę skurwiela, to kastrowanie będzie ostatnią rzeczą, jakiej powinien się obawiać.
- Nie...wiem.
- Jak to nie wiesz?! Jak można nie wiedzieć? - oburzyła się Lil, ale Seiji najwyraźniej szybciej zrozumiał dlaczego nagle zrobiłam się spięta, bo uciszył dziewczynę machnięciem ręki. Utkwił we mnie wzrok, a potem wstał i odetchnął głęboko.
- Obawiam się, że to nie będzie dla ciebie dobra wiadomość Aomi. - oświadczył, starając się dobrać słowa tak, bym nie rzuciła się na niego z pięściami, ogarnięta nagłą furią. Sprytny kujonek.
- Jaka wiadomość?
- Jestem niemal całkowicie pewny, że nie ma pomyłki. Wszystkie objawy pasują i jeszcze...upewniłem się w trakcie badania. Mogę sprawdzić wszystko jeszcze ra...
- Powiesz mi w końcu, czy będziesz pierdolił? - syknęłam, a czując uszczypnięcie na ramieniu, które to miało mnie uspokoić, wkurzyłam się jeszcze bardziej. Nie lubię gdy ktoś zwleka z odpowiedzią, gdy przedłuża i gada o byle czym, tylko po to by przygotować na słowa, które mają nadejść.
- Będziesz mamą. - mruknął cicho i automatycznie cofnął się do tyłu. Jedyne co mi przemknęło przez myśl to to, że wybrali trochę złe miejsce, jeśli tak obawiali się mojego gniewu. Jednym pstryknięciem wysadziłabym tą klitkę, więc nie opłacało się wycofywać pod ścianę.
Zdaje mi się, że z opóźnieniem dotarły do mnie jego słowa. Przekrzywiłam głowę, układając dłonie na biodrach i rozmyślając.
- Mamą? Przecież nikogo nie adoptowałam, prawda? - spytałam zaskoczona. To zabawne, że dopiero współczujące spojrzenie Lil uświadomiło mi, że tu nie chodzi o adopcję. Czekało mnie coś dużo gorszego, straszniejszego, bardziej wyczerpującego i przede wszystkim - coś na co nie byłam gotowa. Do kurwy nędznej, mam 17 lat, jak ja mogę być matką?!
- Aomi? - doszedł do mnie zmartwiony głos, choć nie byłam w stanie stwierdzić do kogo należy. Zresztą, jakoś tak dziwnie zrobiło mi się słabo. I co jeszcze dziwniejsze - poczułam się lekko, jakbym mogła zaraz odlecieć. Ale chyba nie odleciałam, bo ostatnie co pamiętam to cy ból w prawym ramieniu. Jakby mnie dziobem sęp ujebał!
_________________________________________________________________________________
Tak, wiem. Trochę późno, biorąc pod uwagę, że wcześniej szło płynnie. Dobiła mnie szkoła, sprawdziany zwaliły mi się na głowę i jedyne co byłam w stanie napisać, to wielkie, wyrąbane "Help!"
No, ale macie notkę. Taka trochę nie ten teges, nie wiedziałam jak uświadomić Ao o.O
Kurczę, jestem przewidująca? Wszyscy wiedzieli o co mi chodzi z tym brzuchem!? Przecież mogła mieć biegunkę! xD"
Dobra, idę pisać next. >.>

Rozdział z dnia 13.03.2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy