Akatsuki Red Cloud Symbol Emblem

Ogłoszenia z dnia 17.10.2016 roku

Nie mówię żegnam, ale no... na razie!
Jesteście dziwni, jeśli jeszcze tu wchodzicie, więc przestańcie może, będzie mi łatwiej odejść na zawsze! ♥

6 grudnia 2012

Special - A gdyby tak...?

- Aomi, wstawaj! To pierwszy dzień, nie możesz zaspać! - doszło mnie z dołu, ale nijak nie wpłynęło to na mój sen. Po prostu przewróciłam się na drugi boczek, mlaskając słodko i krzywiąc nosek, kiedy doleciał do niego jakiś bardzo specyficzny zapach. Taki charakterystyczny smrodek, hmmm.
Rozchyliłam wolno powieki i zaraz zerwałam się, spadając z łóżka i zbijając sobie tyłek na drewnianych panelach. Tuż przede mną na kiju od miotły wisiało źródło zła wszelakiego, które dawniej pełniło niezbyt zaszczytną funkcję skarpetek Hidana. Fuj, ble, rzygam! Dlaczego ja to, do kurwy nędznej, miałam przy twarzy?!
Cichy chichot zwrócił moją uwagę na tyle, bym swoje, wyrażające obrzydzenie, spojrzenie przeniosła na białowłosego chłopaka w mundurku, który podtrzymywał kij w jednej ręce. Z zaciekłością wściekłego szympansa rzuciłam się w jego kierunku, ale przesunął starą skarpetę przed moją twarz, co skutecznie mnie zahamowało.
- Hou, do diabła, co ty czynisz?! - warknęłam, a chłopak ukazał ząbki w uśmiechu i rzucił we mnie tym paskudztwem, zrywając się do biegu i znikając za drzwiami mojego pokoju. Pisnęłam i przeturlałam się po podłodze, byleby nawet jedna komórka mojego cudnego ciała nie zetknęła się z ohydą. Zaraz potem skurczyłam się w kącie i obserwowałam, jak skarpetka drży, by po chwili ruchem pełzakowatym skierować się w stronę wyjścia.
W jakim ja syfie mieszkam?
- O, to moja skarpetka? Szukałem jej - usłyszałam Hidana i już po chwili jego facjata ukazała mi się w pełni, momentalnie psując mi nastrój. - O, wstałaś, świetne. Houkou stwierdził, że masz 10 minut i idzie bez ciebie. Śniadanie masz na stole, będę dzisiaj później w domu.
Zaraz po tej krótkiej informacji mój starszy brat zmył się, pozostawiając mnie wtuloną w ścianę w pozycji embrionalnej. Skoro to go nawet nie zdziwiło, to ta rodzina naprawdę zeszła na psy.
Podniosłam się z ziemi i w parę minut załatwiłam poranną toaletę, wdziewając swój nowy mundurek i pozwalając sobie przez minutę trwać w zachwycie przed lustrem. Rany, ale ja fantastycznie wyglądam w tych ciuszkach, nie sposób się nie zakochać. Mogliby mi pisać jakieś ballady, faceci powinni sterczeć pod moim oknem i zdychać z miłości gdy tylko delikatnie zatrzepoczę rzęsa...
- Aomi, ubieram buty! - wściekły ryk Houkou sprowadził mnie na ziemię i niezadowolona wybiegłam z pokoju i skoczyłam na poręcz, zjeżdżając na niej w dół. Zahaczyłam o kuchnię, z desperacją chwytając za swoje pudełko śniadaniowe - aż strach myśleć, co Hidek tak włożył - po czym ruszyłam usiąść i założyć buty. Białowłosy już czekał, oparty nonszalancko o szafkę na płaszcze.
Macie może kogoś takiego, kto, zdaje się, czyta wam w myślach? Zawsze wie na co macie ochotę, czego nie lubicie i jak was wkurwić? Rozumie motywy waszych postępowań nawet wtedy, gdy wy sami ich nie znacie?
Dla mnie kimś takim był Houkou - mój brat bliźniak. Co prawda nie ociekał taką zajebistością jak ja, nie miał też tej aury, charakteryzującej ludzi wielkich, więc podejrzewałam, że był w drugim jajku. Znaczy, że byliśmy dwujajowymi bliźniakami, o! Mimo tych drobnych wad był doskonałym przydupasem, wskutek czego pozwalałam mu się przy sobie włóczyć. Niech czerpie z życia ile może, póki jeszcze go nie zostawiłam!
Z stęknięciem podniosłam się do pionu i uniosłam kciuk w górę na znak tego, że możemy już ruszać.

~***~

Punktualność jest dla cieniasów. Właśnie dlatego autobus odjechał nam tuż sprzed nosa, przez co musieliśmy zapierdalać 7 przecznic na piechotę, co wyszło wyłącznie z mojej inicjatywy. Ale naprawdę myślałam, że tam był skrót...
W każdym razie kiedy już stanęliśmy przy drzwiach szkoły, w środku było cicho. Wszyscy pewnie mieli lekcje, bądź co bądź minęły blisko dwie godziny od rozpoczęcia zajęć.
- Nie mogliśmy poczekać na drugi autobus? - jęknął po raz kolejny białas, a ja zdzieliłam go w łeb, prychając zaraz z oburzeniem i strosząc wyimaginowane piórka.
- Leniwy lamusie, to źle, że dbam o twoją kondycję? Co mi próbujesz zarzucić, że zła ze mnie siostra?!
- Nic takiego nie powiedziałem, ale tak - odparł chłopak, wchodząc po schodkach na pierwsze piętro, podczas gdy ja wciąż stałam na dole, zbierając się po tym nieoczekiwanym ataku na mą nieskalaną osobę.
- Ty też nie jesteś super bratem! - ryknęłam za nim i zaraz usłyszałam wściekłe fuknięcie woźnej, co zmusiło mnie do szybkiej ewakuacji na pierwsze piętro. Nasza klasa znajdowała się w sali 2-2, więc też tam się skierowaliśmy. Przez chwilę patrzyliśmy w skupieniu na drzwi, by jednogłośnie stwierdzić, że nie ma na co czekać - pewnie nauczyciel się nas już nie spodziewał. No to wbiliśmy!

~***~

- Śmierdzisz psem, Inuzuka - mruknęła ruda dziewczyna, spoglądając na niego z wstrętem. Podniosła nawet dłoń, by powachlować nią pod nosem na znak tego, że długo tak nie wytrzyma.
- Nie moja wina, trzeba było usiąść gdzie indziej, Miyu - żachnął się brunet, przerywając specjalnie rozmowę z kolegą obok i spoglądając sobie przez ramię. Ich spojrzenia się skrzyżowały, na co rudzielec momentalnie zasyczał jak wściekły kot, odchylając się na krześle do tyłu.
- Miejsca wyznaczał nam nauczyciel, geniuszu, w przeciwnym wypadku nie kopnąłby cię zaszczyt siedzenia przede mną - warknęła złowrogo, zaciskając pięści, gdy poczuła dłoń na swoim ramieniu.
- Spokój, kocico. A ty waruj, kundlu, widzisz, że dziewczyna ma zły dzień - wtrąciła się Tsuki, poprawiając na nosie okulary i posyłając jedno spojrzenie, które oznaczało koniec kłótni. Atmosfera w klasie tego dnia była taka sama jak w zeszłym roku. Niemal wszyscy patrzyli na siebie wyzywająco, szukając tylko wymówki, by rozpocząć bójkę. Naprawdę, wszystko byłoby lepsze, niż dopuszczenie do siebie świadomości, że rozpoczyna się nowy rok szkolny - a wraz z nim wracają sprawdziany, prace domowe, wywiadówki i cała reszta tego szajsu, przez którą miało ochotę skulić się na ziemi, przyjąć pozycję embrionalną i rozpłakać. Klasa 2 była dziś wybitnie nie w sosie, bo okazywało się, że zmieniają im wychowawcę. Powszechnie uwielbiany Jiraya, aka Ero-sannin, czy jak kto woli - zboczony staruch, został zmuszony do wzięcia dłuższego urlopu zdrowotnego. Spodziewano się go w przyszłym roku. I choć oficjalnie jasne było, że to jakaś choroba go wykończyła, młodsi byli przekonani, że miało to związek z dyrektorką Tsunade i jej przegraną w pokera. Biedny zboczek musiał wygrać całkiem sporo kasy, skoro tak go sponiewierała. W każdym razie powszechny żal był uzasadniony - Jiraya był leniwym, śmierdzącym i mocno podatnym na kobiece piękno facetem. Godziny wychowawcze przeznaczał na czytanie pornoli, pozwalając dzieciakom robić co chcą, a lekcje, które prowadził nie były ani trochę sztywne, czy nudne. Biologia z nim była całkiem odjechana! A teraz mieli mieć ją z Tsunade... ludzie, co za ból. Nowym wychowawcą został zaś totalny świr - Orochimaru, który uczył angielskiego. Koleś, który prawdopodobnie był pedofilem i uwielbiał pluć, gdy wymawiał angielskie słówka.
- Nie tylko ona - burknął Kiba, zakładając ręce na kark i patrząc na przybitego Naruto. Ten to najbardziej przeżył odejście staruszka, był jego ulubieńcem. Mały przydupasek z ADHD, jak to określała "żartobliwie" Miyu.
- Ale fajnie, że będziemy mieli nowych uczniów, co? - wtrąciła Sakura, chcąc najwyraźniej jakoś rozładować napięcie. Sceptyczne spojrzenia jej klasy na moment rozbłysły entuzjastycznie.
- Prawda! Ponoć są z Tokio, co nie? - podniósł się Uzumaki, a Tsuki machnęła łapką, przewracając oczami.
- I co cię tak cieszy, blondynko? Pewnie to jakieś nadęte snoby - stwierdziła chłodno, przenosząc spojrzenie na Tośkę, wpierdalającą już swoje bento. Co tam, że do przerwy śniadaniowej zostało mnóstwo czasu. Co tam, że minęła dopiero pierwsza lekcja, po której musieli czekać na Kakashiego, aka Kaszalota bez zegarka? Chciała już coś powiedzieć, ale najpierw musiała przełknąć, przez co w zdanie wcięła się Ino.
- Skąd takie wnioski? To, że są z Tokio, nie znaczy, że muszą się tak zachowywać.
- Tak, to dlaczego nie przyszli na pierwszą lekcje? W zasadzie nadal ich nie ma - zauważyła Miyu, wybijając paznokciami jakiś rytm na blacie swojej ławki. Ona chciała już do domu, do swoich kociaków i w ogóle do yaoi! I mleka, telewizji, lodów, gier komputerowych!
- Ciekawe czemu przenieśli się w drugim roku? Może kogoś pobili - gdybała sobie Tosia, która w końcu pożarła całe swoje śniadanie i teraz oblizywała palce. Hinata zbladła.
- Może widzieli morderstwo, objął im program ochrony świadków i się tu przenieśli? - podrzuciła Tsuki, opierając się tyłkiem o swoją ławkę.
- Albo to jacyś specjalni uczniowie z problemami i postanowiono przenieść ich w odludzie, żeby nie stanowili zbyt dużego niebezpieczeństwa? - rozpłynęła się Miyu, po czym zachichotała słodko, widząc, jak Shikamaru kiwa sceptycznie głową z ławki pod ścianą. - Nie masz wyobraźni, tak mogło być.
- Jasne, wisi mi to - mruknął chłopak, wyłączając się z rozmowy. Ruda po raz kolejny otwierała usta, kiedy do sali wpadł zdyszany Kakashi, rozglądając się na boki i wzdychając z ulgą.
- To tutaj mam lekcje! - stwierdził zadowolony, a klasa westchnęła ciężko. Jak można być tak głupim?
Zajęcia mijały w miarę mozolnie, bo historia nie była specjalnością tejże klasy. Coś tam co prawda mruczał Shino, czasem nieśmiało odpowiadała Hinata, momentami Tsuki wypominała Kakashiemu błąd w dacie, lub Shikamaru, zmuszony, ospałym tonem wyrażał swoje krótkie i treściwe zdanie. Reszta klasy rysowała w zeszytach, rzucała samolocikami, bądź po prostu przysypiała niezbyt skrycie na ławce. Tośka wymuszała od Choujiego podzielenie się chipsami, Sakura błyszczała wiedzą, choć głównie skupiała maślany wzrok na Sasuke. A uke musiał znosić kopanie w ławkę przez nikczemną Tsuki. I wtem, zupełnie niespodziewanie, drzwi się otworzyły i wyskoczyła z korytarza białowłosa dziewczyna, a tuż za nią wdreptał bardzo podobny do niej chłopak. Obrzucił salę obojętnym spojrzeniem, podczas gdy dziewczę wzięło się pod boki i podeszło do tablicy, przesuwając na bok stojącego pod nią i męczącego się z wymyśleniem jakieś daty Naruto. Następnie wzięła kredę z rąk blondyna i wypisała dużymi literami parę znaków, odwracając się przodem do zdezorientowanego tłumu.
- Nazywam się Hanai Aomi, a to Hanai Houkou, mój brat bliźniak. Od dzisiaj chodzimy do tej samej klasy, więc chętnie się wami zaopiekujemy! - zauważyła pewnym siebie głosem, a chłopak, którego przedstawiła jako brata, jęknął, złapał ją za głowę i zmusił do pochylenia się.
- Mamy na myśli, że oddajemy się w waszą opiekę.

~***~

No zepsuł, zepsuł wszystko!
- Ee, aha. Coś mi mówili, że macie przyjść, więc po prostu zajmijcie miejsca - oświadczył facet z... białymi kłakami? Ej, ej, prawa autorskie, dlaczego on miał taki kolor włosów jak moje? Mam być pospolita, czy co?! Hou pociągnął mnie do dwóch wolnych miejsc, obu z tyłu pod ścianą i zmusił mnie do posadzenia tyłka na krześle. Reszta klasy wlepiała w nas zaciekawione spojrzenie, ale to nie to mnie ubodło. Przerażająca większość dziewczyn w klasie z pewnym rozmarzeniem wpatrywała się w mojego brata! Bezczelność, niech znają swe miejsce!
- Zrobiłeś złe wrażenie - burknęłam niezadowolona, a chłopak z przodu posłał mi spojrzenie z rodzaju "Kpisz, czy o drogę pytasz?". - Poważnie, musiałeś się odezwać?
- Musiałem - odparł, po czym wbił wzrok w nauczyciela, odwracając się do mnie plecami. Prychnęłam, spoglądając z zaciekawieniem na osobę obok mnie. Blondynka w kucyku przyglądała się z błyskiem w oku mojemu bratu. Zacisnęłam usta w wąską kreskę i odczekałam do przerwy, która - dzięki wam niebiosa - nadeszła dość szybko. Kiedy wszyscy zerwali się do pionu i ruszyli w naszą stronę, ja wskoczyłam na ławkę kolanami i wyrzuciłam ciało w przód, opadając na moim bliźniaku i przygryzając mu ucho. Drgnął porażony moim zachowaniem i zerknął to na mnie, to na zdezorientowany tłumek, to znów na mnie. Ja w tym czasie odsunęłam się kawałek i nonszalancko odgarnęłam kosmyk włosów za ucho.
- Powinnam uprzedzić na wstępie, że tworzymy związek kazirodczy - oświadczyłam, przyglądając się z lubością jak większość panienek wycofuje się do tyłu.
- Idiotko, co ty bredzisz? - warknął Hou, podnosząc tyłek i kręcąc głową przecząco. - Ona sobie żartuje, to taki specyficzny rodzaj humoru, którego nikt prócz niej nie rozumie.
- Nieprawda, jesteśmy razem - zaprzeczyłam gorąco, również zrywając się na równe nogi i układając dłonie na biodrach.
- Nie jesteśmy!
- Jesteśmy!
- Wcale nie, Aomi - Houkou najwyraźniej tracił do mnie cierpliwość. Nawet był trochę zażenowany tą sytuacją, no proszę. Pociągnęłam nosem, wierzch dłoni przykładając do czoła.
- Wypierasz się mnie! Byłam tylko zabawką!
Nasze małe przedstawienie skupiło na nas oczy wszystkich w klasie. Ktoś nawet się zaśmiał, więc przeniosłam wzrok na rudzielca, bujającego się na krześle.
- Rany, ale z was dziwacy. Widać, że z Tokio - oświadczyła dziewczyna, a ja uniosłam ironicznie brew ku górze, zastanawiając się, co to miało znaczyć. Pechowo, Tokio było moim ukochanym miastem i wjazd na miejsce, w którym się wychowałam wydawał się absurdalnie głupi. Szkoda, że tamta jeszcze tego nie wiedziała - aczkolwiek miałam zamiar jej to uświadomić.
- Co cię tak bawi, pomidorze?
- Swoją drogą z jakiej dzielnicy jesteście? - wtrącił się Naruto, nie dopuszczając dziewczynę do głosu na co prychnęła jak kot i odwróciła głowę. Niektórzy widocznie wdzięczni byli blondynowi za tą próbę rozładowania napięcia, ale ja nie miałam zamiaru mu odpowiadać na to pytanie. Zamiast mnie zrobił to jednak Houkou, który poluzował nieco kołnierzyk koszuli, zerkając na mnie z ukosa karcąco.
- Z Ikebukuro - odparł, co wzbudziło zainteresowanie u jakiejś długowłosej czarnulki, która zeskoczyła z ławki i klasnęła w dłonie.
- Tam toczyła się akcja Durarara! - zawołała radośnie, a ja mimowolnie pokiwałam głową. - Dlaczego się przenieśliście?
- Zabiłam nauczyciela, a jego pieniądze przepuściłam na dziwki i heroinę - mruknęłam, za co oberwałam w łeb od bliźniaka. Pożartować sobie nie można?
- Nasz starszy brat postanowił, że się tu z powrotem przeprowadzimy. Bo urodziliśmy się tutaj - wyjaśnił pokrótce, a czarnulka pokiwała głową. Zaraz potem pacnęła się w czoło i przedstawiła jako Tsuki. Tuż po niej cała reszta pozwoliła sobie na podanie swojego imienia, co było zupełnie niepotrzebne, bo i tak nie zdążyłam zapamiętać nawet trzech osób.
Zapamiętałam jednak imię blondynki, która teraz otwarcie próbowała poderwać mojego brata. Ta cała Ino pozwalała sobie na zbyt dużo, przecież on był jawnie niezainteresowany!
- Mogłabym cię oprowadzić trochę po mieście, albo szkole. W ogóle jak będziesz miał jakiś problem, to możesz dzwonić, podam ci numer, co? - trajkotała, a Hou rozglądał się dyskretnie na boki, szukając drogi ucieczki.
- To miłe, ale nie ma takiej potrzeby, my znamy mniej więcej to miejsce...
- Daj spokój, to żaden problem dla mnie - stwierdziła wesoło i już miałam ochotę wbić jej pazurki w tchawicę, kiedy powstrzymał mnie głos tamtej rudej - jako jedyna zresztą się nie przedstawiła, ale od Tsuki dowiedziałam się, że to Miyu.
- Ino, odczep się od chłopaka, bo jesteś namolna. Nie rozumiem czemu Hanai-san ci jeszcze nie przyjebała. Sama bym to zrobiła, gdybyś nie była siostrą Deia, więc nie wystawiaj mojej cierpliwości na próbę.
Po tym krótkim monologu już wiedziałam, że się dogadamy.

~***~ 

Na kolejnej przerwie, zaraz po lekcji matematyki, miałam okazję poznać dwie dziewczyny z trzeciej klasy - Temari i Shi. Ta pierwsza miała w naszej klasie brata, jeśli zaś chodziło o drugą, należała do niedużej paczki, w którą zaskakująco szybko mnie wciągnięto. Bez mojej zgody w zasadzie. To samo zrobili z Houkou, wymięli go, wydusili wszystkie informacje i wzięli pod swoje skrzydła.
W każdym razie, siedząc nielegalnie na dachu i kradnąc bliźniakowi rzodkiewki z bento, dowiedziałam się wszystkiego o tej szkole i relacjach między poszczególnymi osobami. Dla przykładu Shi, gdy przyszła do pierwszej klasy, dość szybko wpadła po uszy i zauroczyła się trzecioklasistą - Uchiha Itachim. Jako osoba sprytna wykorzystała trochę jego kolegów, najbardziej niejakiego Sasoriego, by zbliżyć się do Łasicy. Gdy na dobre owinęła go sobie wokół palca miała okazję poznać grupę, którą stworzyli przyjaciele z jednego osiedla i do której należał właśnie Itacz. Do Akatsuki - jebnięta nazwa, swoją drogą - należało parę osób w z drugiej klasy, parę z trzeciej i jeszcze paru absolwentów tej szkoły. Między innymi drugoklasistą był wtedy Deidara, brat Ino z naszej klasy. W nim z kolei zakochała się Miyu, pierwszoklasistka, która nie miała pojęcia jak poderwać trzecioklasistę, wskutek czego ich relacje były wyłącznie przyjacielskie.
Wracałyśmy właśnie w stronę domu - mieliśmy domy w tej samej części miasta, dziwaczna zbieżność - kiedy Tsuki usiłowała wdrożyć mnie i Houkou w hierarchie w tym całym Akatsuki.
- Nie no, dziewczyno, proszę cię. To już zbyt dużo jak na jeden dzień - jęknęłam, chwytając w palce włosy i udając, że wyrywam je sobie z głowy. Ja pierdolę, po co mi takie ploty?
- Ao, spodziewaliśmy się gości? - usłyszałam nagle pytanie Hou i zerknęłam na niego zdezorientowana, by po chwili podążyć za jego spojrzeniem w stronę naszego piętrowego domku. Był jeszcze dość daleko, ale... ale już widziałam czarny dym, który się stamtąd unosił.
- Palą nam chatę? - spytałam Houkou  i obydwoje zatrzymaliśmy się w miejscu. Tsuki, Tosia, Miyu i Shi przystanęły zaraz obok, spoglądając to na nas, to na mieszkanie.
I właśnie wtedy objawiła się kolejna zaleta więzi łączącej bliźniaków. Momentalnie zerwaliśmy się do biegu, rzucając torbami o ziemię i pędząc w stronę domu. Wpadliśmy przez główne drzwi i z miejsca uderzył w nas odór spalenizny i głośny wrzask naszego starszego brata:
- Kurwa, Zetsu, wypierdalaj po gaśnice!
- Daj, wodą to zrobię, un!
- Gdzie mi z tym, do cholery?! - Hidan wypadł do przedpokoju i stanął jak wryty na nasz widok. Zaraz potem zaklął pod nosem, ale Houkou już go wyminął, wbiegając by zapanować nad sytuacją w kuchni. Ja złapałam za wieszak i cisnęłam nim w starszego brata, który odskoczył na bok, przez co moja super broń uderzała w kogoś innego. Nieznajomy padł do tyłu, zszokowany nagłym atakiem, po czym wyczołgał się na powrót do bezpiecznej kuchni, ale byłam zbyt zajęta targaniem Hidana za koszulę by przejmować się teraz przeprosinami.
- Co ty zrobiłeś tutaj, kretynie?!
- Aomi, wszystko w porządku? - dziewczyny wsunęły się na korytarz, kładąc pod ścianą nasze torby. Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo ktoś wypadł na zbity pysk z kuchni i zaraz podniósł się, otrzepując i marudząc pod nosem. Dałabym sobie rękę uciąć, że Hou wprowadzał tam teraz żelazne rządy i sytuacja nie zagrażała już istnieniu naszego domu.

~***~

Tym kimś w zasadzie był Deidara. Gdy tylko podniósł wzrok jego spojrzenie zatrzymało się na białowłosej pindzi, której nie znał i poznać nie chciał - jej wzrok dawał mu jasno do zrozumienia, że obecna sytuacja przebudziła w niej mordercze zapędy. Musiała być spokrewniona z tamtym typem w kuchni, który bez żadnych ceregieli wyjebał go za drzwi! Jebany smarkacz!
- Deidei? - usłyszał i zerknął w kierunku drzwi frontowych, natychmiast uśmiechając się na widok rudej i jej koleżanek. Miyu doskoczyła do niego momentalnie, szczerząc ząbki, podczas gdy Shi, Tsu i Tośka tylko skinęły głowami na powitanie. Tymczasem białowłosa wciąż tarmosiła Hidana, przez co jego głowa latała to w przód, to w tył, znów w przód, tył, przód, tył i tak do porzygu...
- Tłumacz się, kim są te zjeby genetyczne?! - wrzasnęła, ale Dei był zbyt przejęty flirtem z miłośniczką kotów, by dostrzec, że w czasie wykrzykiwania wskazywała na niego palcem. Tośka nie miała zamiaru wtrącać się w kłótnie, w przeciwieństwie do Shi, która żwawo ruszyła przez korytarz, nie przejmując się tym, ze to nie jej dom. Wiedząc, że Tsuki zostanie na korytarzu, a Toshiko podrepta ulegle za nią, wparowała do kuchni, rozglądając się z zaciekawieniem. Houkou naprawdę rozstawił wszystkich po kątach, zajmując się wraz z jednym z bardziej ogarniętych facetów, ogarnianiem kuchenki. Patrząc z przymrużeniem oka na to pobojowisko można było założyć, że obyło się bez większych strat. W końcu ściany wciąż stały całe. No i jeszcze...nie, zostańmy przy ścianach.
- Jakie nie wchodź tam, jakie nie wchodź?! - doszło wszystkich z korytarza i Hou na chwilę oderwał się od dogaszania płomienia by zerknąć z jawną rozpaczą na drzwi. Dosłownie sekundę później do środka weszła Aomi i stanęła jak wryta. Zaraz potem Shi, stojąca najbliżej niej, miała okazję podziwiać żyłkę, która pojawiła się na czole dziewczyny. Prócz tego niemal każdemu padły bębenki, kiedy Hanai głośno wyraziła swą dezaprobatę poprzez użycie pospolitego, łacińskiego zwrotu.

~***~

- Żartujesz sobie, prawda? Żartujesz z tym makaronem? - warknęła Aomi, siedząc już w salonie po tym, jak odratowano w kuchni to, co dało się odratować. Po jej prawicy zasiadał Hou, podając jej co jakiś czas szklankę wody, bo wiadomo - od opierdalania zasycha w gardle. Hidan, kajając się przed jej morderczą aurą stał pod ścianą wraz z resztą swej świty, na którą jednakże chwilowo Hanai nie miała ochoty zwracać uwagi. Kiedy siwy pokręcił głową przecząco, sapnęła.
- Ale, kurwa, jak? Jak, do kurwy nędznej? No jak utalentowanym trzeba być?
- Ja mówiłem, że to zły pomysł - wtrącił cicho wysoki chłopak z zafarbowanymi na niebiesko włosami. Przez chwilę miało się wrażenie, że sytuacja ta przypomina tłumaczenie się grupki uczniów przed dyrektorką.
Ale dyrektorka zabić nie mogła. Albo inaczej - nie powinna. Co zaś się tyczy Aomi, nic nie stało na przeszkodzie.
- Ta, ale jednak nie powstrzymałeś Deidary, kiedy podkręcił temperaturę na maksimum.
- Skąd miałem wiedzieć, że to jebnie, un?
- Makaron z Biedronki, mogliśmy podejrzewać...
- Tobi nic nie wie, Tobi umywa ręce.
- Jak ci zaraz jebnę, cMadara, to aż twój praprapradziadek poczuje.
- Morda! - warknęła Aomi, po czym zerknęła w bok na ledwie powstrzymującą się od śmiechu Miyu, rozbawioną Shi, sceptyczną Tsuki i zupełnie zobojętniałą na to Tośkę. Stwierdziła, że coś za dobrze się bawią, więc skrzyżowała ręce na piersiach.
- Znacie ich?
- Mówiłam ci o nich - zauważyła Tsu, a widząc niezrozumienie na twarzy nowej znajomej, podniosła się z kanapy i podeszła do chłopaków, pokazując w ich stronę ręką. - Oto Akatsuki w niemalże pełnym składzie.
- Niemalże, bo Lider dzisiaj ma romans z papierami. Spóźni się, ale przyjdzie - wytłumaczył Sasori, unosząc nieco kąciki ust do góry.
- I teraz już wiem gdzie podział się wasz jedyny mózg - zakpiła Shi, a paru mężczyzn fuknęło na nią groźnie. Jedynie Itaś nie ośmielił się tego skomentować, mając pewność, że jego ta informacja nie dotyczy. Choć zapewne w oczach Kotono spadł parę pozycji w dół, skoro dopuścił tych kretynów do garów. I ognia. Zwłaszcza do ognia.
- Swoją drogą, un, kto to jest, Hidan? - spytał Dei, wskazując palcem na białowłose rodzeństwo, które natychmiast uniosło brwi ku górze i zerknęło po sobie. Nie no, kpi, czy o drogę pyta?
- Serio nie jarzysz? - zapytał czarnowłosy chłopak, dotąd opierający się nonszalancko o ścianę i uśmiechający łobuzersko. - To jego rodzeństwo.
- Pierdolisz, Hidan ma dwóch braci, un.
- Nie no, mam siostrę i brata. Bliźniaki. - wtrącił Hidan, przyznając jednocześnie racje czarnulkowi i spoglądając ze zdumieniem na Deidarę.
- Mi też się wydawało, że on ma dwóch braci. Pamiętam nawet, że widziałem obu - zauważył Kisame, a Sasori, Itaś, Kaku i Zetsu pokiwali niepewnie głowami, próbując sobie coś przypomnieć.
- Faktycznie, była taka akcja. Pamiętasz, Hidan? To było w te wakacje kiedy przyjechaliście tu do swojej babci. I mówiłeś, że twoje rodzeństwo wiecznie gdzieś biega i tapla się w błocie, zbiera robaki i łazi po drzewach, więc stwierdziliśmy, że teoria o wychowaniu cię przez stado małp mogła być słuszna... - Sasori przerwał na moment, by wzruszyć ramionami na widok miny Jashinisty, po czym odchrząknął, chcąc mówić dalej. - Ale ostatniego dnia, jak przyszliśmy jeszcze raz ci przylać, bo wyjeżdżaliście, było to twoje rodzeństwo... I faktycznie, to byli dwaj chłopcy. Byli ubrani w męskie ciuchy, mieli krótkie włosy i jeden z nich popłakał się kiedy Deidara zdeptał jakąś gąsienicę. A ten drugi rzucił się i kopnął go w jaja.
- Właśnie tak to pamiętam, un - przyznał nagle blondyn, wykrzywiając usta w grymasie bólu. Zraz po tym nastała krótka cisza, w czasie której wszyscy skupili swój wzrok na Hidanie, które kąciki warg zaczęły niebezpiecznie drżeć. Kiedy wybuchł głośnym śmiechem, Aomi zerwała się na równe nogi i, czerwona z wściekłości - co dopiero teraz tłum spostrzegł - podeszła do siwusa i przylała mu pięścią po głowie. Zaraz potem odwróciła się przodem do mężczyzn, ciskając oczyma pioruny.
- Nie byłam chłopcem, durnie! To, że dziewczyna ubierze męskie rzeczy nie znaczy, że jest chłopcem!
- To byłaś ty? - spytał Kisame, mrugając z zaskoczeniem, a po chwili klasnął w dłonie - Ach, to ty płakałaś!
- Nie, to akurat był Houkou.

~***~

Że ja niby miałabym się popłakać przez głupią gąsienice? Dajcie spokój, to absurd! Zawinęłam luźny kosmyk włosów za ucho, przyglądając się jak nasi goście usiłują myśleć. Niemalże słychać było klekotanie obracających się trybików i nagły pisk, gdy któryś z nich się zablokował.
- To ty mi tak przywaliłaś wtedy, un?
Westchnęłam ciężko i spojrzałam na dziewczyny. Shi i Tsu przykładały dłonie do czoła, najwyraźniej zastanawiając się jakim cudem ten koleś samodzielnie funkcjonuje bez tak ważnego organu jak mózg. Miyu spotykając moje spojrzenie, wzruszyła tylko ramionami, co pewnie miało znaczyć "E tam, i tak go kocham", a Tośka skierowała swój wzrok ku sufitowi. Pewnie błagała tych tam na górze o cierpliwość.
- Jak ty skończyłeś szkołę? - usłyszałam Houkusia i zerknęłam na niego, powstrzymując się przed wybuchem śmiechu, gdy ujrzałam jego widoczne zniecierpliwienie. Akurat w tym byliśmy identyczni - brak litości dla frajerów.
- Wszyscy zadajemy sobie to pytanie - przyznał Itachi, rozkładając bezradnie ramiona, a blondyn burknął, zarzucając teatralnego focha. Po bliższym poznaniu okazywał się dość podobny do swojej siostry. Pewnie używał tych samych kosmetyków.
- Wracając, w sumie nic się nie zmieniłaś, więc łatwo cię połączyć z tamtym chłopcem. Urosły ci włosy, ale reszta... nic, a nic.
Przesunęłam wzrokiem z jednej twarzy na drugą, poszukując źródła tego głosu i zatrzymując w końcu spojrzenie terminatora na czarnowłosym. Madara. Miał chyba na imię Madara z tego co wyłapałam z tych wszystkich krzyków w kuchni. To on pomógł Hou zapanować na kuchenką.
- Nic mi nie urosło? - spytałam, robiąc krok do przodu, ale Hidan zastąpił mi drogę, uśmiechając się wesoło.
- Ao-chan, zaproś koleżanki do góry, my posprzątamy, a wy może pooglądacie Czarodziejki z Księżyca, czy coś?
No nie. No, kurwa, nie. Teraz to już osiągnęłam apogeum zirytowania. Nie dość, że rozsadzili mi połowę kuchni, zwyzywali od facetów i oświadczyli, że mam męską figurę - nieprawda, jestem jebanym demonem seksu! - to jeszcze mój parszywy brat zamiast mnie bronić, próbował mnie skusić Czarodziejką z Księżyca?
To już nie leci w telewizji, kogo on próbował nabrać?!
Rzuciłam się na niego z paznokciami, klnąc na lewo i prawo. Już po paru sekundach zrobił się niezły raban i gdy drzwi się otworzyły, a do środka zajrzał jakiś okolczykowany rudzielec, mógł zastać niecodzienną sytuację. Otóż Hidan leżał zwinięty na ziemi, chowając głowę za rękami - wiadomo, chował włosy z żelem, bo jeszcze bym mu fryz popsuła i co wtedy? Kisame, który poślizgnął się po tym jak chciał pomóc Hidanowi, leżał na Deiu, który przygniatał Miyu, która, jeszcze w czasie upadku, chwyciła Tośke za poły jej sukienki i ją rozerwała, prezentując bieliznę w koronki. Wtedy Tośka wskoczyła w panice do szafy, uprzednio popychając Shi, którą złapał Itachi, potrącając Sasoriego. Ten wpadł na Tsuki, razem potoczyli się na fotel i z nim upadli do tyłu. Zetsu chwycił w panice paprotkę, którą strącili, a Houkou rzucił się w moją stronę. Szkoda tylko, że potknął się o nogi Itachiego i wpadł na Madarę, który właśnie brał się za odsunięcie mnie od ofiary przemocy w roli Hidana. Jak to bywa, jego ręce przez, ustalmy, przypadek złapały się najbliższej rzeczy, którą miały w zasięgu, czyli w tym przypadku - moich cycków. Zaraz po tym oboje runęliśmy w dół.
No, w sumie prawie wszyscy leżeli.
- E, co wy tu robicie? - wyrwało się zszokowanemu mężczyźnie, a ja zamrugałam, zdając sobie z opóźnieniem sprawę, że nie tylko Madara nadal na mnie leży, ale też wciąż jego dłonie leżą na moim biuście. Pisnęłam i zaczęłam się wiercić, ale chłopak sam ode mnie odskoczył, zarumieniony i nareszcie pozbawiony tego sarkastycznego uśmieszku. Tylko jakim kosztem?!
- Zboczeniec!
- Nie chciałem!
- Pedofil! - ryknęłam znowu, otaczając się ramionami.
- Madara? Hidan? - rudy przestąpił przez leżącego Itachiego i czubkiem buta tknął Hidana, który poderwał się do góry. Reszta też zaczęła zbierać się do kupy, ale byłam zbyt skupiona na spoglądaniu to na rudego, to na czarnulka, który wciąż się we mnie tępo gapił. - Rany, czy wy znowu robicie coś idiotycznego? O, Shi! Więc to jakaś większa impreza?
- Nie, siostra Hidana chodzi z nami do klasy - wyjaśniła Tsuki, wychylając się zza kanapy i machając do faceta. Zaraz potem znów zniknęła nam z oczu, najprawdopodobniej korzystając z chwili "sam na sam z Sasorim". Coś mi śmierdziało tam romansem!
- O, to ty? Hej, jestem Pein, kolega twojego brata -  oczy rudego próbowały mnie chyba przejrzeć na wylot, ale na jego słowa tylko pokiwałam głową, a następnie znów spojrzałam na Madare z wyrzutem. Rudy powędrował za moim spojrzeniem, unosząc brew, ale czarnowłosy był w stanie tylko podrapać się po głowie, by po chwili uśmiechnąć się swobodnie i machnąć na mnie ręką, zbywając moje problemy.
- Zapomnij już o tym, to było niecelowe.
- Splugawiłeś mnie, sprośna świnio! - warknęłam, a on sapnął, podnosząc się na nogi.
- Dobra, wybacz. Najwyżej się z tobą hajtnę, też mi problem...

~***~

Obudziłam się, dysząc ciężko i natychmiast owijając całą kołdrą w kokon. Ktoś westchnął przy mnie, przez co podskoczyłam na łóżku zdumiona. Już miałam zamiar krzyknąć, ale ktoś nachylił się przede mną i najwidoczniej włączył lampkę, bo musiałam zamknąć oczy, porażona światłem.
- Co jest, miałaś zły sen? - ziewnął zaspany Madara, a ja spurpurowiałam i zakryłam się cała kołdrą, nie odpowiadając. Zaraz też światło zgasło, a ja poczułam jak ktoś zabiera mi siłą kołdrę i nim zdążyłam mrugnąć już leżałam otoczona ramieniem chłopaka, czując jego zapach i ciepły oddech.
- Okropny sen - mruknęłam cicho, przymykając oczy. Za dużo myślałam ostatnio o Ziemi. O tym co się tam działo. O tym, że tam poznałam tego idiotę. 
To stąd ten sen. Brr, szkoła, ulice, zwykłe życie, wybuchające kuchenki z makaronem. Koszmar.
I nawet nie mogłam się porządnie zwierzyć!
- Śniło mi się Akatsuki w kuchni.
- Brr, to faktycznie koszmar.
_____________________________________________________
Dobra, taki "mały" special. Dawno ich nie było. Zaczęłam go pisać w poprzedni poniedziałek na strasznie nudnym niemieckim i tak jakoś wykorzystałam resztę bezsensownych godzin na dokończenie tego... Nic tu się nie trzyma kupy, ale uznałam, że skoro przewijają się Shi, Miyu, Toś, Tsu i Aomi to w sumie na bloga się nada xD

Jak tak sobie myślę o Aomi w naszych czasach to myślę, że rozpierdoliłaby ten system o.O

Macie prezent na Mikołajki od Aomi. W przerwę świąteczną może napiszę następną notkę.
Dedyk:
- Aria
- Shi
- Reni
- Miyu
- Akemi i NeKo
- I reszcie czytających!

Ho, ho, ho, enjoy!

3 komentarze:

  1. Ake: No normalnie exxtra! Ale w sumie, to nie minęłaś się z prawdą. Było aka w kuchni XD
    NeKo: A tak przy okazji: W NeKo 'K' duże!
    Ake: Oj, neko! Nie pikluj się! A Madara dostanie w pysk! Nie wolno łapać kobiety za cycki!
    NeKo: Mnie można! Zachęcam wszystkich!
    Ake: Neko! A idź ty pod latarnię!
    ~Akemi & NeKoMiMi

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie *w* Uwielbiam Aomi i Madare na ziemi ;3 On był taki fajny, że zawsze przed nowym rozdziałem czytam sobie ziemską historię xD (o bosz, jak to brzmi) Więc po tych bezsęsownych wypowiedziach, chcę ci pogratulowac zajebistości i zachęcic do szybkiego nexta ;) ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Buehuehuehue. Dołączam się do rzeszy twoich fanów xDD
    Tak naprawdę, to dosyć długo czaiłam się na dodanie komentarza, jednak za każdym razem mój zapał doszczętnie niszczył onet, swym jakże skomplikowanym systemem (I know, I'm an idiot).
    Czy tylko ja nie mogłam dodawać komentarzy i po kilku próbach dostawałam kurwicy? Tak? Trudno.
    W każdym razie cieszę się, że przeniosłaś się na blogspota.
    Czekam na next i dodaję do obserwowanych!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy