Ten to wiedział kiedy się pojawić. Głośny jęk przerwał ciszę w pokoju i rozglądnęłam się zdumiona, napotykając utrapione spojrzenie mojej babci. W jej postawie zaszła zmiana, która kompletnie wybiła mnie z rytmu. Oto ta kobieta, która zdawała się być personifikacją spokoju, w roztargnieniu mierzyła mnie spojrzeniem, kołysząc Ryu i przygryzając wargę. Coś ją gryzło, nie dawało spokoju, a ja nie potrafiłam przejrzeć jej tak jak ona mnie - nie mogłam więc stwierdzić jakie problemy spoczywały na jej barkach.
- Czuję się obgadywany - podjął Madara, wyginając usta w nadąsanym grymasie. To było aż niedorzeczne, jaki kontrast dla mojej poważnej babci stanowił ten rozluźniony, kryjący swe rozbawienie, mężczyzna. - Nie będziecie kontynuowały tematu, bo wszedłem? Niekulturalne.
- Madara, nie zniosę tego - wychrypiała Śmierć, a ja niczym karabin wystrzeliłam tuż po niej, zalewając towarzystwo gradem pytań.
- Ale czego nie zniesiesz? O co tu chodzi? Dlaczego rozmawiamy o nim, co on ma ze mną wspólnego? Co "W przeszłości Madara"?
- Porozmawiajmy na osobności - zwrócił się do babuni mój mąż, wskazując głową korytarz, a ja aż się zatrzęsłam. Poderwałam się na nogi, zaciskając palce na śnieżnobiałym, gładkim ramieniu mojej krewniaczki.
- Nie ma mowy, do kurwy nędznej.
- Ona powinna...
- Ale jeszcze nie teraz - wciął się w słowo Śmierci, wolnym krokiem przybliżając do nas. Uniósł dłoń, muskając palcami mój podbródek i zmuszając mnie do wpatrywania się w niego. - Kiedyś ci to wyjaśnię, Aomi, zaufaj mi.
- Obiecałeś - stwierdziłam chłodno, zaciskając szczękę. - Obiecałeś, że powiesz mi o każdym swoim planie.
- Owszem - przyznał, lokując drugą dłoń na moich plecach i przyciągając mnie do siebie. Zdrętwiałam, zaskoczona zarówno jego nagłą bliskością, jak i faktem, że zupełnie nie przejmował się obecnością Ryu i babci. - Ale to nie jest mój plan. Jestem tylko pionkiem.
- A ja niby czym jestem? - warknęłam w jego koszulkę, opierając czoło w zagłębieniu, pomiędzy ramieniem, a obojczykiem Uchihy.Westchnął, przesuwając dłoń na mój kark i odgarniając z niego włosy.
- Pojemnikiem.
~***~
- Ale jak to nieprzytomna? - spytałam, krzyżując ręce na piersi i wpatrując się prosto w oczy Deidary. Blondyn wzruszył ramionami, zerkając kątem oka na trzymane przez siebie zawiniątko. Uśmiechnął się głupkowato, gdy owinięta w kocyk dziewczynka wydała z siebie dźwięk.
- No nie wiem, un. Itachi powiedział, że Aomi straciła przytomność, tylko tyle, un.
Westchnęłam cicho, wbijając wzrok w sufit. No świetnie, nie miała kiedy mdleć? Ta to musiała na sobie skupiać całą uwagę, mogłaby choć raz pozwolić reflektorom oświetlać inną osobę! Byłam stworzona do głównej roli, a w udziale przypadła mi postać drugoplanowa, mało istotna dla rozwoju fabuły. Cudownie po prostu.
Nie macie pojęcia jakie to irytujące, jak dręcząca bywa świadomość, że jest się tylko tworem epizodycznym, którego głównym celem jest wspieranie tytułowej bohaterki w jej planach i dążeniach. Aomi to, Aomi tamto i tak przez ponad czterdzieści odcinków też nieśmiesznej telenoweli.
Niech gryzie żwir, jebana wnuczka Śmierci! Cała logika tego świata wiecznie po jej stronie!
- Nie martw się, na pewno nic jej nie jest, un - stwierdził Dei, uśmiechając się do mnie przymilnie. Och, wyglądałam na zmartwioną? Uniosłam kąciki ust, by jednocześnie podnieść dłoń, składając ją w pistolet i strzelając mężczyźnie prosto w łeb. Uniósł tylko brwi, marudząc coś pod nosem, ale kompletnie go olałam.
Martwić się? Śmieszne.
To nie tak, że nie kochałam Ao. Musiałam ją kochać. Los ściśle połączył nasze jestestwa, spętał nadgarstki niewidzialnymi kajdankami, skazując mnie na rolę towarzyszki. Oceniałam sytuację z perspektywy obserwatora, wtrącając się i modyfikując teraźniejszość w taki sposób, by ziściło się to, co było nam wszystkim pisane. By wola Fatum doszła do skutku, przeznaczenie się wypełniło. Wylewałam z siebie siódme poty, nie pozwalając niepowołanym ingerować w zapisaną przyszłość.
Niczym Strażniczka Historii! Żałosny tytuł najlepiej odzwierciedlał moją pracę...
Przeciągnęłam się, miaucząc.
- Deiuś, zajmij się Ayami, pójdę sprawdzić jak się czuje głupiutki siwusek - postanowiłam, przekręcając się na łóżku i wsuwając stopy w papcie-pingwiny. Blondyn pokiwał głową, choć chyba niespecjalnie ten pomysł przypadł mu do gustu. Nie zamierzał jednak pyskować, najwyraźniej wciąż czuł się winny z powodu niedawnych zdarzeń.
No i padł w czasie porodu, co skrzętnie wykorzystywałam jako zdanie kończące każdą słowną utarczkę.
Wysunęłam się z pokoju, związując szlafrok, by dokładnie zakrywał każdy fragment mojej piżamy. Wcisnęłam dłonie w kieszenie, kiwając mijającej mnie grupce sługusów Konan.
- Koteczek idzie odwiedzić swoją psiapsiółę? - usłyszałam z tyłu, więc zerknęłam przez ramię, fukając na Hidana.
- Nyaan! Ona mnie potrzebuję, jestem dla niej jak tlen - oświadczyłam poważnie, opierając dłonie na biodrach. Mężczyzna parsknął, zrównując ze mną kroku i poklepując mnie po głowie.
- Idiotka - skomentował, a ja wydęłam usta i uderzyłam go w ramię. - Auuu, co robisz?
- Biję cię! - burknęłam, a albinos rozmasował ramię, rzucając mi spojrzenie z ukosa. - Ogarniasz tę sprawę z Ao?
- Nie, choć chciałbym. Przyniósł ją Madara, więc pewnie znowu coś odjebał. Cholerny skurwiel.
- Chyba za nim nie przepadasz - zauważyłam, a Hidan uniósł brew, uśmiechając się łobuzersko.
- Brawo, jak zwykle przerażasz mnie swą błyskotliwością, kociaku!
Czy on nie prosił się o lanie? Warknęłam, wdziewając na usta przesłodzony uśmiech, po czym odepchnęłam mężczyznę biodrem. Przesunął się, parskając śmiechem.
- Masz szersze biodra od Ao, pewnie dlatego szybciej urodziłaś.
- Czy ty właśnie mi mówisz, że mam grubą dupę?
Jashinista uniósł brwi i zamyślił się, o czym świadczyły dwie pionowe bruzdy, które pojawiły się u nasady jego nosa. Zmierzył mnie dokładnym spojrzeniem, potem odchylił się do tyłu, bezkarnie wpatrując w mój tyłek.
- Tak, właśnie to mówię.
~***~
Strzeliłam palcami, zostawiając chłopaka przywiązanego do jednego z posągów. Zmarnowałam tylko przez niego czas, nie mógł sobie odpuścić niepotrzebnych komentarzy, jebany buc! Szybkim krokiem minęłam wszystkie pomieszczenia i władowałam do jakiegoś schowka z detergentami, upewniając, że nikt niepowołany tego nie widzi. Upchnęłam się między Cifem, a Domestosem, by zamknąć za sobą drzwiczki i pozwolić się pochłonąć ciemności. Potem złożyłam parę niewyszukanych znaków, rozpływając się w delikatnej mgle.
Jak zwykle po takim przeskoku żołądek związał mi się w supeł, więc puściłam pawia, opierając dłoń na kolumnie. Dopiero gdy otarłam usta, zdecydowałam się wejść do kręgu, na którym czekały zakapturzone postaci.
Naciągnęłam szybko własny kaptur, wrzucając włosy do środka.
- Obrzydliwe - skomentował Houkou, a ja pokazałam mu środkowy palec, drugą ręką wygładzając płaszcz. Dopiero po tym pozwoliłam sobie na podniesienie wzroku na Prowadzącą, wpatrującą się we mnie z naganą.
- Jesteś spóźniona.
- Małe problemy miałam, nieważne. Co jest grane, nawet nie dacie mi odpocząć. Dopiero wyplułam macicą dziecko, miejcie litość, meow.
Hou sapnął i przejechał ręką po twarzy, prezentując w ten sposób jak bardzo załamuje go moja postawa. Wciąż miałam w dupie jego zdanie.
- Powtórzę ci skrótowo to, o czym mówiłam niedawno na zebraniu. Śmierć dowiedziała się o naszych planach i postanowiła działać - oświadczyła Prowadząca, nie ukrywając niezadowolenia. Naprawdę nie lubiła dwa razy mówić o tym samym. Większość członków posiedzenia zdążyła się zmyć, najwyraźniej reszta czekała tylko na mnie.
Urocze.
- Uchiha zaś odzyskał utracone wspomnienia - dodał cicho białowłosy.
- Ale o tym już wiedzieliśmy - odpowiedziała mu niska blondynka, poprawiając jeden z kucyków. - Nawet rozmawialiśmy z nim, nie ma przecież problemu tak długo, jak nie uświadamia Naczynia.
- Jakieś tam drobne aluzje wtrąca, Levi, powinniśmy mieć go na oku - mruknęłam posępnie, wyciągając rękę i wizualizując na środku obraz z jednego z pokoi. Madara siedział na fotelu, ze stopami ułożonymi na biurku, wpatrując się w okno. Dopiero po chwili ujrzałam w kącie pokoju Śmierć.
Ula la, się odstawiła jakby szła rwać dupy.
- Dzisiaj się spisał, przerywając rozmowę z Naczyniem. Nawet je uśpił - oświadczyła Leviathan, a ja skrzywiłam się nieznacznie, natychmiast ukrywając ten grymas przed bystrymi oczyma o barwie morza. Nie przepadałam za określeniem, jakiego używali w odniesieniu do Aomi. Naczynie nie tylko brzmiało szalenie chłodno i obco, uprzedmiotawiało ją i jasno wskazywało na jej rolę. Dziwnie się czułam, mówiąc w ten sposób o najlepszej przyjaciółce.
Nawet jeśli nasza przyjaźń była tylko wymówką, dzięki której mogłam mieć na Ao oko.
- Choć w sumie Houkou w końcu też by się wtrącił - dodała Levi, uśmiechając się rozkosznie do demona. Nawet z tej odległości widziałam, że białas się wzdrygnął.
- Zbytnio w niego wierzysz - zakpiłam, przewracając oczyma. - Osobiście nie liczyłabym na demona, ma w dupie całą akcję.
- Powiedziała ta, co zajmuje się romansami, zamiast kontynuować misję - warknął chłopak, a ja zacisnęłam dłonie w pięści. Wokół mnie zmaterializowało się parę wyładowań, z których jedno przesunęło się wzdłuż mojego ciała i odbiło od nogi, przecinając zygzakiem podłogę i rażąc Hou. Uśmiechnęłam się głupkowato i wzruszyłam ramionami, zgrywając niewiniątko, ale chyba nie dał się na to nabrać. Warknął, ukazując rząd ostrych kłów, po czym zamachnął ognistym ogonem, śląc w moją stronę parę płomieni. Przemęczona po niedawnym wysiłku - wiecie, rodziłam! - ledwo uniknęłam poparzenia.
- Uspokójcie się.
Zastygłam w bezruchu, z wzrokiem utkwionym w ludzkiej wersji ogoniastego. Z ociąganiem wyprostowałam się, zerkając kątem oka na Prowadzącą. Zataczała palcami kółeczka w okolicach skroni, mamrocząc coś niewyraźnie pod nosem. Posłałam jej przepraszający uśmiech, gotowa rzucić coś na swoją obronę, ale wyciągnęła dłoń przed siebie, nakazując mi się zamknąć.
- Muszę mieć pewność, że Śmierć nie będzie angażowała się więcej w nasze zadanie. Houkou, pozostawiam to tobie - poleciła cicho, przenosząc spojrzenie na Levi. - Powinnaś wkroczyć. Przekaż Madarze nasz plan. I postaraj się nie prowokować Naczynia do zadawania pytań. Przez jej dociekliwość możemy stracić grunt pod nogami.
Blondynka pokiwała energicznie głową, znikając w dymie. Jej śladem poszedł demon, gdy tylko się upewnił, że nie ma dodatkowych zadań. Zostałyśmy tylko my.
- Robi się coraz ciężej utrzymywać to w tajemnicy - mruknęła Prowadząca, drapiąc się po głowie. Uśmiechnęłam się lekko, kiwając głową.
- Sama to zaczęłaś, jako pierwsza zaczęłaś jej podpowiadać - odparłam, a Prowadząca nadęła policzki, odwracając głowę i wpatrując się w jakiś punkt na ścianie.
- Chciałam być fair w stosunku do niej. Wiesz, trochę mi jej mimo wszystko żal. - Odgarnęła włosy na jedno ramię, zabierając się za zaplatanie warkocza. - Nie chciałabym być w takiej sytuacji.
- Czy nasze współczucie coś zmieni? Takie jest życie, wszyscy gramy według scenariusza - usłyszałam z boku i zerknęłam na kobietę, do tej pory w milczeniu opierającą się o stary zegar.
- Nie masz serca...
~***~
Zerwałam się do pionu z dzikim wrzaskiem, tylko po to, by źle przełknąć ślinę i się nią zakrztusić. Jakiś pojebus natychmiast przyszedł mi z pomocą, uderzając w plecy z otwartej dłoni tak mocno, że prawie wyplułam płuca. Jęknęłam zbolała, łypiąc spod byka na Siostrzyczkę.
- Wgniotłaś mi kręgosłup - zamarudziłam, a Shi uśmiechnęła się szelmowsko, przechylając się do przodu.
- Z przodu wciąż pozostałaś płaska. A myślałam, że jak się z tyłu wyklepie to będzie jakiś efekt - rzuciła złośliwie, wywołując u mnie drżenie powieki. A to menda przebrzydła, chwaliła się cyckami-donicami, wyśmiewając takie naturalne, pocieszne rozmiary!
- A idź w diabły z takimi przyjaciółkami - stęknęłam, opadając znów na poduszki. Kotono przysiadła tyłkiem na łóżku, upierając się plecami o moje kolana. - No, co tym razem się stało? Oberwałam patelnią? Przejechała mnie ciężarówka? Bo naturalnie nie pamiętam.
- Spadłaś ze schodów - oświadczyła Shi z rozbawieniem, poklepując mnie po kolanie. Westchnęłam, przymykając na moment oczy. Obrazy w mojej pamięci wciąż były w strzępkach, musiałam poukładać informacje. Co się tak właściwie działo zanim zjebałam się, jak ostatnia sierota, z piętra? - Ale byłaś nieprzytomna tylko przez dwie godzinki, dość krótko jak na twoje zdolności.
- To dziwne - mruknęłam, wspierając się na łokciach. - Mam wrażenie, że przegapiło mnie coś ważnego.
- Fajny film leciał w telewizji - podsunęła mi usłużnie Miyu. Miyu? Skąd ona się tu, kurwa, wzięła? Zamrugałam, zerkając na nią jak na przybysza z innej galaktyki, a ruda wyszczerzyła się, wskazując palcem na kratkę wentylacyjną. - Zwiedzam posiadłość Konan, pomyślałam, że wpadnę.
Sapnęłam, zaciskając powieki. Byłam już przyzwyczajona do takich pobudek, w czasie których mam mętlik w głowie. Musiałam po prostu chwilę poczekać, by wspomnienia do mnie wróciły, zawsze tak było.
- A, urodziłaś - przypomniałam sobie, otwierając jedno oko i spoglądając na kocicę. Wypięła się dumnie, opierając ręce na biodrach i przyjmując pozę Super Mamy.
Co za kretynka, tylko ja byłam godna tego przydomku.
- Gdzie Ryu? - Jak już mowa o byciu mamą, wypadało mi się zainteresować pobytem własnego syna.
- Z Madarą.
- Och - odmruknęłam inteligentnie, podnosząc się z łóżka. - Chyba się z nim pogodziłam. A potem przyszedł, kiedy z kimś rozmawiałam. Czy to by...
- Będzie niezły seksik dzisiaj, nyan? - spytała Miyu, a ja spurpurowiałam z automatu i zamachnęłam się poduszką, trafiając dziewczynę prosto w tej wypełniony sprośnościami łeb.
Czemu ona musiała mi przypominać o takich rzeczach, no?! Miałam ochotę się z nim zobaczyć, jakaś nieznana mi siła przyciągała mnie ku niemu, jakbyśmy byli magnesami o różnych biegunach - z dziwnego powodu czułam się teraz zawstydzona na samą myśl o spojrzeniu mu w oczy.
Zmiękłam! Error, error, uruchom system ponownie po pozbyciu się uciążliwego wirusa, zwanego uczuciami!
- Jesteś czerwona jak burak - skomentowała Shi, kręcąc głową z pobłażaniem. - Przecież robiliście już to tyle razy, w czym jest problem?
Warknęłam, chcąc uciąć dyskusję i wrócić do rozmyślań, ale rozmowy o moim życiu łóżkowym nigdy nie kończyły się zbyt szybko.
- Ej, Ao, ile razy się zabawialiście, tak baj de łej? - Miyu zaszpanowała znajomością języka angielskiego, wyglądając ku mnie zza poduszki i błyskając oczyma.
- Nie wasz zasrany interes! Jakim cudem gadamy o czymś takim, to jakiś absurd! Przez was nie mogę się skupić, dajcie mi poukładać myśli, do kurwy!
- Pięćdziesiąt razy? - podrzuciła Shi, ignorując kompletnie moje słowa. Otworzyłam szerzej oczy i buchnęłam parą z uszu. I...Ile?! - Więcej?
- Ochujałaś? - spytałam, machając na wszystkie strony rękami. - Nie dałabym temu oblechowi tyle razy się dotknąć!
- Dwadzieścia? - padło ze strony Miyu, a ja tupnęłam wściekle nogą, zaciskając szczękę. - No dobra, to dziesięć?
- Serio, Ao? Jeszcze mniej? - spytała ze zdumieniem Shi, widząc jak gorączkowo macham na boki głową.
- Co wy, w separacji jesteście? Od jak dawna jesteście małżeństwem? - wtrąciła się ruda, rozsiadając po turecku na podłodze i przyglądając mi sceptycznie. - Hajtnęliście się jakoś po urodzinach Ryu, więc z rok niedługo będzie.
- I przez ten czas tylko pięć razy? To niedorzeczne.
- Dwa! - syknęłam, przerywając tę bezsensowną dyskusję. - Pieprzyliśmy się dwa razy, dobra?!
Obie zbladły i popatrzyły na siebie, by spuścić jednocześnie głowy w dół i ciężko westchnąć. Przez chwilę w pokoju słychać było tylko moje wściekłe dyszenie. Czułam się, jakbym przebiegła jakiś maraton, tak mnie wymęczyło to kretyńskie przesłuchanie.
- Biedny Uchiha - bąknęła pod nosem Miyu, wyginając usta w podkówkę.
- No, to wyjaśnia czemu macie takie chore relacje. Jak męża w celibacie trzymasz, to nie miej do niego pretensji, że jest jaki jest - oświadczyła poważnie Shi, nowa ciocia dobra rada.
- Nie, żeby coś - zaczęłam spokojnie, uśmiechając się lekko. - Przypominam tylko, że ten mój biedny mąż to pierdolony gwałciciel! Jebcie się na ryj!
~***~
Ale mnie wkurwiły, no. Zupełnie zapomniałam przez nie co miałam zrobić. Przemaszerowałam chwiejnie korytarzem, zatrzymując się przy ostatnich drzwiach na lewo i wsuwając do środka. Ściemniało się, pokój był skąpany wyłącznie w świetle, które dochodziło tutaj z korytarza. Gdy zamknęłam za sobą drzwi otoczyła mnie ciemność nieprzenikniona, nic więc dziwnego, że drgnęłam, usłyszawszy dźwięk.
- Ryu śpi - powiadomił mnie szept z prawej strony. W odpowiedzi pokiwałam głową, dopiero po sekundzie zdając sobie sprawę, że najpewniej mnie nie zobaczył.
A nie, zobaczył. Czerwone ślepia rozbłysły, wskazując mi ścieżkę. Przesunęłam się w tamtą stronę, zahaczając nogą o stolik. Nie tylko pierdolnęłam się boleśnie w piszczel, zdołałam też przewrócić wszystko co na nim stało i wywołać tym samym całą paletę najróżniejszych dźwięków. Madara jęknął cicho w ciemnościach, a do moich uszu doszedł szelest pościeli.
Sekundę później męskie ręce owinęły się wokół mojej talii i podniosły mnie do góry. Przygryzłam wargę, powstrzymując się przed wybełkotaniem czegoś nieprzyjemnego. Kiedy wylądowałam na łóżku, natychmiast zawinęłam się w kołdrę, odwracając się plecami do mężczyzny i zamykając oczy. Fuknęłam, gdy przełożył przeze mnie rękę i bezkarnie się przytulił, traktując mnie jak przytulankę. Od kiedy zachowywał się tak miło, to było do niego niepodobne, do diabła!
- Co się dzieje, Madara? - spytałam cicho, natychmiast wyczuwając jak zdrętwiał, napinając wszystkie mięśnie.
- Nic - burknął obrażony prosto w moje włosy. - Kazałaś mi zachowywać się jak mąż, więc...
- Nie mówię o tym - wcięłam mu się w słowo, obracając i zerkając do góry, w miejsce, w którym - jak mi się wydawało - znajdowała się jego twarz.
- Powinniśmy iść spać.
- To ty pozbawiłeś mnie przytomności - oświadczyłam oschle. Nie doczekawszy reakcji, postanowiłam ciągnąć dalej swój monolog. - Nie pamiętam w jakich okolicznościach, bo ktoś majstrował mi w głowie. Houkou zaprzecza, więc musiałam się trochę napić i go unieszkodliwić, bo...
- Jesteś pijana?
- Czy ja ci się wcinam w słowo? - spytałam nadąsana, a słysząc jak otwiera usta, zakryłam mu je natychmiast dłonią. - Zamknij się, koło dupy mi lata twoja odpowiedź. Masz mnie słuchać, właśnie udowadniam ci, że jestem genialna.
Przerwałam na moment, by odbiło mi się po wódce. Zamrugałam, klepiąc się wolną dłonią w policzek. Poduszka była jednak zbyt miękka, powoli traciłam resztki koncentracji. Musiałam się skupić!
- Pozbyłam się Houkou, bo on jest w to wszystko zamieszany. Babcia nie odpowiada na moje połączenia, rodzina mówi, że jest zajęta sprzątaniem po jakiejś wojnie domowej, ale chyba mnie okłamują. Ja już nie wiem komu ufać, dziewczyny po przebudzeniu za wszelką cenę starały się mnie zdekoncentrować. Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że wszyscy dookoła mnie tylko knują i spiskują. Tylko nie wiem po co, Madara.
- Czemu mi to mówisz? - Delikatnie zdjął moją dłoń ze swoich ust. Przesunęłam palcami po jego policzku, wyczuwając opuszkami delikatny zarost.
- Nie wiem - odparłam zgodnie z prawdą, siłą woli powstrzymując się od histerycznego krzyku. Ryu spał, nie mogłam go obudzić! - Nie rozumiem tego, ale w moim mniemaniu jesteś mi tu najbliższą osobą. Zaraz po Ryu, rzecz jasna. Ale to idiotyczne, powinnam cię nienawidzić po tym wszystkim, a lgnę do ciebie jak ćma do ognia.
- Spiłaś się - oznajmił tonem specjalisty, a ja pokręciłam przecząco głową, kontynuując badanie jego twarzy za pomocą dłoni. - Idź spać.
- Wiesz co się dzieje, prawda? Powiedz mi, jaką odgrywam w tym rolę, błagam.
Powieki zaczynały mi naprawdę ciążyć, ale nie mogłam tak po prostu się poddać. Użyłam palców do otworzenia sobie jednego oka, obierając sobie za punkt honoru zmusić go do gadania.
- Nie mogę - rzucił chłodno, a mi momentalnie zaszkliły się oczy. Po alkoholu robiłam się jeszcze bardziej wylewna i podatna na melodramaty. Pociągnęłam nosem, przesuwając kciukiem po jego dolnej wardze.
- Co mam ze sobą zrobić, jeśli o niczym nie wiem? Jak mam postępować.
- Po prostu mi zaufaj - polecił, przysuwając mnie bliżej i opierając swoje czoło na moim. - Wyciągnę ciebie i Ryu z tego zamieszania. Nawet jeśli postawię tym cały świat do góry nogami.
Przymknęłam oczy, ziewając. W tamtej chwili czułam się beztrosko i bezpiecznie, otulona obietnicą niczym ochronnym kocem. Po raz i pierwszy i ostatni miałam okazję zasnąć jak dziecko.
______________________________
Ao ma ochotę na trochę romansu i obyczajówki. Co robi Ao?
Wciska to na chama w opowiadanie. W sumie to aomi-aka nie jest typową parodią. Ani typowym romansem. Ani typową akcją, obyczajówką, szkolnym.
Tak sobie trochę mieszam te gatunki. Nawet wcisnęłam tutaj swego czasu mundurki i liceum!
Brakuje mi tu chyba jeszcze tylko mechów, ale to się da naprawić!
Btw. piszę to w nocy, chora i przemęczona. I tylko wam się wydaje, że próbuję grać na litość!
Enjoy! ♥
Hejka :)
OdpowiedzUsuńJest rozdział! Yeah!
Ao jest świetna, i podoba mi się, że wcisnęła tu tyle różnych gatunków. Każdy znajdzie coś dla siebie, a to raczej dobrze. :)
Rozdział jest, jak zwykle, bomba. Nie jest przez cały czas jedną wielką parodią, tylko zawsze coś się dzieje. Ostatnio robi się z tego komedia romantyczna przyprawiona akcją.
Lubię to co piszesz ;)
Pozdrawiam :)
Cieszę się, że Ci się podoba :D Miło widzieć, że komuś sprawiam choć odrobinkę, ociupinkę radości, zwłaszcza, że piszę tutaj raczej dla frajdy niż zyskania popularności.
UsuńKomedia romantyczna! Idealnie, widać jakiego gatunku filmów się naoglądałam xD
Pozdrawiam cieplutko! ♥
Hah... aomi sie naoglądała filmów komediowo romantycznych, z akcją i zagadki detektywistyczne miami xD fajnie, że napisałaś rozdział. Oczywiście, jak zawsze, czekam na następny rozdział~
OdpowiedzUsuńUwielbiam zagadki detektywistyczne Miami xD' W ogóle lubię te programy typu NCIS! : D
UsuńNowy rozdział... kiedyś będzie!
Pozdrawiam! ♥
Zrobiłam już rysunek ^^
OdpowiedzUsuńwłaściwie, to już jakiś czas temu, ale dopiero teraz zeskanowałam :D
Wygląda dziwnie, zwłaszcza twarz Tsudo, ale rysowany był odręcznie, żelpenem, więc nic nie mogłam poprawić :P
zapraszam do wglądu! ^^
Ile jeszcze mam czekac na nastepny rodzial? T^T Kiedy on bedzie?
OdpowiedzUsuńNie wiem czy ucieszy Was wiadomość, że chwilowo nie mam kompletnie weny na dokończenie tej notki. Mam połowę, ale nie jestem w stanie przemóc się i napisać chwilowo więcej. :c
UsuńDasz radę! Pamiętaj, że czytelnicy w Cb wierzą ;) <3
OdpowiedzUsuńTo prawda, wierzymy! :)
OdpowiedzUsuńCzekamy z niecierpliwoscia ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam :')
OdpowiedzUsuńI jak ci idzie pisanie rozdziału? ;>
OdpowiedzUsuńUjmę to tak - jeśli rozdział nie pojawi się do 23 listopada, to tego bloga już nic nie uratuję :'D
UsuńDasz radę! :')
OdpowiedzUsuńA jak procenty wyglądają? Połowa napisana? ;)
OdpowiedzUsuń25%
UsuńOkoło, bo nigdy nie potrafię określić jak długa wyjdzie notka, urywam ją w miejscu, które sama uznaję za słuszne. Tak pokręcony blog nie mógłby mieć przecież rozsądnego planu notek, nie? :')
No wiadomo :D
OdpowiedzUsuńDasz radę! A co cię zatrzymało? Brak weny czy czasu? ;)
OdpowiedzUsuńAomi! Nie opuszczaj nas... T.T Co ja teraz bede czytac? W zyciu nie czytalam takiego zary***stego opowiadania jak Twoje... Zadne inne nie moze sie z nim rownac... Zostan!
OdpowiedzUsuń.
.
.
.
.
Chyba ide sie pociac T^T.....
Bez cięcia się! Ostatnio mam sporo kolosów, studia zabierają w pip czasu :'(
UsuńAle nie poddałaś się? Prawda? :')
UsuńNie poddałam. Po prostu dłuższa przerwa mi chyba potrzebna :<
UsuńTo pisz sobie spokojnie jak znajdziesz czas, my poczekamy ;* Na takie zajebiaszcze opowiadanie warto całe życie czekać <3
UsuńTen/Ta wyzej dobrze gada. :3 ^^
UsuńWięęęc! Otóż przybywam, żeby cię zmotywować.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam caaałe opowiadanie (jest 45 rozdziałów, więc to niemało!) w jeden dzień! JEDEN DZIEŃ! Albo w sumie w jedną noc... No nieważne :D
Muszę ci powiedzieć, że jesteś ZAJEBISTĄ autorką i tworzysz ZAJEBISTE opowiadanie, które dokończysz! (Tak, właśnie zadecydowałam za ciebie :D) Przeczytałam je tak szybko, bo po prostu nie mogłam się oderwać! I baardzo widać jak twój styl pisania zmienił się od pierwszego rozdziału. Przy pierwszym już mnie troszkę serduszko bolało z tego powodu... Ale potem było o wiele lepiej, a to co jest teraz to bez porównania! <3 Nie wiem czy ty to wiesz, ale postanawiam ci to uzmysłowić: ponad 18 TYSIĘCY osób weszło na twojego bloga, czyli go zauważyło, przyciągnął ich uwagę, a z tych 18 tysięcy 17 osób skomentowało, co jest naprawdę wielkim wyczynem, bo się nie chce, palce bolą itd itp XD.
Dobra, były cyferki, a teraz coś od serca ;) Na ogół nie komentuje żadnych blogów (wiem, jestem straszną czytelniczką), ale ten tak bardzo mnie wciągnął i zafascynował, że po prostu MUSIAŁAM! No naprawdę, jakbym tego nie zrobiła, to pewnie miałabym wyrzuty sumienia przez całe życie :D Stworzyłaś coś naprawdę, naprawdę zarąbistego. Wyobraźnia chodzi na pełnych obrotach i potem mi się śni to wszystko xdd Więc pamiętaj, żeby się !NIE PODDAWAĆ! Po prostu jednego wieczoru sobie usiądź (spróbuj znaleźć czas, wiem, że to trudne) i najpierw ułóż ciąg dalszy tej historii w głowie, przemyśl sobie wszystko na spokojnie i potem dopiero zacznij pisać. Spróbuj się może czymś zainspirować :P
A tak baj de łej, to muszę przyznać, że szablon jest po prostu przepiękny! *.* Bardzo przykuwa uwagę i jest ogólnie świetnie wykonany ;)
Dobra, to już koniec mojej małej rozprawki. Będę się powoli żegnać :P
Duużo weny i czasu, Anonimowa^^
Droga Anonimowo!
UsuńBędąc szczerą, nie mogę nawet znaleźć odpowiednich słów, by Ci podziękować. Nigdy nie podchodziłam zbyt poważnie do opowiadania z Aomi, zbyt wiele jest tu niedopowiedzeń i chaosu, by zaliczyć to do jakiejkolwiek dobrej lektury. Tym bardziej cieszy mnie, że przeczytałaś tych 45 (cholernie marnych jakościowo) notek, że napisałaś ten komentarz i nieomal sprawiłaś, że się rozbeczałam na zajęciach - bo akurat wtedy naszła mnie ochota na sprawdzenie co tam z blogiem. Dzięki takim ludziom chce się w sumie pisać. Nie poddam się, dokończę tego bloga i napiszę kolejny rozdział :')
Dzięki, że tutaj ze mną jesteś! Buziaki,
Aomi
"Jebcie się na ryj!" to takie chaotyczne ale i romantyczne! xD
OdpowiedzUsuń