Jeśli chcecie wiedzieć w skrócie co się działo, to powiem wam, że ...nie ma kurwa, powiem wszystko dokładnie, szczegółowo! Skoro ja mogę latać co chwilę do kibla, jeść obrzydlistwa i codziennie prawie płakać nad wagą to wy macie tego słuchać i koniec!
Tylko najpierw pójdę siku.
Wracając. Wszystko szło zgodnie z planem, co zaskoczyło nawet mnie. Nie sądziłam w końcu, że można być tak nierozgarniętym, ale członkowie utwierdzili mnie w przekonaniu, że można. Bo przecież dlaczego miałoby ich zdziwić to, że czasem mam wahania nastrojów. Niby wszystko jest w porządku, Shi wyjaśniła im co to jest miesiączka i jakoś tak dziwnie przestali nam zawracać dupę. Zabawne, ale kiedy czasem siadam na kanapie odsuwają i patrzą na mnie z takim strachem, jakby miało to przeskoczyć na nich. No, na ich miejscu i z ich mózgiem też bym się martwiła.
Pokój Peina zajęłyśmy po krótkiej wojnie, której nadałyśmy nazwę 'Gigantyczny magnes w pokoju'. Biedny Liderek, jak się przyczepił i w końcu nas ubłagał, żebyśmy mu pomogły, to cała organizacja musiała ciągnąć. Śmieszne jest to, że przyczepił się całym ciałem - pewnie ma kolczyki w każdym możliwym miejscu.
W każdym razie w zamian za uwolnienie oddał nam swój wypasiony pokój, gdzie tapeta ma kolor słońca o poranku, a łóżko z baldachimem sprawiło, że opadły nam szczęki. I tutaj oczywiście wykorzystałam, po raz pierwszy zresztą, fakt, że jestem w ciąży i dostałam je całe dla siebie!
Jedyne z czego nie mogę być zadowolona to to, że śledztwo nie posuwa się naprzód. Nie mamy żadnych śladów, dowodów ani niczego, co mogłoby pomóc w znalezieniu winnego. Próbowałam wszystkiego, łącznie z maltretowaniem Houkou (a NUŻ widelec, Reni xP - dop.aut) jednak nie przyniosło to żadnych efektów poza tym, że demon zaczął mnie unikać. Może trochę przegięłam z tym zdraciem z niego bluzki, ale odczuwałam wielką chęć by tak zrobić i tu znowu mój obecny stan mnie usprawiedliwiał. Oczywiście kochany białas dostał opierdol od Shi, kiedy ja załamana leżałam w wannie, bo zostałam 'odrzucona'.
Z niechęcią przyjęłam fakt, że zaokrągla mi się brzuszek. Było to o wiele trudniej ukrywać, ale chwalcie ludzie luźne bluzki! Powinnam wam jednak powiedzieć co sprawiło mi niejaką satysfakcję, ale wpierw wspomnę wam o czym innym. Otóż każda kunoichi w filmach ma 3 rzeczy.
1. Wspaniałą figurę.
2. Świetny tyłek.
3. Wielkie cycki.
Niestety zostałam dość brutalnie obdarta z tych dóbr, bowiem figurę miałam jaką taką, tyłek przeciętny, a rozmiar stanika na tyle mały, by móc na misjach uchodzić za faceta. Brutalne, ale nie narzekałam. Teraz, choć zabrało mi ten ostatni strzępek talii, mogłam pochwalić się zajebistym tyłkiem i biustem. To też było jedno z moich ulubionych zajęć - stanie przed lustrem i trwanie w zachwycie.
W dodatku przeszły mi mdłości, choć nie mogę tego samego powiedzieć o chodzeniu do toalety - przebywałam tam tak często, że w końcu zaciągnęłam sobie telewizor. W ten oto sposób łazienka stała się moim drugim domem, ale nie ma się czym chwalić. No, może prócz tego, że to niesamowita uciecha, brać kąpiel i oglądać sceny mordu. Ach~
Dzisiaj byłam prawie bez towarzystwa. W siedzibie zostałam tylko ja, Miyu, Deidei i Kaku, który dziś musiał zapłacić rachunki i zamknął się w pokoju. Jako osoba niewątpliwie kochana zabiłam jego drzwi deskami, żeby nikt mu nie przeszkadzał. Szkoda tylko, że Kakuzu jest niewychowany i wrzeszczał, że potrąci mi z pensji. Zresztą i tak wiem, że tego chciał.
Szłam w kapuciach do kuchni, chcąc sobie zrobić gorącą czekoladę. Miałam nadzieję na odrobinę prywatności, ale blondyna jadła płatki i udawała, że czyta gazetę.
- I tak wiem, ze nie umiesz czytać. - przywitałam się i wyjęłam z szafki garnek. Deidara spojrzał na mnie i skrzywił się, co tylko upewniło mnie w przeświadczeniu, że on mnie na serio uwielbia. Nalałam do garnka mleko i postawiłam na palniku, czekając aż się zagotuje. Przy okazji wyczaiłam w lodówce pasztet z dobrym terminem ważności, więc postanowiłam zjeść go łyżką.
- Jesz sam pasztet? Jesteś obrzydliwa, un. - sapnął Dei, kiwając głową i dokończył płatki. Prychnęłam, ignorując jego zaczepkę - on kurwa nie wie co jest dobre!
- Powiedział transik, który nie jest przekonany własnej orientacji. - syknęłam, mrużąc oczy. No właśnie, zapomniałam wspomnieć. Ostatnio byłam świadkiem komicznej sceny. A mianowicie:
Mamy w Aka jedną łazienkę z prysznicem. W całej reszcie są wanny, niestety, które z pewnością nie ułatwiają życia śpieszącym się ninja. Ale Lider i tak wie lepiej! W każdym razie jest tam zepsuty zamek - efekt jednej z wielu bitw o prysznic. W każdym razie nasz koch...tfu, nasz mały debil Deiuś postanowił wejść do łazienki, nie sprawdzając czy ktoś jest w środku. Para się unosiła, więc zdjął ręczniczek i wskoczył pod prysznic, gdzie natknął się na Hidana. Kiedy zwabiły mnie tam krzyki obaj byli czerwoni, mokrzy i wściekli. Prócz tego zasłaniali swoje skarby a to kwiatkiem, a gąbką, co wywołało mój wybuch śmiechu. No kto by się nie śmiał?! Od tamtej chwili lubię sobie żartować zarówno z niego jak i Hidka, zresztą tak jak cała reszta - nawet Pein!
Blondyn zacisnął dłonie w pięści i wrzucił miskę do zlewu, omal nie roztrzaskując jej na drobne kawałeczki. Pokręciłam z pobłażaniem głową i nie zdążyłam mrugnąć kiedy zostałam przygwożdżona do ściany, z męską ręką na szyi i wychodzącym z niej językiem, smyrającym mnie po skórze. Bleh.
- Jeszcze jeden taki komentarz, a możesz pożegnać się z życiem, un. - warknął wściekle i przez ten krótki moment naprawdę wyglądał jak morderca klasy S. Zacisnął mocniej dłoń, a ja zazgrzytałam zębami i już szykowałam się by mu przyjebać z główki, kiedy blondyn po prostu odskoczył ode mnie, zszokowany. Uniósł dłonie, cofając się powoli do tyłu i wpatrując we mnie uparcie.
- J-jak, un? J-jjak ty to...? - spytał wyjątkowo przerażony, a ja tylko uniosłam jedną brew, nie wiedząc o co mu chodzi. Wskazał na mnie palcem, jakbym miała coś na twarzy, więc odwróciłam się w stronę suszarki i sięgnęłam po łyżkę, wpatrując się w swoje odwrócone odbicie. To, co zaskoczyło chłopaka wywołało u mnie niemal zawał, a już na pewno wstrząs emocjonalny. Upuściłam łyżkę i zerknęłam znów na Deia, ale mignęła mi tylko jego kitka. Kurwa, trzeba go będzie zatrzymać.
- M-M-Miyu! - wrzasnęłam spanikowana i rzuciłam się w pościg za blondynem. Nie mógł pójść z tym do Lidera, bo ten natychmiast kazałby mnie przebadać i dowiedział się o mojej małej tajemnicy. Cholera, nie dopuszczę do tego, by on podejmował jakieś swoje 'odpowiednie kroki'! Wykręciłam na zakręcie i przyspieszyłam, pochylając się do przodu, by w końcu rzucić się na Deia i przygnieść go własnym ciałem do ziemi. Sieknęłam go w splot słoneczny i odchyliłam się do tyłu, by skrzyżować wzrok z Miyu.
- Musimy go związać.
~***~
Zawlokłyśmy Deidarę do naszej łazienki i przywiązałyśmy go do krzesła. Włączyłam mu w telewizji operę mydlaną, wiedząc, że zaraz po tym włącza się program Oprah - niech się ciul męczy. Weszłam do pokoju i spojrzałam na Miyu, a ta przekrzywiła głowę, wpatrując się we mnie w ciszy.
- Nie uwierzysz co się stało. - zaczęłam szeptem i doskoczyłam do niej, by następnie zrelacjonować mój wypad do kuchni. Zatrzymałam się w momencie, gdy wzięłam łyżeczkę i na nią zerknęłam, bo słowa uwięzły mi w gardle. Dalej nie otrząsnęłam się z szoku, jaki wywołał u mnie ten widok.
- Co zobaczyłaś? - wyrwała mnie z zamyślenia neko, a ja westchnęłam i nachyliłam się nad nią, by nikt, zupełnie nikt, nie mógł usłyszeć tego co miałam zamiar powiedzieć. Już otwierałam usta, kiedy zastygłam w bezruchu. Nie mogłam jej teraz tego powiedzieć. Najpierw musiałam coś załatwić, dopiero wtedy z czystym sumieniem oznajmiłabym jej czego odbicie ujrzałam w łyżce. Oczywiście, to była moja twarz - ale oczy już z pewnością nie należały do mnie.
Nie przypominam sobie w końcu bym miała Sharingan, a to właśnie te dwie łezki wokół źrenic uświadomiły mi z czym mam do czynienia.
Wszystko wróciło do normy kiedy przywaliłam Deiowi, wiem to, bo Miyu nie dostrzegła we mnie żadnej zmiany, a była wyjątkowo spostrzegawcza, w co może trudno wam uwierzyć. Pomachała mi teraz ręką przed twarzą, a ja zamrugałam i odsunęłam się z uśmiechem.
- Byłam cała umazana od rozmytego makijażu. Zapomniałam, że sobie pomalowałam wczoraj rzęsy i zasnęłam. Deidara biegł po aparat, więc go znokautowałam. No, ale na szczęście tusz nie był wodoodporny, więc szybko go zmyłam! - wygłosiłam całą przemowę, po czym wyszczerzyłam ząbki w uśmiechu. Miyu chyba uznała, że była to jedna z zachcianek spowodowana ciążą, więc tylko pokiwała głową, odwzajemniając uśmiech.
- Rozumiem. Mam coś dla ciebie zrobić? - spytała, a ja zastanowiłam się, po czym pokiwałam głową i wskazałam palcem na łazienki, wdziewając na usta grymas małego dziecka.
- Wykasuj mu jakoś pamięć. Możesz go nawalać w głowę póki nie zapomni. - oświadczyłam całkowicie poważnie, a ruda przytaknęła, dając mi do zrozumienia, że bardzo chętnie to zrobi. I bomba, przynajmniej Dei nikomu nie wypapla, że widział u mnie Sharingan. Przynajmniej nie póki czegoś nie załatwię. Podniosłam się i tanecznym krokiem, który był trochę mniej zgrabny niż zwykle, wyszłam z pokoju. Musiałam przedostać się aż na drugi koniec korytarza, co zazwyczaj było trudne, bo co chwila ktoś mi stawał na drodze i odciągał w innym kierunku. Najgorsze było zawsze przejście obok pokoju Zetsu - raz drzwi się otworzyły i zielone coś chciało mnie wciągnąć. Pewnie to było zaproszenie na przekąskę, ale ja wiedziałam, że ja będę głównym daniem. Tym razem przejście przez korytarz było tak łatwe, że nie opanowałam psychopatycznego śmiechu. Zaraz jednak umilkłam, rozejrzałam się i doskoczyłam do drzwi, otwierając je. Znaczy miałam zamiar je otworzyć, bo ani drgnęły. Nachyliłam się nad zamkiem i wsunęłam tam swoją wsuwkę, manewrując na boki. Dawno nie włamywałam się do pokoju "po cichu". Zazwyczaj kopniak wystarczał. Szło mi niebywale ciężko i opornie, dopóki ktoś nie wypchnął mojej wsuwki i nie zaczął otwierać drzwi od wewnątrz. Nie powinno go być! Odskoczyłam jak oparzona i dałam nura w kwiatki, które jednak mnie nie zakrywały. Zdjęłam ramę z obrazka i przyłożyłam ją do siebie, udając, że jestem dziełem sztuki. W zasadzie nic trudnego, pasuje do tej roli.
Drzwi się otworzyły i wyjrzał zza nich Houkou, chichocząc pod nosem gdy zerknął w moją stronę. Zbulwersowana odłożyłam ramę i wyminęłam chłopaka, od progu rzucając okiem na pokój. Nijakie łóżko, syf na biurku, krzesło bez gustu, niepasująca do niczego szafa - przeciętny pokój kogoś z Akatsuki. Nie było tu zbyt wielu miejsc na ukrycie się, więc postawiłam na coś bardziej zaskakującego - nieukrywanie się! Podskoczyłam do łóżka i walnęłam się na nie, rozkładając i mrucząc jak rozleniwiony kot. Houkou przewrócił oczami i zamknął drzwi na klucz, odrzucając ten drugi na biurko. Zaraz potem podszedł do łóżka i zrzucił na mnie koc, tylko po to by zniknąć w dymie. Bó, a myślałam, że się do mnie przytuli!
Chciałabyś.Wredota. Przymknęłam oczy i ziewnęłam. Pozostaje mi czekać, aż wróci. A potem wyjmę kosę i skrócę pierdolonego Uchihe o głowę. Hah, przyjemna wizja!
Z drugiej strony nawet jeśli debil przeżyje, nie pozwolę mu puścić w obieg wieści o mojej ciąży. Nie pozwolę, by obudziły się instynkty ojczulka, to byłaby tragedia. Zresztą, to wyłącznie moja ciąża i moja sprawa!
~***~
Ktoś strzelił mnie w nos, więc przewróciłam się na drugi bok, by dokończyć drzemkę. Pokręciłam noskiem i westchnęłam, mlaszcząc cicho.
- Aomi? - usłyszałam i uchyliłam jedną powiekę, patrząc na niewyraźny kontur czegoś nachylającego się nade mną. Zerwałam się momentalnie i zjebałam z łóżka, by syknąć pod nosem i podeprzeć na łóżku. Kurwa, tak mnie straszyć z samego rana. Choć w zasadzie jest wieczór, ale jeden pies. Podniosłam się z ziemi i przeciągnęłam, ignorując obecność drugiej osoby. Dopiero gdy poczułam się wystarczająco rozbudzona jednym szybkim ruchem wycelowałam w nos chłopaka, patrząc na niego zmrużonymi do połowy oczyma.
- Odpowiesz mi na parę pytań...łasico. - zaakcentowałam ostatnie słowo, a Itachi skrzywił się i opuścił moją rękę. Usiadł na krześle obok i skinął głową w kierunku łóżka, najwyraźniej zbyt zmęczony, by się wykłócać. To nawet lepiej, głupio byłoby znów przez przypadek użyć Sharingana, który nie należy do mnie.
- O co chcesz spytać? - spytał, poganiając mnie ruchem ręki. Przejechałam językiem po zębach i zastanowiłam się, po raz pierwszy w życiu, jak ułożyć pytanie. W końcu skrzyżowałam nogi w łydkach i odetchnęłam, stawiając na swą niezawodną intuicję.
- Chciałam spytać cię o twój klan. A konkretniej o pewnego osobnika. - oświadczyłam spokojnie, nie zdradzając większych oznak zainteresowania. Bzdura, byłam ciekawa jak diabli czy Itachi będzie w stanie zaserwować mi parę ciekawostek. W końcu nie ma nic lepszego niż podręczyć Ucipe. Czarnowłosy skrzywił się, a potem przemyślał to i owo, by w końcu skinął głową na przyzwolenie. Nie, nie potrzebowałam go, żeby spytać, ale chętni więcej gadają niż ci związani i zastraszeni.
- Czy wiesz cokolwiek na temat niejakiego Madary? - spytałam, uśmiechając się pogodnie. Itaś wydawał się zbity z tropu tym pytaniem, nie mniej jednak zamierzał mi chyba odpowiedzieć, bo przyłożył palec do brody i zastanowił się. Byłam przekonana, że nie powie mi wszystkiego, ale potrzebowałam tylko paru informacji. Po tym mogłabym włamać się do peinowej biblioteki "o której nie wie oczywiście nikt prócz niego" i wygrzebać parę brudów.
- Zanim odpowiem - po co ci to? - spytał Itachi, a ja przekrzywiłam głowę, wzruszając ramionami. Gdybym rozmawiała z którąś z dziewczyn rzuciłabym, że to kolejna moja zachcianka, ale Uchiha nie był wdrożony w mój obecny brzuchowy problem.
- Tak jakoś przypomniałam sobie ostatnio, ze coś o nim słyszałam. Był silny, albo udawał silnego, coś takiego, nie? - mruknęłam, drapiąc się po głowie. Chłopak westchnął, najwyraźniej wierząc, że nie mam o niczym pojęcia i otworzył usta, rozpoczynając swoją opowieść. Dowiedziałam się zatem, że obiekt mojego pytania był współzałożycielem Konohy. Był też pierwszym Uchihą - ta wiadomość wywołała mój ogromny szok, bo to oznaczało, że teraz byłby...starcem. Przynajmniej powinien nim być. Itaś powiedział mi także, że przegrał walkę z Pierwszym Hokage, ale na tym skończył, choć wiedziałam, że wie więcej niż mówi. Pokiwałam jednak głową i podniosłam się, przyjmując zaintrygowany wyraz twarzy.
- To ciekawe. Ale przesadzają z tą jego siłą, skoro przegrał walkę. - oświadczyłam pogodnie i wyszłam z pokoju, nim Itachi zaprzeczyłby moim słowom. Ja i tak wiedziałam, że jestem najsilniejsza, najlepsiejsza i w dodatku ciężarna. Jakbym jeszcze ubrała okulary, to w ogóle nikt nie mógłby mnie uderzyć, acz wątpię by fakt, że jestem ciężarną kobietą z wadą wzroku przeszkodził tym mordercom od siedmiu boleści nakopać mi do dupy.
Na korytarzu wpadłam na Shi, która zerknęła podejrzliwie na pokój za mną i uniosła brew. Machnęłam ręką i pokiwała przecząco głową.
- Nie ukradłam ci faceta. - rzuciłam znudzona i wyminęłam ją, kierując się do kolejnego pokoju. Tym razem otworzyłam drzwi kopniakiem i uśmiechnęłam się szeroko na widok postaci.
- Siema Tobiasz, jak zdrówko? - wrzasnęłam głośno, wiedząc, że Shi wciąż stoi w miejscu. Palcami ukrytej za plecami dłoni pomachałam, by jakąś dać jej do zrozumienia, że ma w jakiś sposób wszystkiego słuchać. Usłyszałam tylko jej kroki, ale ruszyła w stronę pokoju, więc nie byłam pewna czy dojrzała sygnał. Zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam się kolanami na łóżko, wpatrując w wyraźnie unieszczęśliwionego chłopaka.
- Aomi-chan, Tobi jest zmęczony i chciał...
- Bzduura. - przerwałam mu melodyjnie i rozsiadłam się wygodniej. Wskazałam palcem na maskę. - Nie poci ci się w tym twarz, Madaruśku?
Tak, wiem. Wkurwianie kogoś, kto nosił przydomek najsilniejszego shinobi nie jest może zbyt inteligentne, ale jak wiecie ja nie grzeszę zdrowym rozsądkiem. Zamiast tego pakuje się w takie kłopoty jak teraz. Czarnowłosy zaklął szpetnie i zdjął maskę, świdrując mnie wzrokiem.
- Miałaś odpuścić, do jasnej cholery. - zagrzmiał cicho, a ja pomachałam ręką pod nosem, krzywiąc się. Sprawdzanie granic cierpliwości jest przyjemnym, ale niebezpiecznym zajęciem. Można to porównać do uciekania przez zirytowanym bykiem, będąc ubranym wyłącznie w czerwień, lub wychowywania 10 metrowe, głodnego smoka. Nigdy nie widziałam smoka, ale jak któraś z was wie, gdzie takiego znajdę to zapraszam do siedziby - Pein pewnie kocha wszystkie gadziny podobne do niego!
- Oj tam. Nie bądź taki znerwicowany, wiedziałeś, że tylko rozbudzisz moją ciekawość. - zauważyłam słodko. Powinniście wiedzieć, że głos, jaki wydobył się teraz z moich ust brzmiał jak lanie miodu. Używam go tylko i wyłącznie wtedy, gdy mam ochotę rozkwasić komuś gębę, można powiedzieć, że to takie ostrzeżenie dla postronnych obserwatorów. Cóż, bardzo chciałam mu przywalić. Ba, w zasadzie miałam ochotę zajebać go, rozgnieść młotkiem, poszatkować, utopić, zakopać żywcem i chuj wie co jeszcze. Potrafię jednak nie tylko powstrzymać słowa, jakie przynosiła ślina, ale też myśli - pobyt w Akatsuki, gdzie szef siedzi w twojej głowie, uczy wielu praktycznych rzeczy. Dlatego też myślałam wyłącznie o budyniu, a Houkou starał się odgrodzić całą resztę moich marzeń od wzroku Lidera.
- Czego ty chcesz? - warknął, zaciskając dłonie. Ugryzłam się w język, bo wrzeszczenie "Żebyś zabrał swoje pierdolone dziecko z mojej macicy" nie należy do najmądrzejszych posunięć. To wiem nawet JA. Skrzyżowałam ręce na piersiach i rozluźniłam się nieco, patrząc na chłopaka spod byka. Cholernie trudne, był wystarczająco przystojny, by jakaś część mojej zjebanej psychiki zaczęła produkować zbereźne obrazy. Aż się wzdrygnęłam gdy przed oczami zobaczyłam jeden z nich.
- Chce urlopu. - rzuciłam, nim jeszcze zdążyłam to przemyśleć. - Paromiesięcznego urlopu powiedzmy...w Yuki. Wiem, że możesz mi to załatwić.
- Po co ci urlop? - spytał zdziwiony, a ja tylko wzruszyłam ramionami, mamrocząc pod nosem. Nie ma chuja, nie będę jako wielka beczka latać na misje, prędzej zacznę dziergać na drutach.
- To nie ma znaczenia. Jutro wyjeżdżam, więc lepiej pogadaj z Peinem dzisiaj, słonko. - syknęłam, walcząc z przemożoną chęcią dodania czegoś, co narobiłoby mi kłopotów. Spokojnie, wdech wydech. Zaraz zjemy sobie kanapkę z dżemem i szynką i będzie milutko. Czarnulek zawahał się, ale zaraz pokręcił głową i machnął w stronę drzwi, najwyraźniej mnie wyrzucając. Ale ja nie zamierzałam wyjść, póki mi nie powie, że to dla mnie zrobi. Jest mi to winny, choć i tak czeka go kastracja.
- Dobra, dostajesz urlop. A teraz zjeżdżaj, nie mam siły się z tobą kłócić. - mruknął, a ja podniosłam się i zadarłam głowę z satysfakcją, kierując się do wyjścia. Choć pewnie nie powinnam tego słyszeć, to doszły do mnie cicho wypowiedziane słowa, które wywołały moje prychnięcie, kiedy zamykałam za sobą drzwi. No proszę, dojrzały facet, a zachowuje się jak małpa, co za świat. W końcu ja doskonale zdaje sobie sprawę, że mam fajny tyłek!
~***~
Stałam przed siedzibą, miażdżona uściskiem Miyu, która chyba myślała, że wyjeżdżam na stałe. Próbowałam skupić się na tyle, by usłyszeć wszelkie rady i zalecenia Shi, ale świszczało mi w uszach, co pewnie wywołane było brakiem tlenu. Wycharczałam coś i Deidara, naburmuszony i oburzony, odsunął rudą ode mnie. Nie wiem jakim prawem został wkręcony w moje bagno, ale nekowata kompletnie nic sobie nie robiła z tego, że rano prawie ją zabiłam, kiedy Dei mruknął mi na powitanie 'Cześć mamuśka, un.' Spojrzałam teraz na niego i zmrużyłam wściekle oczy, a on cofnął się, prawdopodobnie wciąż obawiając się, że potraktuje go Sharinganem. A ponoć był wyjątkowo na punkcie tych oczu przewrażliwiony. Po powrocie do pokoju wczoraj, myślałam, że będę musiała im opowiadać całą rozmowę. Nic bardziej mylnego, zastałam je całe w kurzu, kiedy kaszląc pozbywały się tego paskudztwa z gardła. Jak się okazuje przebywały w niedalekiej odległości od pokoju, bawiąc się jakimś zwojem Lidera, który zapewniał im niezauważalność. Ponoć Pein im go ofiarował, ale nie jestem na tyle głupia, by w to wierzyć. Zajebały mu spod poduszki i tyle.
Zarzuciłam na mojego kochanego psiako-demona kolejną torbę i poczekałam, aż Shi poklepie mnie po głowie.
- Uważaj na siebie, un. Po drodze ktoś może cię zjeść. - burknął blondyn, a ja ułożyłam dłonie na biodrach, uśmiechając się figlarnie.
- Nie martw się, groźne potwory napadają raczej na biedne, zbłądzone dziewoje, takie jak ty. - odparowałam i nie czekając na jego kolejną złośliwą uwagę odwróciłam się i wskoczyłam na Houkusia. Ten ugiął się na nogach i zachwiał, by pokazać mi jaka to jestem ciężka, więc trzepnęłam go w ucho. Parsknął i nim zdążyłam chwycić się jego sierści pomknął do przodu, zostawiając za sobą tumany kurzu i mój paniczny okrzyk.
Akatsuki załatwiło mi łaskawie pobyt w Yuki Gakure, w domu na jaki było ich stać po sprzedaży poprzedniego autobusu. Nie jestem pewna, czy pozbycie się mnie z domu na parę miesięcy nie ucieszyło Kaku do tego stopnia, że dorzucił tyle kasy ile tylko mógł. Ja rozumiem, że ostatnio zrobiłam tyle złego, ale chciałam dobrze! I ktoś powinien mi powiedzieć, że odkurzanie w sejfie pełnym pieniędzy skończy się wybuchem przepełnionego odkurzacza.
Rozpakowanie się i rozgoszczenie zajęło mi sekundę, choćby dlatego, że ja położyłam tylko klucz na stoliku. To trupy, pod przywództwem Houkou znosiły moje rzeczy. Nie ufałam im na tyle by zostawić ich samych z moją bielizną... W końcu kiedyś byli facetami. I dalej mieli psychikę mężczyzny.
Usiadłam na kanapie, opierając się o poduszki i westchnęłam ciężko, układając dłoń na brzuchu. Tak, to ten gest, jaki odznacza kobiety w ciąży. Choć nie jestem pewna, czy to co powiedziałam potem też cechowało kobiety w tym pieprzonym stanie.
- Zrobię ci z życia piekło, dzieciaku. - mruknęłam najczulej jak umiałam, a potem włączyłam telewizję. Z tego co wiedziałam miałam dostać dziewczynę do pomocy, kogoś wykwalifikowanego, a jednocześnie niezbyt drogiego - w końcu wynajęłyśmy ją z moich oszczędności, a ja nie śpię na forsie. Ale kiedyś będę miała łóżko pełne pieniędzy, zobaczycie!
Na razie jednak wystarczy mi ten domek, czekolada i horror w telewizji. W dodatku jestem zbyt śpiąca, by zajmować się zdobywaniem świata.
Taka śpiąca...
_________________________________________________________________________________f
Przepraszam za jakoś notki, ale czytałam Shinobi Life, zaczytałam się (bo to takie słodkie! T^T) i zostałam zmuszona do szybkiego nabazgrania tego xD"
Nie czepiać się błędów i bezsensownych zdań - nie miałam czasu sprawdzić xP
Enjoy!
Rozdział z dnia 20.03.2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz